niedziela, 31 sierpnia 2014

Miniaturka: Zaobrączkowanie Ślizgonów cz.2


Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieję, że się Wam spodoba kolejna część miniaturki ! :D


Lola







 -W samą porę dziewczyny- krzyknęła uśmiechnięta Katie, stojąca w drzwiach swojego domu przed Ginny i Hermionią - Zapraszam do środka, wszyscy już są, czekałyśmy tylko na was !- mówiła Bell, prowadząc byłe gryfonki przez korytarz i doprowadzając je do salonu, gdzie siedziały pozostałe dziewczyny. Hermiona od razu zauważyła wśród nich Lunę, która miała na sobie śliczną biało-niebieską sukienkę z czarnym paskiem wokół tali. Nie ma na sobie dziwnych kolczyków, ma buty na lekkim obcasie, czy to możliwe, że nasza Luna się zmieniła ?-pomyślała brązowooka.
-Ginny! Hermiona! Jak dobrze Was widzieć- pisnęła Loovegood na widok przyjaciółek i podbiegła do nich, aby je przytulić-Możecie być spokojne, dzisiejszego wieczora Heliopaci niczego nie podpalą, sama się o to postarałam-powiedziała szeptem Luna, co ruda zkwitowała przewróceniem oczami. Hermi uśmiechnęła się do przyjaciółki, zadowolona, że się nic nie zmieniła Na wieczorze panieńskim były też Angelina Johnson, Alicja Spinnet i blondynka o imieniu Vanessa. Wszystkie miały bardzo ładne sukienki w przeróżnych kolorach. Jedna najbardziej przyciągnęła uwagę Hermiony. Była to czerwona sukienka Katie, miała prosty krój, żadnych ozdób i dodatków, jednak Bell wyglądała w niej przepięknie. Po przywitaniu wszystkie dziewczyny usiadły na mięciutkich kanapach wokół małego stolika, na którym stały kieliszki i butelka szampana. Przyszła panna młoda otworzyła butelkę, korek wystrzelił w górę i wylało się trochę na podłogę, lecz dziewczyny skwitowały to śmiechem. Bell rozlała szampana do kieliszków i podawała go swoim przyjaciółką.
-Dziewczyny-zaczęła Angelina Johnson, wstając z kanapy i podnosząc kieliszek do góry, a reszta zrobiła to samo- wznoszę toast za naszą kochaną Katie, która przeżywa ostatnie chwilę wolności.
-Przecież małżeństwo to koniec wolności- powiedziała Bell, udając oburzenie
-Oczywiście zawsze można się teleportować ze ślubu - odparła uśmiechnięta Alicja Spinnet
-Albo wziąć rozwód po tygodniu-podpowiedziała Ginny- znam świetnego prawnika, który ci pomoże
-Myślisz, że tyle wytrzymają?- cicho spytała  Vanessa, stojąca koło niej
-Tak czy inaczej, twoje zdrowie Katie - powiedziała Hermiona i wszystkie stuknęły się kieliszkami, wypijając szampan, do dna. Po wypiciu toastu dziewczyny usiadły, a Katie przyniosła jeszcze jedną butelkę.
-No, więc jaką masz sukienkę Katie?-spytała Vanessa, kiedy Bell nalewała czerwony płyn do kieliszków.
-O! Jest po prostu piękna, oczywiście biała, ale nie powiem wam już nic więcej, zobaczycie jutro-odparła z uśmiechem
-Oj no, nie bądź taka, możesz nam już dziś pokazać-przekonywała Ginny
-Lepiej nie. Pokazywanie sukni ślubnej podczas wieczoru panieńskiego może przynieść później pecha-mówiła z przejęciem Luna
-Dzięki Luno, zobaczycie juto i koniec-odparła solenizantka i napiła się szampanu
-To przynajmniej powiedź nam, kto będzie na ślubie- powiedziała Hermiona, chcąc załagodzić sytuację
-No dobrze, powiem wam. Będzie, oczywiście moja rodzina, rodzina mojego kochanego Theodorka, nasi wspólni znajomi, a wśród nichhh- specjalnie przedłużyła ostatnie słowo- NIESPODZIANKA!-
Dziewczyny popatrzyły na siebie, każda z nich zastanawiała się co to może być. Ginny przeszło przez myśl, że to może ci przystojniacy, czekający na każe jej skinienie palca. Hermiona zastanawiała się o kogo może chodzić. Przypomniała sobie wszystkich uczniów z Domu Węża. Może tą niespodzianką są Crabbe i Goyle? Nie przypominała sobie, żeby Theodor wspominał jej, coś na ich temat. Może rzeczywiście tą niespodzianką są oni. Może zaprezentują coś ciekawego, może będą didżejami? Hermiona miała nadzieję, że Theodor i Katie dobrze wszystko obmyślili. Popatrzyła na siedzącą obok niej Ginny, która wydawała się być rozmarzona. Postanowiła, że nie powie jej o swoich rozmyślaniach, niepotrzebnie by się denerwowała, a i tak nie wiadomo czy to prawda.
-Dobra dziewczyny, za niedługo będzie 20:00. Czas ruszać do klubu!-powiedziała roześmiana Katie. Dziewczyny wstały, chwyciły się za ręce i po chwili już ich nie było.













-Jeszcze się nie rozmyśliłeś? Jesteś pewien, że chcesz tego ślubu?-spytał Draco, gdy wraz z Blaisem przywitali się z pozostałymi imprezowiczami, którzy siedzieli za ladą w jednym z londyńskich klubów.
-Nigdy niczego nie byłem tak pewny! Kocham Katie i chcę wziąć z nią ślub!- powiedział Theo z uśmiechem
-Ale jakby co, to pamiętaj, że zawsze możemy się teleportować- odparł Blaise z cwanym uśmiechem
-Nie będzie takiej potrzeby, ale dzięki- mówiąc to dał znak barmanowi, żeby przyniósł wódkę
-Wznoszę toast za Theodora, który jest tak odważny, albo tka głupi, że jutro się żeni- powiedział Peter Hovaner , dobry znajomy Nott'a, trzymając w ręku małą szklaneczkę z alkoholem. Wszyscy poszli za jego przykładem, wzięli szklaneczki, podnieśli je do góry na wznak toastu i wypili. Po wypiciu każdy miał kwaśną minę, ale i tak poprosili o następna kolejkę. Barman podszedł i nalał, a tym razem toast wzniósł James Rowhill:
-Wzosze toast za wszystkich kawalerów, którzy będą oglądać jutrzejsze samobójstwo naszego brata i przyjaciela Theo, którzy widząc to nie popełnią tego samego błędu- skończył i wszyscy wypili za toast. Barman nalał trzecia kolejkę i toast tym razem wzniósł Blaise Zabini
-Moi drodzy, spotkaliśmy się tutaj, aby uczcić i przeżyć Ostatnia Noc Wolności Theodora Nott'a, więc postarajmy się, aby ta noc była najwspanialsza w jego życiu- zakończył z tajemniczym uśmiechem i wszyscy wypili za jego uroczystą mowę.
-A teraz czas na niespodziankę- powiedział tajemniczo Draco i w chwilę później dołączyły do nich dwie skąpo ubrane dziewczyny.- Dziewczyny te, Theo będą Ci towarzyszyć przez resztę wieczoru. Nie panikuj, Bell się o niczym nie dowie.-Jednak Nott nie słuchał Dracona i pozbył się dziewczyn, które zaczęły go namawiać, żeby się rozluźnił i zabawił.
-Dzięki stary, ale nie trzeba było, nie chcę zrobić czegoś, czego potem bym żałował- powiedział Nott zbliżając się do Draco i Blaise'go.
-To my się staramy, załatwiamy piękne damy do towarzystwa, a ty je odtrącasz?- spytał Zabini, udając naburmuszonego, wiedział, że jego przyjaciel tak zareaguje
-Nie przejmuj się dziewczynami, Peter i James się nimi zajmą- powiedział Theodor, patrząc na Hovanera i Rowhill'a zabawiających dziewczyny- My możemy się napić.










-Gotowe na szampańską zabawę? - zawołała podekscytowana Katie, kiedy stały przed budynkiem klubu
-No jasne- zawołała zadowolona Alicja
-No to nie traćmy czasu, idziemy- powiedziała i pchnęła ciężkie drzwi od budynku. W środku znajdowała się już mała grupa tańczących osób, głośna muzyka zagłuszała wszystko, tak, że nawet osoby stojące obok siebie musiały krzyczeć, aby je rozumiano. Sala była dość duża, ściany były utrzymywane w ciemnych kolorach, gdy muzyka grała podświetlony był tylko bar, przy którym można było usiąść i się napić. Po prawej stronie, koło baru były schody prowadzące na górę. Dziewczyny przedzierały się prze tłum tańczących, co nie było takie łatwe, kilka chłopaków zapraszało je go tańca, ale grzecznie odmawiały. Gdy w końcu dotarły do baru, poprawiły sukienki, fryzury i usiadły. Na początek zamówiły sok pomarańczowy z lodem i odrobiną alkoholu.
-Katie, a co ty tu robisz?!- spytał Theodor na widok swojej narzeczonej. Bell, która właśnie brała łyk soku o mało się nie zakrztusiła. Po opanowaniu sytuacji, Katie popatrzyła na Nott'a jakby widziała go pierwszy raz w życiu.
-Theo...kochanie, co tu robisz?
-Spędzam wieczór kawalerski z chłopakami, a ty jak mniemam swój wieczór panieński?
-Tak, ale nie miałam najmniejszego pojęcia, że ty też tu będziesz
-Oh!!! Jak się cudownie złożyło, możemy świętować razem, co wy na to?- zapiszczała rozradowana Angelina, której własny pomysł bardzo się spodobał
-Oh, tak! Będzie świetna zabawa!-poparła przyjaciółkę Alicja
-Lepiej nie, spędzanie ostatnich wieczorów przez narzeczonych razem, przed ślubem może przynieść później coś okropnego- ostrzegała Luna, tonem pełnym troski
-Na pewno nie będzie tak źle Luno, idę po chłopaków
-Nie, lepiej nie, a co jeśli Luna ma rację? - spytała Ginny, która zwykle nie wierzy takim gadaniom Lovegood, ale perspektywa spędzenia tego wieczora w obecności Nott'a i jego kumpli, sprawiła, że mogła by uwierzyć nawet w Plumpki.
-A poza tym lepiej spędźmy go w swoim towarzystwie- poparła Ginny, Hermiona, ale Theodora już nie było.
-No co wy? Trzeba się zabawić! - zawołała Angelina i w tym momencie przyszedł Nott z reszta bandy.
-Następna kolejka!- zawołał dziwnie znajomy głos, na który Ginny i Hermiona najpierw popatrzyły na siebie zdumione, a potem na jego źródło. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie dlatego, że był strasznie przystojny, czy coś, ale, że był to.....Blaise Zabini, a koło niego stał Draco Malfoy. Dopiero wtedy gdy oni popatrzyli na nich, odwróciły wzrok. Przez chwile cała czwórka była w szoku. Więc to była ta niespodzianka?! Ginny miała ochotę pozabijać każdego w tej sali. Hermiona nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą zobaczyła, wydawało jej się to nie realne. Draco nie mógł przestać gapić się na Mionę, mając wielką nadzieje, że zaraz się obudzi ze snu. A Blaise był po prostu w wielkim szoku.
-Wiejemy- powiedziała Ginny gorączkowym szeptem, kiedy zdarzyła oprzytomnieć- Wiejemy pod byle jakim pretekstem, głowa mnie jakoś dziwnie rozbolała, cokolwiek.
-Spokojnie, uspokój się Ginny, wytrzymamy jakoś, a o północy, trochę po wyjdziemy- powiedziała Hermiona niezbyt przekonywującym tonem, wzięła kilka głębokich oddechów, napiła się soku i od razu było lepiej. - Okej? Jest już -poszukała wzrokiem zegarka, który wisiał naprzeciwko niej-20:15, damy rade- pocieszała swoją przyjaciółkę, a przy okazji i siebie
-Okej, damy jakoś radę - odparła Ginny i blado uśmiechnęła się do brązowookiej. W tym czasie, Draco i Blaise zdążyli już oprzytomnieć, uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo i wolnym krokiem podeszli do rudej i brązowowłosej. Miona siedziała ostatnia i miejsce koło niej było wolne, koło Ginny zaś siedziała Vanessa. Draco bezszelestnie usiadł koło Hermiony, która była zapatrzona w szklankę z sokiem. Blaise powiedział do Vanessy tak cicho, że tylko ona mogła usłyszeć, że niejaki przystojniak Peter jest nią bardzo zainteresowany. Ona niestety w to uwierzyła, wstała i zadowolona poszła w kierunku wskazanym przez Zabinie'go, a on usiadła na jej miejsce. Ginny, tak jak Miona była zapatrzona w szklankę soku. Draco pokiwał głową w stronę przyjaciela.
-Na wieczorach panieńskich połączonych z kawalerskimi pijemy tylko mocny alkohol, a nie jakieś tak soczki- powiedział Zabini do Ginny i Hermiony. Obydwie aż podskoczyły ze strachu i wydały stłamszony krzyk. Było to tak niespodziewane, że na moment zabrakło dziewczynom głosu, miały wielkie gule w gardle, że z trudem przełykały ślinę. Po kilku minutach uspokoiły się, gule w gardle znikły i odzyskały głosy.
-Odpieprz się Zabini, nie ty będziesz decydował co my będziemy pić!- Ginny siliła się na spokój, aby nie zepsuć imprezy Katie, ale jej nie bardzo wychodziło.
-Oj, wiewióro, nie denerwuj się tak, nie chcesz chyba zepsuć całej imprezy, co?-spytał widząc, jak ruda czerwieni się ze złości.
-Nie macie ciekawszego zajęcia? Widziałam tu kilka samotnych dziewczyn, możecie się mini zająć- powiedziała Hermiona do Dracona patrząc mu prosto w oczy
-Też je widzieliśmy, ale obiecałem Theodorowi, że będziemy mili dla gości weselnych, więc dziś wieczór poćwiczymy sobie bycie miłym- odparł z kpiącym uśmieszkiem
-Marnie wam to wychodzi- powiedziała Miona, powstrzymując się żeby nie wybuchnąć
-Tak? Zaraz coś na to poradzimy-mówiąc to kiwnął barmanowi, aby dla mnich nalał whisky. Kiedy pełne szklaneczki stały przed nimi dziewczyny najpierw popatrzyły na siebie, a potem na szklanki.
-No co? Księżniczki się boją? - spytał drwiąco Draco
-Rodzice pozwolenia na picie alkohol nie dali? -spytał z kpiącym uśmiechem Blaise
-Odwal się Malfoy - powiedziała wściekła Miona i wzięła do ręki szklankę-Pijemy?-zwróciła się do Ginny.
-Oczywiście-odparła Ginny, biorąc do ręki szklankę i odwróciła się do przyjaciółki.- Za nasze zdrowie- podniosła rękę, przybiły się szklaneczkami, podniosły do ust i wypiły. Kiedy złoto-brązowy płyn znalazł się w ustach Ginny, pomyślała, że zaraz go zwróci, ale musiała pokazać tym dwóm parszywym gnojkom, że da radę, więc zamknęła oczy i połknęła. Hermione ogarnęło to same uczucie i dla pewności, że zaraz nie zwymiotuje, popiła sokiem pomarańczowym.
-No to jeszcze raz- powiedział Draco. Hermiona popatrzyła na niego z chęcią mordu-Ale coś mocniejszego, na poprawę nastroju-dodał i uśmiechnął się cwaniacko. Barman nalał im wermunt. Dziewczyny popatrzyły na to krzywo, ale szybko wzięły szklaneczki i wypiły zawartość. Byli ślizgoni byli trochę zdziwieni takim obrotem spraw, ale skoro chcą pić bez żadnego marudzenia, to oni wprowadzą je w cudowny świat alkoholu.
-Poprosimy o cztery limocelle- powiedział Blaise do mężczyzny stojącego za ladą. Ginny i Hermiona popatrzyły na siebie i zrozumiały, że tak szybko nie uda im się stąd wyjść. Wypiły cytrynową ohydę i postanowiły, że na tym koniec. Cała czwórka była już trochę podpita, zresztą nie tylko oni, reszta imprezowiczów też.
-Przepraszam, nie wiesz przypadkiem gdzie znajdę Theodora Nott'a ?-spytał chłopak, stojący za Ginny. Ruda odwróciła się w jego stronę i oniemiała. Stał przed nią przystojniak z jej snów, dokładnie tak jak go sobie wyobrażała.  Dwudziestokilkuletni, wysoki, szczupły brunet z włosami niedbale potarganymi, z pięknymi zielonymi oczami.
-Jesteś piękny- powiedziała niemal szeptem ruda z zachwytem w głosie
-O, dzięki -powiedział lekko skrępowany chłopak- jestem Charlie, ale jeśli myślisz, że my... tego...coś, to nie, bo...jestem gejem-wyznał Charlie, nie chcą robić rudej jakąkolwiek nadzieję. Na te słowa Blaise, który już wcześniej się odwrócił i przysłuchiwał rozmowie tak jak Draco i Hermiona, teraz dostał ataku śmiechu. Ginny słysząc słowa "jestem gejem" od razu oprzytomniała.
-Tak? To się świetnie składa, bo widzisz... ten oto tu siedzący-pokazała na śmiejącego się Zabiniego- też jest gejem-powiedziała Weasley z uśmiechem
-Co?!-spytał szokowany Blaise bez cienia rozbawienia. Draco widząc minę przyjaciela nie mógł dłużej tłamsić śmiechu, Miona też długo nie wytrzymała i oboje wybuchnęli śmiechem.
-Co? Nie, ja wcale...
-Nie masz czego się wstydzić, takich jak my jest więcej- powiedział Charlie, puścił do Zabiniego oczko i odszedł w poszukiwaniu Theodora
-Nie wiem jak ty, ale ja już więcej nie pije- zwróciła się Ginny do przyjaciółki, która skończyła się już śmiać
-Tak, ja też. - Ale to było tylko gadanie, po niecałej godzinie wszyscy byli upici do granic możliwości. Ciemna sala, w której dudniła muzyka z głośników była przepełniona osobami tańczącymi. Luna biegała po całej sali w skrzydłach wróżki, za nią biegali Peter i James z jej butami, śmiejąc się głupkowato. Katie miała mokre włosy i dolną część sukienki, Theo był bez koszuli,a na szyi miał zawiązaną różową wstążeczkę i tańczyli razem na środku sali. Alicja ubrana była w męskie spodnie i koszulę od garnituru, a na głowie miała perukę z irokezem. Angelina stała przywiązana do rury, śmiejąc się z Charliego, który przed nią tańczył. Vanessa spała na schodach, z całą twarzą pomalowaną na czarno, z rękoma czerwonymi i bez jednego buta. Ginny wraz z Blaisem stali na ladzie i oblewali każdego wódką lub rumem. Śmiejąc się z tego na całe gardło. Prawa ręka Hermiony była złączona kajdankami z lewą ręką Draco. Granger robiła przysiady, a Malfoy machał na wszystkie strony półtora metrową wstążką w kolorze neonowej zieleni. Kiedy za trzy minuty zegar miał wybić północ, muzyka przestała grać i zapalono światło
-Moi drodzy-przemówił Blaise, ledwo widząc na oczy i chwiejąc się na nogach-wypijmy toast za przyszłą młodą parę...yyy  Theo i Katie-pięciu barmanów nalewało do kieliszków najdroższego szampana jakiego mieli-  Pijemy na ich koszt!-rozległy się wiwaty na część narzeczonych. I idealnie o północy każdy uczestnik zabawy wypił za zdrowie przyszłych nowożeńców.
-Możemy... wracać ....do zabawy- z trudem wydukała Zabini i zleciał z lady.










Następnego dnia




Malfoy i Zabini słodko spali w łóżku, w hotelowym pokoju nr 267. Draco spał z głową wtuloną w nogi przyjaciela. A Blaise z kciukiem z buzi. Była 9:48, kiedy blondyn leniwie otworzył lewe oko, a kiedy zobaczył nogi i to nie swoje, przytomnie odepchnął je od siebie, tak, że ich właściciel spadł na podłogę.
-Au!-powiedział sennie Blaise
-Obudź się, o której ślub?-spytał Draco, chcąc przyłożyć rękę do głowy, która go strasznie bolała. I nagle, mignęło mu przed oczami coś dziwnego. Popatrzył na swoją dłoń, a dokładnie na środkowy palec, na którym była....obrączka!!!! W tym czasie Blaise jak oparzony zerwał się z podłogi, zapominając o śnie i zawołał:
-Co ja do cholery mam na palcu?!
















KILKA WYJAŚNIEŃ:

Tę część miniaturki pisałam ja (Lola), ponieważ Sofii była była obozie i nie miała jak pisać.
Nasi bohaterowie wybrali się do mugolskiego klubu.
Przepraszam za żółte podkreślenie Vanessa, nie wiem co się stało, zauważyłam to po publikacji i nie udało się mi zmienić.



   

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 11 Spotkanie, ślizgon i kłopoty cz. 2


Cześć:D wreszcie mamy kolejny rozdział dla Was!:* Mamy nadzieję, że Wam się spodoba. Od tego rozdziału nastąpi kluczowa zmiana Dracona ;)


Buziaki Sofii i Lola♥





-Nie uwierzę, póki nie zobacze.
-No to patrz!






Ze zdziweniem przetarła oczy, upewniając się czy nie ma halucynacji. Niestety nie. Po pokoju Wspólnym naprawdę biegał Blaise trzymając białą, koronkową nocną  koszulę Ginny.  Za nim biegała ruda, próbując odebrać swoją rzecz. Diabełek jednak zwinnie się przed nią zmykał to tu, to tam.
- Zabini przysięgam, że mnie popamiętasz ! - krzyczała Ginny
-Wiewióreczko ! Śliczna ma mordeczko ! Fatałaszki seksowne nosisz, więc się sama o to prosisz ! - zaświergotał z zadowoleniem Blaise
- Granger widzisz to co ja ? -brązowooka usłyszała szept przy swoim uchu. Odskoczyła jak oparzona, oglądając się za siebie. Kiedy zobaczyła tego wstrętnego ślizgona przewróciła tylko oczami. Prześladuje ją dzisiaj pech.
- Niestety tak Malfoy, jak widać Blaise'owi szybko się poprawiło- stwierdziła
- No tak, nieźle go załatwiłaś- mówił, ale mu przerwała
- To był wypadek! - fuknęła oburzona
- Oj Granger, Granger
- Oj Malfoy,Malfoy
- Brakuje Ci słów, że musisz po mnie powtarzać kujonie ?
- Wal się Malfoy
-Nawzajem Granger
- Mówił Ci ktoś, że jesteś nie do wytrzymania?
- Nie wytrzymasz bez dalszego prowadzenia tej rozmowy prawda ?- westchnął ciężko
-Odpuść sobie Malfoy
-Trochę szacunku szlamo !
-O co Ci tak naprawdę chodzi? Dla twojej informacji wiem, że jestem szlamą. Cieszysz się? Uświadamiałeś mi to przez wiele lat.- mówiła, a z każdym słowem czuła napływające łzy pod powiekami. Czemu akurat teraz? Czemu przy nim? Nie wiedziała. Otarła je szybko ręką i pobiegła w stronę łazienki.
Draco Malfoy stał i patrzył się za nią. Nie było mu jej żal, wcale...nie było. Nigdy nie widział, aby Granger płakała przez niego...poczuł coś dziwnego...wiedział co to jest. Czuł się winny wobec tej dziewczyny. Otrząśnij się, jesteś księciem Slytherinu do cholery!- powtarzał sobie w myślach. On jej nawet nie lubiał. Nie znał. A jednak...






                                                                           ★★★






-Ha! Mam!-krzyknęła Ginny, mocno trzymając w ręce koszulę nocną. Musiała trochę pobiegać za wstrętnym ślizgonem, ale w końcu ją odzyskała. Pomyślała sobie, że od dziś musi dwa razy sprawdzać drzwi od swego dormitorium czy na pewno są dobrze zamknięte. Raz przez przypadek zostawiła trochę uchylone i Zabini od razu skorzystał.
-Nie ciesz się tak wiewiórko i tak ci ją jeszcze zabiorę -powiedział Blaise z uśmieszkiem.-A właśnie Weasley powiesz mi co to jest?-spytał, wyciągając z kieszeni białe koronkowe majtki Ginny.
-Ty wstrętny szczurze !!!- ryknęła na cały głos ruda. Diabeł nie czekając na nic, pewien, że rozwścieczył gryfonkę do ostateczności rzucił się do ucieczki i wybiegł z pokoju wspólnego.
Biegł przez hol Hogwartu z własnością Ginny, wymachując nią na wszystkie strony, żeby każdy zobaczył. Pech chciał, że nikogo akurat nie było w pobliżu. Ale w chwile później za zakrętu wyłonił się Theodor Nott, z zamiarem spotkania się z Hermioną.Chciał od razu wpaść do Blaise'a, zobaczyć jak się czuje. Lecz zatrzymał się i zaczął przyglądał się bardzo ciekawej scenie. Zobaczył biegnącego Blaise z białymi koronkowymi majtkami w ręku, a zanim czerwoną na twarzy Ginny z nienawiścią w oczach. To właśnie to spojrzenie kazało Theodorowi odsunąć się na bok i nie przeszkadzać. Był pewny, że za chwilę ruda wyciągnie z kieszeni noże i będzie nimi rzucać w ślizgona.
-Zabiję cię!!!- krzyknęła wściekła Ginny, zamiast rzucać nożami. Właśnie kiedy wypowiadała te słowa, przed oczami Nott'a ukazał się przedmiot groźby.Przebiegła koło niego dziewczyna i po niespełna pięciu sekundach został sam na holu,nie wiedząc po co tu przychodził. Nie mógł sobie tego przypomnieć, więc poszedł do swojego dormitorium. Ślizgon i gryfonka biegli przez puste korytarze, aż w końcu Blaise zamiast biec prosto skręcił tak, że wpadł na Ginny. Dziewczyna pisnęła przerażona nie wiedząc co w nią walnęło. Po chwili leżał na niej Blaise, wgapiony jak w ósmy cud świata. Ślizgon przygniatał ją tak, że nawet nie mogła poruszyć ręki, byli tak blisko, że stykali się nosami. Chciała coś powiedzieć, ale miała wielką gule w gardle. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, a w sekundę później...jego usta dotykały jej. Chwilę trwało, kiedy Ginny oprzytomniała i zdała sobie sprawę co się dzieje. Dostała przypływu wigoru i odepchnęła od siebie Zabiniego. Zdezorientowany ślizgon nawet nie zaprzeczył, kiedy wściekła Ginny odebrała mu swoje majtki.
-Jak mogłeś to zrobić !!!!- zaczęła krzyczeć ruda na cały zamek - Ty wstrętny, parszywy, podstępny idioto !!! Pożałujesz, że mnie kiedykolwiek spotkałeś !!!- Czerwona, wściekła gryfonka pośpiesznie odeszła od Diabła, rozglądając się na boki czy nikt nie widział tego zajścia i odeszła w stronę pokoju wspólnego. Tymczasem ślizgon leżał na kamiennym podłożu, nie do końca wiedząc co się stało. Patrzył na oddalającą się sylwetkę rudej i uśmiechnął się pod nosem.
- I tak było warto -szepnął do siebie



                                                                             

                                                                            ♥♥♥






W czasie kiedy Hermiona i Draco czekali na koniec szlabanu, Harry szedł spokojnym krokiem korytarzem Hogwartu. Uśmiechał się pod nosem witając się co chwile ze znajomymi. Mimo późnej pory, można było spotkać wielu uczniów, snujących się po Zamku. Oczywiście nie dało się nie zauważyć bohatera idącego w stronę wieży Gryffindoru.  Nie było drugiego takie Czarodzieja rozpoznawalnym w tym czasie jak Harry Potter, bohater, który uratował świat. Wielu snuło domysły na to, co Potter zamierza robić po wojnie i czy się zmieni. Ritta Skitter już dawno opublikowała swój artykuł o sławnym chłopaku, jednak straciła ona już dawno wiarygodność. Prawda była taka, że gryfon wcale się nie zmieni. Urósł, stał się mężczyzną, jednak nic po za tym. Nie był zadufanym w sobie gnojkiem, chamskim głupkiem, czy innym takim. Jak to go nazywała Hermiona, to nasz Harry. To nadal jest nasz Harry. Po drodze Wybraniec minął Cho, która patrzyła się na niego zarumieniona, na co Potter sam spurpurowiał.
- Długo jeszcze będziecie za sobą tak patrzeć ? -spytała zirytowana Lavander, podchodząc do Harrego
- Długo jeszcze będziecie z Ronem tak za sobą biegać? -odgryzł się
Dziewczyna zezłoszczona, szybkim krokiem, ruszyła przed siebie.Czyżby coś się stało?-zamyślił się Wybraniec. Musi koniecznie porozmawiać z Ronem i Hermioną. Z Ronem rozmawiał codziennie, ale z Mioną już nie, jest teraz prefektem naczelnym i ma mniej czasu, ale na rozmowę z przyjaciółmi na pewno znajdzie. A tak poza tym będzie musiał się jeszcze spotkać z samymi dziewczynami i razem wymyślić plan, aby Ron odezwał się w końcu do Lavander. Znając jego mógłby czekać do nieskończoności i nic. No i jeszcze sprawa z Cho, nie może tego ciągle odkładać, musi coś zrobić. Harry w duchu postanowił, że jak tylko nadarzy się okazja porozmawia z nią, ale jeszcze przed tym z przyjaciółmi. Nawet nie zauważył, kiedy zrobiło się późno.Dochodziła już 23, kiedy gryfon skierował się w stronę wierzy Gryffindoru.Szedł dalej pogrążony w myślach, kiedy jakaś osoba przemknęła obok niego.
-Ginny?-spytał zdziwiony, jednak ta,albo go nie zauważyła, albo po prostu zignorowała. Wydawała się być wściekła.
Po chwili wyszedł także Blaise, jakby rozkojarzony.
- Co tutaj u licha się dzieje?-spytał Harry na jego widok, lecz Zabini mu nie odpowiedział, nawet na niego nie spojrzał. Zaniepokoiło go to. A jak zrobił coś Ginny? Musi się dowiedzieć co się stało.






                                                                       ★★★



Następnego dnia:



Hermiona przez wszystkie lekcje starała się nie zwracać uwagi na Malfoy'a. Miała cichą nadzieję, że ślizgon zapomniał o wczorajszej sytuacji w pokoju wspólnym. Po tym jak pobiegła w stronę łazienki i doprowadziła się do porządku, miała nadzieję, że go już więcej nie spotka. Na szczęście nikogo nie było w pokoju i spokojnie mogła przejść do swojego dormitorium. Długo nie mogła zasnąć. Nie mogła przestać myśleć o swojej chwili słabości, okazanej przy Malfoy'u. Była za to na siebie bardzo zła.Ślizgon jednak na złość, ciągle się na nią patrzył, czuła na sobie jego przeszywające spojrzenie. Po obiedzie wraz z Ginny szybko ruszyła w stronę gabinetu dyrektora. Miały już dawno porozmawiać o tym nieszczęsnym ślubie. Powiedziały hasło i weszły do środka. Jednak tam, czekała ich niespodzianka.
- Witajcie moje drogie - uśmiechnął się Dumbledor- chciałbym Wam przedstawić naszą dwójką dawnych uczniów.
- Izzaka Herbertsa i Elizabeth Well
- Bella? -spytała z niedowierzaniem Ginny
-Ginny?-spytała z kolei rudowłosa kobieta, po czym obie rzuciły się sobie w ramiona, osłupiając reszte czarodziei.