niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 14 Malfoy Ty świnio! - Czyli powrót do normalności.


WITAMY! Przyszłyśmy z kolejnym rozdziałem:3 Czy jest dobry? Uważamy, że raczej kiepski, więc wybaczcie nam. Wena zrobiło sobie jak widać urlop. No cóż, bez daleszego zanudzania, oto nasz rozdział ;)

Sofii i Lola♥



,,Dziękuję im za to,że mnie wspierają,
za to, że pamiętają.''



19 września. Pewna gryfonka o brązowych włosach właśnie skończyła morderczy bieg. Musiała wyrzucić wszystkie myśli z głowy, które od paru dni nie dawały jej spokoju. Do tego doszły jeszcze kolejne. Dziewczyna ciężko westchnęła i usiadła na trawie spoglądając na tafle jeziora. Dziś były jej urodziny. Zastanawiała się jak to będzie. Miała nadzieję, że przyjaciele nie zapomnieli o jej małym święcie. Nie liczyła na nic wielkiego, wystarczyłoby jej małe wszystkiego najlepszego no i może mały czekoladowy torcik. Chociaż... Znając Ginny na pewno wymyśli coś niesamowitego. Była już koło głównego wejścia i zastanawiała się czy nie przejść się po błoniach, gdy nagle usłyszała nerwowe szepty.
- To jest o wiele za ciężkie - jęknął głos, zapewne należący do mężczyzny
- Nie marudź, do kolacji wszystko musi być gotowe - odparł drugi z pewnością należący do kobiety.
- To nie Ty to niesiesz - odparł gniewnie niski głos
- A od czego masz różdżkę? - spytała rozbawiona kobieta. Resztę rozmowy Hermiona już nie słyszała. Brązowooka nie zwlekała i szybko się schowała. Kiedy odgłosy ucichły, wychyliła głowę, aby sprawdzić czy nikogo nie ma. Odetchnęła, nie tego się spodziewała. Najpierw dziwna skrzynia u Hagrida, teraz jacyś ludzie, czyżby coś się szykowało? Gryfonka zmarszczyła brwi. Ewidentnie coś jej tu nie pasowało, a jeszcze nie przetrawiła wczorajszej rozmowy z Nott'em. Wykradł ostatni zmieniacz czasu McGonagall. Chciał odzyskać mapę, którą otrzymał od przyjaciela, chwile przed jego śmiercią, która nastąpiła w tajemniczych okolicznościach. Przynajmniej tak jej to wyjaśnił. Mapa musiała Theodorowi wypaść, kiedy wybiegał ze swojego domu podczas pożaru. On sam nie wiedział dokładnie o co w niej chodziło. Jednak wracanie do przeszłości, może poważnie uszkodzić teraźniejszość. Dlatego sam nie wiedział jeszcze czy chce to zrobić. Hermiona była szczerze zaciekawiona co rzeczona zguba kryje. Jednak ślizgon miał racje. Takie samotne wyprawy mogą się źle skończyć, co prawda ona sama używała zmieniacza czasu, lecz na potrzeby nauki. No właśnie!
- Muszę koniecznie pójść do biblioteki - stwierdziła i z zadowoleniem, skierowała się do swojego ulubionego miejsca w Hogwarcie.






                                                                        ***







Jeden z najprzystojniejszych chłopaków w Hogwarcie, wstał dzisiaj o dziwo zadowolony. Uśmiechnął się sam do siebie w lustrze. Poprawił włosy i ściągnął górę od piżamy. Przydałoby się wrócić do ćwiczeń. W końcu niedługo miał się odbyć nabór do drużyny. Spojrzał w lustro, oczywiście nie chciał zawieść swoich fanek. Tysięcy fanek. Zaśmiał się. Jak brzmiała jedna z tych mugolskich piosenek? - zastanawiał się - A tak! Wysportowane ciało, to wcale nie za mało. - roześmiał się. - Ej chwila, skąd ja kojarzę mugolskie piosenki? - pokręcił głowę nas swoją głupotą. Dzisiaj miał naprawdę dobry poranek. Szybko się ubrał i ruszył na zajęcia, po drodze mijając znajomych. Jego myśli wciąż krążyły wokół brązowookiej gryfonki, już parę dni ją ignorował. Sam nie wiedział dlaczego. Od chwili, kiedy zobaczył jej zaszklone oczy, przez niego... Poczuł wyrzuty sumienia. Odpędził jednak od siebie te niepokojące myśli. Ona jest szlamą. Malfoy do cholery weź się w garść. - warknęła jego podświadomość. Potrząsnął głową z niedowierzaniem. Jednak z jego twarzy nadal nie schodził uśmiech. Po chwili w tłumie zauważył czarnowłosą dziewczynę. Niewątpliwie, była nią Pansy. Blondyn spojrzał na nią swoimi stalowoszarymi oczami i uśmiech znikł mu z twarzy. Jego przyjaciółką, która niewątpliwie była w nim zakochana, zmieniła swoje dotychczasowe zachowanie. On sam powinien chyba zmienić swoje. W końcu ona zna go jak nikt, no może prócz Blaise'a. Za to ich ostatnia rozmowa nie była najlepsza. Powoli podszedł do ślizgonki od tyłu i położył jej rękę na ramieniu.
- Ej, wszystko ok? - spytał tym swoim zaczepnym tonem
Dziewczyna podskoczyła i obróciła się gwałtownie. Po chwili wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie. Zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
- Czego chcesz? – spytała. Chciała, aby jej głos zabrzmiał ostro, jednak udało jej się wyszeptać tylko, to jedno pytanie. Smok westchnął. W tej chwili maska obojętności szybko zeszła mu z twarzy.
-Ej już dobrze. Jeśli chodzi o Lenę, to i tak wróciła do Granger, ta szlama mnie wykończy .- wywrócił teatralnie oczami. Na ustach Parkinson mimowolnie pojawił się nikły uśmiech. Gdyby on wiedział, co się stało z nią i Granger.
-Okej, wybaczam Ci - odparła
- Ale ja Cię wcale nie przepraszałem. Malfoy'owie nigdy nie przepraszają. - powiedział wypinając dumnie pierś. Dziewczyna spojrzała na niego z pobłażaniem.
- Ty nigdy sie nie zmienisz - zaśmiała się cicho i poczuła jak jej serce bije coraz mocniej. Spojrzała w stalowoszare oczy chłopaka i zatonęła w nich całkowici. Jej piękną chwile przerwał donośny krzyk Blaise'a.
-Smoku!! Dawaj mordę stary! - krzyczał nadchodzący brunet, który po chwili przytulał swojego przyjaciela. Draco zaśmiał się szczerze.
- Diable, ja wiem, że Cię pociągam, ale zrozum, nie przy ludziach! Zresztą ja wolę dziewczyny. - odparł rozbawiony.
-Skąd wiedziałeś kochanie? - walnął blondyna w żebra Zabini. Pansy wraz ze wszystkimi naokoło szczerze się śmiała z wyczynów tej dwójki . Jedynie Ginny stojąca niedaleko nich, nie była rozbawiona sytuacją. Słyszała jak wczoraj Blaise umawiał się z Malfoy'em na popołudnie i jedyna szansa, aby go zaprosić na imprezę urodzinową Mionki, była właśnie teraz. Ruda westchnęła ciężko i ruszyła w kierunku ślizgonów.
-Blaise....Możemy chwile pogadać?- spytała zażenowana obecną sytuacją.
Zaskoczony chłopak obrócił się w jej stronę. Od razu rozpoznał głos wiewiórki. Po chwili na jego usta wpłynął cwaniacki uśmieszek.
- Mów, ja przed swoimi przyjaciółmi nie mam tajemnic- odparł szeroko rozkładając ręcę. Pansy spuściła głowę z zakłopotaniem. Blondyn za to spojrzał na Weasley z ironicznym uśmiechem. Ginny zaczerwieniła się mocno, wiedziała co mogą pomyśleć o tym inni, jednak ogłaszanie wszystkim naokoło o imprezie dla Hermiony na pewno nie było dobrym pomysłem. Więc musiała wypowiedzieć jedno proste zdanie:
- Ale na osobności.
Właśnie po tych słowach nastąpiła fala nieskazitelnej ciszy. Szybko, jednak minęła, a zamiast niej dało sie słyszeć gorączkowe szepty i śmiechy. Ruda była już naprawdę wściekła.
-Nie macie co robić? - warknęła. - Ktoś chce jeszcze dzisiaj zarobić szlaban? - spytała donośnym głosem. Oczywiście te słowa natychmiast poskutkowały.
-Idziesz, czy nie?- rzuciła pytanie w kierunku bruneta
-Idę, kochanie, idę- zaświergotał wesoło Blaise. Czyżby mu sie dzisiaj poszczęściło? Odeszli oboje odprowadzeni czujnym wzrokiem Malfoy'a.
- Najpierw Granger, teraz Weasley, co Ci jeszcze odbije? - szepnął sam do siebie, spoglądając już za niewidoczna dwójką.








                                                                    ***





- To co chcesz mi rzec wiewiórko?- spytał z cwaniackim uśmiechem Diabełek.
Dziewczyna zmierzyła go morderczym wrozkiem. Po chwili milczenia ze zrezygnowaniem opuściła ręce. Nie było sensu się teraz kłócić.
-Robimy imprezę dla Hermiony z okazji jej urodzin.Ostatnio widać, że... - urwała, zbierając myśli - ...lubicie się. - mówiła niepewnie.- I właśnie dlatego chcemy Cię na nią zaprosić. Zabini zdziwiony spojrzał na rudą. Po chwili zrozumiał, że gryfonka nie żartuje i mówi poważnie. Czy chciał przyjść na imprezę do swojej przyjaciółki? Oczywiście, że tak. Ej chwila.. my? - pomyślał Blaise
- Wy, czyli kto? - spytał podejrzliwie.
- No ja, Harry i Ron. - odparła spoglądając na chłopaka. Zabini zaśmiał się szczerze.
- Nie wierze nasz Wybraniec oraz Łasica chcą mnie zaprosić na przyjęcie? - spytał rozbawiony
- Jak nie chcesz to nie przychodź. - warknęła, obracając się. Chłopak jednak szybko ją pociągnął ją za rękę.
- Oczywiście, że przyjdę, dziękuję za zaproszenie- odpowiedział poważnie. Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie. Intencje Blaise'a wydawały się szczere, więc po chwili wyjaśniła mu co i jak.
- Pewnie będę tam jedynym ślizgonem, co? - spytał z uśmiechem. Ruda zaśmiała się szczerze.
-Nie będziesz taki wyjątkowy, zapraszamy jeszcze Theodora - odparła z lekkim uśmiechem.
- Na Merlina, jak dobrze. -zaśmiał się. - A wiesz…- spoważniał, podchodząc coraz bliżej do dziewczyny. Ginny zaczerwieniła się po czubki uszu .Tą ciekawą, aczkolwiek straszną dla Weasley sytuację przerwał donośny głos kroków, a po chwili z zakrętu, ukazała się dobrze zbudowana sylwetka Theodora.
- O Nott jak dobrze, że Cię widzę!- uśmiechnęła się Ginny, szybko podchodząc do ślizgona. Blaise westchnął ciężko, ta mała znowu mu się wymknęła. Theodor zdziwiony przystanął przy dziewczynie. Gryfonka szybko wyjaśniła o co chodzi ślizgonowi, Nott także przyjął zaproszenie na dzisiejszy wieczór. Po zakończonej rozmowie ruda udała się na zajęcia, a chwilę za nią zaczęła iść dwójka ślizgonów, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Ten wieczór na pewno będzie ciekawy.






                                                                ***









Hermiona wyszła z biblioteki i skierowała się na lekcję z profesor McGonagall. Musiała się naprawdę spieszyć, zaczytała się w jeden z książek i nim się spostrzegła nastał czas zajęć. Nie mogła się spóźnić! Była już niedaleko. Szybko otworzyła, a raczej szarpnęła drzwi i weszła do sali. Napotkała groźny wzrok profesorki, więc cichutko poszła na swoje miejsce. Po drodze zdążyła zauważyć wredny uśmieszek jednego ze ślizgonów. Nie kogo innego jak... Malfoy'a. Usiadła w pierwszej ławce, o dziwo za ślizgonem. Blondyn wybrał specjalnie to miejsce, aby pozaczepiać trochę gryfonkę.
- No, no Granger. Nieskazitelna uczennica, się spóźniła? - syknął ślizgon, jak tylko brązowooka zajęła swoje miejsce.
- Odwal się Malfoy - odparła Miona. Nie dość, ze się spóźniła na lekcje, to jeszcze ta fretka będzie jej to wypominać.
- Nasza trójca znowu w komplecie co? - uśmiechnął się ironicznie. Harry uraczył ślizgona morderczym spojrzeniem. Za to Ron zdenerwowany od razu odwrócił się w jego stronę.
-Stól pysk Malfoy! - warknął
- Hoho, no patrzcie, wielkie zero się odezwało - roześmiał się, a wraz z nim kilku ślizgonów.
-Ron, proszę Cię, uspokój się. – Hermiona położyła dłoń na ramieniu przyjaciela. Naprawdę zdziwiły ją zaczepki ślizgona. Od kilku dni ją ignoruje, a tu nagle takie coś?  Mimo wszystko odetchnęła z ulgą. Może już zapomniał o ostatnim wydarzeniu?
-Ona, ma racje. Chcesz zarobić szlaban?- poparł dziewczynę Wybraniec.
- Co Łasico? Przyjaciele muszą Cię bronić? Jesteś taki biedny, że nawet słowa na Twoją obronę musi wypowiadać ktoś inny? - kpił Malfoy. Ron cały poczerwieniał ze złości.
- Już ja Ci pokaże Ty ślizgoński gadzie. - wysyczał rudzielec.
- Panie Malfoy, panie Weasley proszę o ciszę - usłyszeli głos profesor McGonagall i wszyscy natymiast ucichli. Mimowlnie na ustach ślizgona natymiast pojawił się uśmieszek tryumfu. Oparł się o ławę z widocznym zadowoleniem, cieszył się, że wszystko jest tak jak być powinno. Po chwili rozległo się ciche pukanie, a następnie do klasy weszła spóźniona Ginny wraz z dwoma ślizgonami. Wymruczeli przeprosiny i wszyscy udali się na swoje miejsca.
- I jak rozmowa z Weasley? - spytał Malfoy, po cichu Diabła, jak ten tylko zajął miejsce, obok blondyna.
- Całkiem dobrze. - odparł Theodor z zamyśleniem, siadając po drugiej stronie przyjaciela i odpowiadając zamiast Blaise'a. Smok zdziwiony uniósł brwi.
- Czy...
- Panie Malfoy! Proszę natychmiast się uspokoić. - zdenerwowała się nauczycielka transmutacji o czym świadczyły jej usta, układające się w tej chwili w cienką kreskę. Blondyn westchnął cicho, lecz już do końca zajęć się nie odzywał.









                                                                    ***






Hermiona szła wolnym krokiem na szlaban. Pomyśleć, że dostała go za kłótnie ze swoim wrogiem. Cieszyła się, że chłopak znowu ją zaczepiał. Powrót do normalności to z jednej strony  prawdziwa ulga. Spojrzała na Lenę, którą wzięła przy okazji na spacer. Pies zdawał się być zadowolony z faktu, że gdzieś wychodzi. Po drodze miała ją przejąć Ginny. Brązowooka na myśl o przyjaciółce posmutniała. Przyjaciele zapomnieli całkowicie o jej urodzinach.
- Oj malutka. - szepnęła uśmiechając się do psa. Na co ta odwróciła się do swej właścicielki z błyskiem w oku.
- Tak nisko upadłaś Granger, że z psem gadasz? - spytał, nadchodzący Malfoy z kpiącym uśmieszkiem. Dziewczyna natychmiast się spięła i uniosła wzrok. Jej oczy zarejestrowały tego ślizgona. Wstała i spojrzała na niego wyzywająco. O dziwo ślizgon wcale nie był nastawiony do niej wrogo. Ignorując jej bojową postawe, kucnął przy psie, a na ustach zamiast ironicznego uśmiechu, ukazał się szczery. Po chwili westchnął.

- Dobra Granger czeka nas szlaban.
- No co Ty nie powiesz. - burknęła zirytowana.
- No tak, prawie całkowicie zapomniałem, że to z Twojej winy. - odparł zamyślony.
- No wiesz! - fuknęła. - To wszystko Twoja wina. - powiedziała pokazując na niego palcem. Ślizgon uśmiechnął się ironicznie. Jak on uwielbiał ją denerwować.
- Chodź Lena, idziemy. - powiedziała pociągając psa za sobą, suczka jednak nie chciała się nigdzie ruszać z zadowoleniem trącała blondyna, aby ją pogłaskał. Brązowooka patrzyła na to wszystko z oburzeniem. Własny pies ją zawiódł.
- Zdrajca. - mruknęła, niechętnie przyglądając się poczynaniom zwierzęcia.
- Po prostu ona ma od Ciebie lepszy gust, Granger. - stwierdził zadowolony blondyn.
- Nie gustuje w narycystycznych dupkach Malfoy. - uśmiechnęła się słodko, czekając na reakcje arystokraty. Draco machnął na nią ręką. Nic mu dzisiaj nie popsuje humoru.
- A jak tam treningi, hmm..? - uśmiechnął się złośliwie. Dziewczyna zdziwiona spojrzała w jego kierunku.
- Zebrało Ci się na pogaduszki? - zmrużyła oczy.
- Ja chcę, tylko wiedzieć, czy już zdecydowałaś się zrezygnować. - powiedział, a cwaniacki uśmiech wpłynął mu na twarz.
- Prędzej za Ciebie wyjdę Malfoy!
- Da się zrobić. – mruknął.
- Chyba się przesłyszałam. - Hermiona złapała się za serce. - Przyznaj się Malfoy, brałeś coś? Upiłeś się? - zamyśliła się dziewczyna. Chłopak spojrzał na nią spod łba.
- Masz ciekawe pomysły Granger. Chętnie bym jeszcze pogawędził, a właściwie nie chętnie, ale muszę już iść, na razie Granger!
- Na razie? Co... szlaban! Malfoy Ty świnio! - Odpowiedział jej jedynie śmiech ślizgona.





                                                                             ***


Hermiona wracała wściekła ze szlabanu. Ten dupek ją rzeczywiście zostawił, a Filcha jak na złość nigdzie nie było i Malfoy'owi tym razem się upiekło. Marzyła już tylko o jednym: o swoim kochanym łóżku. Była wyczerpana. Sama musiała posprzątać wszystkie szatnie, na dodatek zapomniała różdżki, a nie chciała po nią wracać bojąc się reakcji woźnego. Przynajmniej dzisiaj zaczęła o wiele wcześniej.

- Hermiona! - usłyszała nawoływanie za sobą. - Poczekaj chwilę. - brązowooka odwróciła się i zobaczyła Ginny, która biegła w jej kierunku.
- Ginny, coś się stało?
- Jesteś mi bardzo potrzebna w Pokoju Życzeń. - powiedziała na jednym tchu ruda, kiedy podbiegła do Miony.
- A to nie może zaczekać do jutra? - spytała z nadzieją w głosie, bardzo chętnie pomogłaby rudej, ale nie dziś.
- Niestety, ale nie. Jesteś potrzebna mi teraz. - odparła Ginny, niedługo zaczynało się przyjęcie i wszyscy goście byli już na miejscu, a jej zadaniem było przyprowadzić Hermionę tak, aby nic nie podejrzewała .
- No dobrze, ale musimy się pośpieszyć, jestem bardzo zmęczona, musiałam sama dziś odrobić szlaban.
- Jak to, a Malfoy?- zdziwiła się ruda. Jako odpowiedź usłyszała prychnięcie i kilka niemiłych epitetów na jego temat.
- Zanim pójdziemy do Pokoju Życzeń, na chwilę wstąpimy do twojego dormitorium. - powiedziała szybko młodsza gryfonka .
- A po co?
- Musisz się przebrać.
- Co? A nie mogę iść ubrana tak? - spytała. Nie widziała najmniejszego sensu, aby się przebierać. Miała na sobie czarną bluzkę i dresy, a włosy uczesane w kucyk. - Czy aż tak źle wyglądam?
- Nie, ale nie będziemy same. - powiedziała Ginny, przyglądając się przyjaciółce i zastanawiając się w jakiej sukience będzie jej najlepiej.
- A kto tam jeszcze będzie? - spytała Miona, zaplatając ręce na piersiach. Coraz bardziej jej się to nie podobało.
- Harry, Ron i kilka osób- odparła ruda, wypowiadając ostatnie słowa prawie niedosłyszalnie.
- I dlatego, że będą tam Harry i Ron nie mogę iść w dresach?
- Nie, ale nie będziesz chyba chodzić po szkole w dresach, prawda? Nie wiesz, że o każdej porze dnia i nocy trzeba wyglądać jak bogini? Nie wiadomo kogo można spotkać. - mrugnęła do niej wiewiórka. Szczerze mówiąc Hermionie nie przeszkadzało, że jest teraz w dresach. Była tak wyczerpana, że było jej wszystko jedno co ma na sobie, ale chciała się jak najszybciej znaleźć w łóżku, więc odpuściła i poszła wraz z Ginny do dormitorium. Będąc w swoich czterech kątach rozpuściła włosy, przebrała się w czarne rurki i białą bluzkę z napisem: I Love my friends. Nie miała ochoty jej zakładać, zwłaszcza po tym jak Ginny przez kilkanaście minut namawiała ją żeby ubrała sukienkę. O godzinie 20: 54 w końcu dotarły pod drzwi Pokoju Życzeń. Ginny miała bardzo dobry humor, Hermiona zaś wręcz przeciwnie.
- Jesteśmy. - powiedziała ruda z szerokim uśmiechem i otworzyła drzwi. Gdy tylko Miona przekroczyła próg usłyszała głośne: „wszystkiego najlepszego!”, a tysiące balonów opadły w dół. Wyglądało to niesamowicie i byli tu jej wszyscy przyjaciele. Gryfonka bardzo się wzruszyła, nie spodziewała się imprezy urodzinowej, a ta przekroczyła jej najśmielsze oczekiwania. Gdy balony leżały już na podłodze zobaczyła ogromnego lwa z życzeniami i wtedy poleciały jej łzy z oczu.
- Oj, Miona, nie płacz. - powiedziała zatroskana Ginny i objęła przyjaciółkę.
- To wszystko jest przepiękne, dziękuje, że nie zapomnieliście o mnie. - powiedziała brązowooka, gdy doszła już do siebie i otarła łzy.
- No to co? Zaczynamy imprezkę? - zawołał Blaise, który spotkał się z falą entuzjazmu. Miona jak rażona piorunem spojrzała w stronę skąd dobiegał dziwnie znajomy głos. Nie mogła w to uwierzyć! Naprzeciw niej stał Blaise, a obok niego Theodor.
- Jak?- spytała, nadal nie wierząc własnym oczom.
- No jak to? Ostatnimi czasy zaprzyjaźniliście się, nie pamiętasz? - odpowiedziała pytaniem Ginny.
- Tak, pamiętam, ale ty...Harry i Ron...a oni ślizgoni...
- Tak, ale to są twoje urodziny i przekonałam jakoś chłopaków, aby ich zaprosić.
- Oh, dziękuje Ginny, jesteś cudowna. - odparła Miona, rzucając się przyjaciółce na szyję.
- Oj ruda, ruda jak chcesz mogę sprawić, aby ta impreza i dla ciebie była przyjemnością. - powiedział uśmiechnięty Blaise, podchodząc razem z Theo do gryfonek.
- Odwal się Zabini, chociaż tej imprezy nie zmieniaj w koszmar. - odparła Ginny i poszła do Luny.
- I jak, zaskoczona? -spytał Nott.
- Tak, bardzo. Nie spodziewałam się imprezy, a tym bardziej nie was na niej.
- Tak, my też nie spodziewaliśmy się zaproszeń, musieliśmy przyjść, nie mogliśmy przegapić takiej okazji. - odparł Theo z uśmiechem na ustach.
- I co, jak wam się podoba? -spytała Hermiona, z nadzieja, że odpowiedź będzie twierdząca.
- No, muszę przyznać, że twoi przyjaciele dobrze się spisali i na szczęście nie zapomnieli o ognistej, nie wiem ile bym wytrzymał bez niej wśród samych gryfonów.
- Dałbyś radę, nie dramatyzuj. - wtrącił się Theodor
- Oj bracie, bracie jesteś jeszcze za mało doświadczony. Nie wiesz, że ognista na wszystko pomaga? Theo w odpowiedzi przewrócił oczami i zaprosił Mionę do tańca. Przetańczyła z nim dwa utwory, później tańczyła z Blaisem, Harrym, Ronem i Nevillem. Około godziny 22 do Pokoju Życzeń przyniesiono tort. Był trzy piętrowy, pierwsze i trzecie piętro były koloru złotego, a drugie - czerwonego. Namalowany był na nim duży lew, który poruszał się po całym torcie, jakby chciał go przed czymś obronić. Na samej górze tortu była figurka Hermiony z dużą książką w rękach.
- Czas na tort! - krzyknęła Ginny, a wtedy ucichła muzyka i goście zebrali się wokół. Jego krojeniem zajęły się ruda i brązowowłosa. Po zjedzeniu tortu, przyszedł czas na niespodziankę.










     

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 13 Zmieniacz czasu.


Kochani czytelnicy! Cieszymy się, że tyle osób odwiedza nasz blog.;3 Jeśli chodzi o problem z dodawaniem komentarzy, to przejrzałyśmy wszystko i teraz  powinno być już dobrze.
Dziękuję naszej becie, za poprawienie moich wypocin :P Ten rozdział pisałam sama ( ja Sofii;*) i powiem szczerze łatwo nie było. xd  No nic, sami ocenicie; ) Zapraszamy na kolejny rozdział!:)


Sofii i Lola








Jeden krok dzieli nas od dobra,
jeden krok dzieli na od zła.
Uważaj co robisz,
bo się jeszcze dużo narobisz






Minęło parę dni. Był 18 września. Przez ten czas Hermiona nie rozmawiała z Malfoy'em. Wprawiało ją to w dobry nastrój, tym bardziej, że teraz rumieniła się za każdym razem, kiedy widywała go na lekcjach. Było jej wstyd, że widział jak płacze i zrozumiał, że to przez niego! Nie rozumiała postępowania ślizgona, bo skoro wie to wszystko, czemu nie zacznie nabijać się z niej? Dziewczynę przeszył nieprzyjemny dreszcz... Czy to nie jest jakiś podstęp? Nie wierzyła, że Malfoy się zmienił. Spacerowała po zamku bez celu. Nawet na szlabanie, który odbywali codziennie, nic nie mówił. Westchnęła. Na czole dziewczyny pojawiły się zmarszczki. „Co on kombinuje?” - przeszło jej przez myśl. W dodatku dzisiaj nie widziała jeszcze Ginny, ani Harry'ego i Rona... Czuła, że potrzebuje teraz swoich przyjaciół. Nerwowo kręciła się tam i z powrotem. Jej piękne, długie włosy kołysały się w rytm jej kroków. Przygryzała dolną wargę, zastanawiając się, gdzie o tej porze powinni znajdować się jej przyjaciele. Po chwili namysłu udała się do Wieży Gryffindoru, lecz tam ich nie było, na błoniach i u Hagrida także. Nie chciała być teraz sama, zastanawiała się, czy pójść do Theodora... Jednak głupio jej było rozmawiać z nim o Malfoy'u. Jednak ten go dobrze znał prawda? Dziewczyna spochmurniała. Oczywiste było to, że uważała Nott'a za przyjaciela, jednak... Potrząsnęła głową. Jest jej przyjacielem. Uratował ją. „Mogę go spytać nawet o tego zakichanego arystokratę” - stwierdziła i czym prędzej udała się do lochów.




 ***          




-Blaise! Ale dlaczego? -załkała Ashley po raz setny tego dnia. Diabeł miał już naprawdę dosyć. Co musiał zrobić, aby ta dziewczyna wreszcie zrozumiała, że między nimi koniec? Zmusił się do lekkiego uśmiechu i spróbował jeszcze raz.
-Ashley, skarbie zrozum, nie pasujemy do siebie, zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie - powiedział patrząc jej w oczy. Oh, na Salazara! Kobieto ja wiem, że jestem najwspanialszy, najlepszy, NAJSEKSOWNIEJSZY, lecz pewien pocałunek z wiewiórką, która całuje o wiele lepiej niż Ty, dał mi do myślenia - stwierdził ślizgon w duchu.
- Ale... Alle jjak too... - szlochała dziewczyna.
Diabeł zaniepokojony rozejrzał się po korytarzu. Wielu uczniów z zaciekawieniem przysłuchiwało się ich rozmowie. Zabini zaklął cicho. Powoli obrócił się w stronę dziewczyny, starając się zachować spokój. Smok miałby niezły ubaw, gdyby go teraz widział.
- Kotku nie rób scen. - szepnął - Raz dwa kogoś sobie znajdziesz - uspokajał dziewczynę. Miał nadzieję, że dzięki temu ta, na pozór inteligentna ślizgonka da mu wreszcie spokój. Niestety, mylił się.
- Jak zaraz tego nie odwołasz, to zobaczysz jakie sceny zacznę Ci robić!! - krzyczała wściekła ślizgonka. Diabeł wybałuszył oczy, po chwili jednak wziął się w garść i zirytowany podniósł głos. Nie wiedział, co go za to później czeka...
- Niech to do Ciebie w końcu dotrze. Z nami koniec! - krzyknął i odszedł jak najszybciej.
- Pożałujesz tego! - warknęła dziewczyna.
Zabini, ani trochę nie przejął się groźbami ślizgonki, podniósł jedynie rękę i wystawił jej środkowy palec na pożegnanie. Z cwaniackim uśmiechem skierował się do lochów, miał do pogadania z drużyną, a pewna blondynka, która była ich kapitanem nieźle by się wściekła, gdyby dzisiaj opuścili trening. W pobliżu lochów napotkał zdenerwowaną Granger. Uśmiechnął się na jej widok.
- Mionka, jak dobrze Cię widzieć - zagadnął ją wesoło, dziewczyna z wyraźną ulgą ruszyła w jego stronę.
- Cześć Blaise, jak u Ciebie ? - uśmiechnęła się. Teraz bez problemu mogła poprosić o pomoc Diabła. Nie musząc nawet wchodzić do salonu ślizgonów.
- W porządku, nasza ulubiona blondynka, dzisiaj szaleje- zaśmiał się Zabini
- Masz na myśli Malfoy'a?- spytała, zaczynając bawić się włosami. Wspomnienie o ślizgonie drażniło ją bardziej niż się tego spodziewała.
- O taak, niestety. Zapowiada się dziś ciężki trening. - westchnął Blaise - A co Ty tutaj właściwie robisz? - spytał z ciekawością. Zauważył, że z dziewczyną jest coś nie tak. Hermiona wydała się spięta.
- Muszę porozmawiać z Nott'em - odparła dziewczyna, zmuszając się do uniesienia kącików ust.
- A i dlatego tutaj stoisz. Czatujesz na niego - zaśmiał się - Czyżby jakiś romans? - spytał poruszając sugestywnie brwiami.

- Przestań. - zarumieniła się Hermiona - Potrzebuję jego pomocy.
- No już, już, ja i tak wiem swoje - zaśmiał się - Ale w porządku, zaraz go przyprowadzę - powiedział puszczając jej oczko.
Dziewczyna pokręciła głową. Blaise to ma pomysły. Zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna jednak poprosić jego o pomoc... Nie no, czy ona właśnie chce poprosić Nott'a i Zabiniego o pomoc przy Malfoy'u? - jęknęła w duchu. Niby co takiego powie jej Theodor? Wyśmieje ją pewnie. To, że ją uratował i zwierzał się jej, niczego nie dowodzi... Ale jak się zaczęła przyjaźń jej z Harry'm i Ronem? Blaise też bardzo się o nią martwił i pomagał jej. Merlinie co robić? Po chwili ku niej nadszedł Theodor z Diabłem, który zaczął głośno śpiewać.
- Miona i Theodor w Pokoju Życzeń się spotykają i ciekawe rzeczy wyprawiają! - śpiewał.
- Blaise! - krzyknęła Hermiona, a jej oczy ciskały błyskawice. Spojrzała na Nott'a, lecz ten tylko uśmiechnął się lekko.
- Nie zwracaj na niego uwagi – powiedział spokojnie, po czym wyciągnął dłoń na przywitanie. Dziewczyna zdziwiła się na ten gest. Widać Theodor był prawdziwym dżentelmenem.
- Myślałam, że ślizgoni...- zaczęła Miona zawstydzając się, że osądza przyjaciela o coś takiego.
- Może inni- oburzył się Theodor. Jako jeden z nielicznych ślizgonów, nie przywiązywał wagi do czystej krwi.
- Miony, my to te wspaniałe wyjątki- wyszczerzył się diabeł, po czym skłonił się.
- O moja pani! - zawył jak już pocałował jej dłoń. Kilku ślizgonów przechodzących obok nich spojrzało z szokiem i oburzeniem na tę scenę. Hermiona jednak, wcale ich nie zauważyła i zaczynała się rozluźniać. Wystąpienie Diabła rozbawiło ją.
- Dobra zmykaj już Diabełku - odparła, machając na niego ręką.
- Już mnie wyganiacie?! - powiedział, udając, że ociera łzy.
-Oczywiście, że... - zaczęła Miona, lecz Blaise jej przerwał - Rozumiem, rozumiem, tylko spokojnie tam, nie chcę zostać wujkiem! - krzyknął zaczynając biec do lochów. Kto wie, co Hermionce strzeli teraz do głowy.
- Ah ten Blaise. - Theodor pokręcił z rozbawieniem głową.
- Taak... - odparła trochę zdenerwowana - Może się przejdziemy?
Theo pokiwał głową. W milczeniu udali się na błonia.


                                                  ***

-Jesteś pewny, że to wszystko wypali? - zapytała Ginny.
-Pewnie, Mionka na pewno ucieszy się z imprezy na swoje urodziny- stwierdził z przekonaniem Harry.
- Na Merlina, tak się cieszę, że jej urodziny wypadają już jutro. Jeszcze jeden dzień i chyba bym zwariował - mruknął Ron.
Wszyscy troje siedzieli w Pokoju Życzeń, kończąc dekoracje. Od tygodnia starali się, aby wszystko wypadło idealnie. Następnego dnia wieczorem, wszyscy mieli się zjawić punktualnie o 21 w Pokoju Życzeń. Ginewra z zaciekawieniem patrzyła na swojego brata. Niedawno opowiedzieli mu swój plan dotyczący jego i Lav. Rudy był trochę zirytowany, myślał bowiem, że przyjaciele w niego nie wierzą, ale w końcu zgodził się na ich propozycje. Gryfonka jeszcze raz analizowała wszystko po kolei, wracając do urodzin Hermiony. „Wszyscy zostali już zaproszeni na imprezę, poza... No tak!” - rudowłosa osóbka trzasnęła się dłonią w czoło. A co z dwoma ślizgonami? Malfoy'a nawet nie brała pod uwagę... Jednak Theodor uratował jej przyjaciółkę, a Blaise bardzo się o nią martwił... I zachowuje się wobec niej dobrze... Hermiona pewnie chciałaby, aby ta dwójka była na jej urodzinach. Ginny ciężko westchnęła. Po ostatnim incydencie unikała Blaise'a jak ognia, a teraz wychodzi, że będzie musiała go zaprosić. Poruszyła się niespokojnie, robiąc kwaśną minę. Już widziała zadowoloną twarz Zabiniego jak się z niej nabija. Jeszcze jedna sprawa... Jak o tym wszystkim powiedzieć chłopakom? Pokręciła głową i wypowiedziała ostatnie zaklęcie. Spojrzała na cały efekt. Kolorowe balony, bo chyba tak się nazywały z tego co mówił Harry, były przyczepione do sufitu i w odpowiednim momencie Potter miał sprawić, aby spadły na dół. Na środku sali był podwyższony parkiet, a po prawej stronie stały kanapy i stoliki. Za parkietem znajdował się barek, gdzie goście mogli zamawiać picie oraz jedzenie. Wszystko było zrobione w kolorach domu Lwa. W dodatku za pomocą kilku prostych zaklęć, co jakiś czas znikąd pojawiał się Olbrzymi Lew ciągnący za sobą napis: „Wszystkiego Najlepszego Miona!”
- A co z tortem? - spytał Ron.
- Już załatwiłem to w kuchni ze skrzatami - odparł Harry.
- Czyli wszystko gotowe - ziewnął rudzielec.
- Nie całkiem. - westchnęła Ginny - Pamiętacie kto uratował Mionę, kiedy... Wiecie?
- Tak - odparli oboje, patrząc niepewnie na Ginny. Ronaldowi nadal trudno było uwierzyć jakim cudem Nott zdobył się na to, by ochronić jego przyjaciółkę. Był pewny, że to jakiś podstęp. Harry, jednak myślał całkowicie inaczej od swojego przyjaciela. Wierzył w szczere intencje Nott'a i wiedział, że ma u niego dług, za ocalenie Hermiony.
-Myślę, że jego także powinniśmy zaprosić.
- Co?! - wrzasnął Ron - Ginny, czy Ty się dobrze czujesz?! Zwariowałaś?! Przecież to ślizgon!
- I co z tego?! - krzyknęła - Przez to, że jest ślizgonem, mam nie zaprosić go na przyjęcie?! Jest przyjacielem Hermiony- dodała nieco ciszej Ginny.
-Jej odbiło. Harry weź coś powiedz. - zwrócił się do Potter'a.
-Uważam, że Ginny ma rację. - odparł po chwili zastanowienia Wybraniec.
- Powariowaliście? Super, uratował Hermionę, ale nie wierzę, że zrobił to bez celu. Nie wierzę także, żeby Miona mogłaby się z nim przyjaźnić. Ślizgoni to nasi wrogowie! Zapomnieliście? Może od razu spikniemy się z Malfoy'em? - warknął.
- Ron - Harry próbował go uspokoić - Jeśli Hermiona rzeczywiście się z nim przyjaźni, powinniśmy go zaprosić. Jestem pewny, że ucieszyłaby się gdyby tu był - próbował wytłumaczyć przyjacielowi.
- Może od razu zaprosimy tutaj resztę ślizgonów? Kogo brakuje do szczęścia? Zabiniego? - mruknął zdenerwowany.
- Wiesz jeśli chodzi o Zabiniego... - zaczęła nieporadnie Ginny.
- No tak! Wiedziałem! - krzyknął Rudy.
- A ten tu po co? - zdziwił się Wybraniec.
-Blaise dobrze dogaduje się z Hermioną i uwierzcie, że sama go tutaj nie chcę, ale to jej urodziny. - mruknęła ruda.
-Powinniśmy z nią pogadać. Z kim ona się zadaje?- mówił Weasley chodząc zniecierpliwiony po pokoju.
- Ron, ona może przyjaźnić się z kim zechce - westchnął Wybraniec.
- Że co? - spytał inteligentnie Ron.
- Pstro! - warknęła Ruda - Zapraszamy ich i koniec. Ja się tym zajmę - odparła i szybko wyszła z pokoju życzeń. Czekało ją ciężkie zadanie do wykonania.



***                   


Ślizgon, który idzie ramię w ramię z gryfonką, czy to nie jest okropne?” - zastanawiała się Astoria, spoglądając za Theodorem i szlamą Granger.
- Jak on może się z nią zadawać? - warczała, piłując sobie paznokcie. Mimo, że jej obiektem westchnień był Draco Malfoy, nie podobało się jej to, że jeden z najprzystojniejszych facetów w szkole właśnie przed wszystkimi uczniami udaje się na spacer z Granger. W dodatku jest ślizgonem! Gdzie jego wierność do czystej krwi? Przełożyła nogę, na nogę, poprawiając piękne, blond włosy. Po chwili znowu wróciła do piłowania paznokci. Było wielu, którzy nie potrafili oprzeć się jej urokowi. Nawet teraz kilku patrzyło się na nią z zachwytem, a dokładnie na jej wspaniale wyeksponowany dekolt, który sięgał jej aż do pępka.
- Pansy co o tym sądzisz? - spytała koleżankę, która siedziała koło niej. Nie zwracając na innych znacznej uwagi. Blond włosa ślizgonka, była przyzwyczajona, że jest w centrum zainteresowania. Dziewczyna nie odpowiedziała jej. Pogrążyła się we własnych myślach. Na widok Hermiony czuła wstyd. Powinna jej kilkakrotnie podziękować za pomoc, którą otrzymała od gryfonki. Jednak coś jej w tym nie pozwalało. No tak, ślizgońskie przyzwyczajenia.
- Na Salazara, Parkinson obudź się wreszcie! - warknęła zdenerwowana już Greengarss.
- Czego chcesz? - odezwała sie nieuprzejmie Pansy. Nigdy nie lubiła tej ślizgonki. Jej siostrę jeszcze dało się znieść, lecz ta próżna małolata wyjątkowo mocno działa jej na nerwy.
- Ona zapewne niczego, ale ja potrzebuję Twojej pomocy - powiedziała nadchodząca Ashley.


Nieco dalej,na błoniach...

- Słuchaj chciałabym Cię spytać o Malfoy'a - zaczęła Hermiona, kiedy wyszli już na zewnątrz z dala od wścibskich spojrzeń innych.
-A co dokładniej? - spytał z zaciekawieniem Theo, wsadzając ręce do kieszeni z powodu chłodu.
- Zakładał się z kimś może o coś? - pytała, udając obojętność.
- Malfoy? Nie, ostatnio nie słyszałem o żadnym zakładzie - odparł zamyślony chłopak- No, prócz Waszym.
- Naszym? - zdziwiła się Miona. - A no tak. - Całkowicie zapomniała o Qudditch'u!
-A właśnie jak idą treningi? - spytał uśmiechając się do przyjaciółki.
-Co? Treningi? Ah tak, tak. Blaise próbował mi pomóc - zachichotała dziewczyna.
-Pamiętam - zaśmiał się Theodor - Mam, wrażenie, że coś Cię trapi Hermiono - spytał po chwili.
Dziewczyna zawahała się.
- Wiesz ostatnio Malfoy dziwnie się zachowuje...-zaczęła Chłopak spiął się nieco.
-Czyli o to chodzi - westchnął, przerywając jej - Jak się dowiedziałaś? - spytał, zabierając z ziemi kamień i rzucając nim przed siebie.
-Ale o czym? - spytała podenerwowana.
- No o tym, że ukradłem McGonagall zmieniacz czasu - odparł zmieszany - Draco to odkrył i...
- Co?! - przerwała mu prawie krzycząc Hermiona - To niemożliwe...


sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 12 Malfoy co Ci jest?


A oto przed Wami długo wyczekiwany rozdział 12 :-) Mamy nadzieję, że się spodoba i że będziecie komentować


Sofii i Lola :*   




"Kto nie potrafi pytać, nie potrafi żyć"






- Nie wierze, że to Ty! - krzyknęła Wesley
 -Wy się znacie Ginny?-spytała Hermiona, nie próbując ukryć zaskoczenia
-Tak- odparła Elizabeth- Ginny to moja daleka kuzynka-mówiła wesoło
Miona przyjrzała się jej. Kuzynka Ginny była szczupła i zgrabna. Jak wszyscy w rodzinie Wesley'ów miała rude włosy. Krótko ścięte, ogniste Loki okalały jej twarz, przy czym jej błękitne oczy hipnotyzowały wszystkich dookoła. Hermiona widziała na pierwszy rzut oka, że Well nie jest spokojną osobą. Poczuła sympatie do tej żywej osoby. Uśmiechnęła się i przedstawiła jej i Izaakowi.
-Tak się cieszę, że Cię tu spotkałam Ginny- mówiła dalej błękitnooka- Oczywiście Ciebie też Hermiono,a i proszę mów mi Bello. Tak naprawdę ślub tutaj to miała być niespodzianka dla całej rodziny, także proszę nie zdradzaj rodzicom i braciom rudzielcu, że to właśnie tutaj odbędzie się mój ślub, dopóki zaproszenia nie zostaną dostarczone. Wysłaliśmy je dopiero wczoraj i wiadomo,że tak szybko nie zostaną dostarczone. Oczywiście możesz powiedzieć o tym Ronowi, zresztą z nim także chciałabym porozmawiać. Tak dawno się nie widzieliśmy... A jeszcze tyle nas czeka z tymi przygotowaniami...Oh, wpadłam na genialny pomysł! Może zechciałybyście zostać moimi druhnami?-spytała rozradowana
Dziewczyny spojrzały na nią zaskoczone. Hermiona nie wiedziała, co odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo chciała zostać druhną. Był to dla niej wielki zaszczyt, ale... Treningi do Qudditch'a, obowiązki Prefekta, nauka, Pokój Wspólny ze Ślizgonami...oraz biorąc pod uwagę ostatnie przykre okoliczności.... nie była pewna czy ma na tyle siły. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć odezwała się Ginny.
-Oczywiście! Będziesz mieć przy sobie najlepsze druhny w całym Wszechświecie-odparła Ruda przytulając kuzynkę i puszczając oko Mionie.
-Na Merlina! Cudownie! Prawda kochanie?-zwróciła się do swojego narzeczonego
-Oczywiście-odparł Herberts
Granger wydał się on czarodziejem o chłodnym usposobieniu. Był kulturalny i małomówny. Wydawał się być spokojnym człowiekiem. Ciemne blond włosy idealnie opadały mu na czoło. Był wysoki i dobrze zbudowany. W charakterze, całkowite przeciwieństwo wesołej Belli. Cóż, podobno przeciwieństwa się przyciągają prawda? Mimo wszystko tworzyli piękną parę.
 Moi drodzy, wszyscy się cieszymy z tak nieoczekiwanych wiadomości o pokrewieństwu Panny Wesley i Panny Well, jednak przydałoby się omówić szczegóły. W końcu po to tutaj przyszłyście prawda?-spytał Dumbledor patrząc z lekkim uśmiechem na Ginewre i Hermione. Obie pokiwały zgodnie głowami.
-Rozmawiałem już z resztą Prefektów- ciągnął dyrektor Hogwartu-w tym roku wszyscy uczniowie będą mieli wcześniej wyjechać do domu na święta, ze względu na remont w Zamku. Mimo, że odbudowaliśmy go całkowicie, nadal zostały drobne rzeczy, które mamy zamiar poprawiać. Na ten okres Wierzę Gryffindor'u i Pokój Wspólny Puchonów, oraz parę klas i 3 piętro pozamykamy. Postanowiliśmy, że Prefekci, oraz wybrana grupa uczniów, pojedzie do domu parę dni później niż reszta. Myślę, że rodzice nie będą mieć nic przeciwko temu. Oczywiście nie będziemy nikogo zmuszać do zostania.
-Ale panie profesorze, gdzie będziemy przez ten czas mieszkać?-spytała Hermiona
-W dormitoriach u ślizgonów lub krukonów- mówił dyrektor-Kilku gości, którzy nigdy nie byli w tych rejonach także dostaną dormitoria, a reszta osób ma zapewniony hotel, w Hogsmade-rzekł dyrektor- jeśli chodzi o przygotowywania do uroczystości, to przygotowanie ceremonii w ogrodzie przydzieliłem Prefektom z Ravenclaw i Huffelpuff. Wy za to, wraz z Panem Malfoy'em i Zabinim, będziecie się zajmowały gośćmi. Liczę na Was-odparł dyrektor przyglądając się gryfonką. Obie dziewczyny ze zdziwieniem wpatrywały się w dyrektora.
- To wszystko załatwione! Oczywiście będziecie musiały ze mną pójść do sklepu i wybrać suknię ślubną i tego typu rzeczy- mówiła z uśmiechem Well. Brązowooka sama uśmiechała się, kiedy słuchała paplaniny Belli. Kto wie ? Może być ciekawie.














Jednak kiedy wyszła z gabinetu dyrektora nie była już taka pewna.
-Wiem co mi powiesz-odezwała się Ginewra, wyrywając ją z zamyślenia- Widziałam, że chciałaś odmówić, ale to jest nam potrzebne. Wiem, że będziemy mieć nowe obowiązki, ale przyda nam się rozrywka. Nie gniewaj się na mnie-odparła źle intepretując jej poważną minę.
- No tak, ALE nie powinnaś za mnie podejmować żadnych decyzji-powiedziała wracając do sytuacji z Bellą i druhnami, marszcząc czoło- Wiesz ile my mamy teraz nauki?! Nie dość, że jest sprawa z Pansy, to jeszcze obowiązki Prefekta, a Ty nie pytając mnie o zdanie zgadzasz się-fuknęła spoglądając na przyjaciółkę, którą opuszczał dobry humor i wydawała się być jakaś nieobecna.- Ginny co się dzieje? W ogóle mnie nie słuchasz-prychnęła
-Przepraszam, przypomniałam sobie o pewnym wydarzeniu-zaczerwieniła się ruda
Granger uniosła pytająco brwi, czyżby coś ją ominęło?
-Bo wiesz...wczoraj jakoś obie nie miałyśmy na nic czasu...i nie zdążyłam Ci powiedzieć, że... całowałam się z Zabinim- wyszeptała Wesley czerwieniąc się, o ile to możliwe jeszcze bardziej
- Ccoo?-Brązowooka była w szoku- Ale jak? Gdzie? Kiedy?!-pytała podnosząc głos
-Wczoraj jak zabrał mi moją nocną koszulę-mruknęła- wpadłam na niego i mnie pocałował, a ja, a ja mu oddałam ten pocałunek! Nie wiem co mi się stało! Jak go dopadnę, to go uduszę! Na Merlina!-wykrzyknęła
-Ty żartujesz prawda? Specjalnie zmieniasz temat ?-zaniepokoiła się Granger
-Nie-odparła poważnie Wesley
-To skoro jesteśmy już na tym etapie, to wczoraj Draco widział, jak płacze po tym, jak nazwał mnie po raz kolejny szlamą-mówiła wywracając oczami, ale w oczach widać jak przez chwilę zaiskrzyły łzy
-Oh Mionka- wyszeptała Wesley zatrzymując się i przytulając przyjaciółkę-nie przejmuj się tym-szepnęła jej do ucha
- O, cześć dziewczyny!-powitał je uśmiechnięty Harry wychodząc z za rogu korytarza-Dobrze, że Was spotkałem, musimy pogadać-odparł poważnie
Gryfonki spojrzały na niego zamieniając się w słuch.
-Musimy wreszcie ustalić plan działania w związku z Ronem. Bo zaczyna być już coraz gorzej-westchnął
Hermiona uśmiechnęła się.
-Wkraczamy do akcji-powiedziała głośno










Dzień był naprawdę piękny. Delikatny wietrzyk owiewał osoby znajdujące się na błoniach. Słońce świeciło jasno, otoczone przez parę białych chmurek. Uczniowie z chęcią wychodzili na świeże powietrze korzystając z ostatnich ciepłych dni w tym roku.Widać było uśmiechnięte twarze dziewczyn otoczone przez grupkę chłopaków, a także zaczytanych uczniów, szykujących się do następnej lekcji, siedzących w cieniu drzew. Wszyscy byli radośni i szczęśliwi. Dean strzelał fajerwerkami z podobiznami nauczycieli, które kupił w sklepie braci Wesley. Wszyscy zachwycali się kolorowym podobiznami. Jedna, jedyna osoba posiadała tylko zły humor w tamtym momencie. Był to Draco Malfoy. Przez cały dzień nie mógł myśleć o niczym innym jak o Granger. Czemu? No właśnie czemu? Nie wiedział, ubrany w drogi dres, mijał uczniów udając się na boisko do Qudditch'a. W ręku trzymał najnowszy model miotły, którą dostał od ojca. Śmigała jak błyskawica. Widział, że jedyne co go odstresuje i może pomoże pozbyć się z głowy nieznośnej gryfonki to właśnie latanie. Czyli to co poza Ognistą i dziewczynami uwielbiał najbardziej. Przechodząc nie zwrócił nawet uwagi na osobnika stojącego z markotną miną nad jeziorem. Był to Ron Wesley.
-Weż się idioto w garść-mruczał do siebie, zerkając z ukosa na stojącą niedaleko Lavander.
Dobra idę,nie no co ja gadam-walczył z myślami i z samym sobą, przeczesując włosy palcami. Z markotną miną mijając Dracona Malfoy'a, który spojrzał na niego i już miał rzucić jakąś kąśliwą uwagę, kiedy Ronald całkowicie go ignorując, poszedł dalej swoją drogą.
-To już szczyt wszystkiego-mruczał do siebie Malfoy- Nawet Wesley nie widzi, że idę koło niego-myślał zirytowany. Po chwili dotarł na miejsce, ale zobaczył, że nie jest sam. Na miotle siedział już jego...znaczy siedziała. Siedziała?!
-Pansy?!-krzyknął, był pewny, mimo, że osoba ta latała wysoko nad nim nie było wątpliwości. Genialnym wzrokiem szukającego od razu rozpoznał ją i jej miotłę, która należała do Zabiniego.











Hermiona wyszła wolnym krokiem z zamku i w zadumie spoglądała na wszystkich dookoła. Wiedziała, że koniecznie powinna pójść w tej chwili do biblioteki, ale całkowicie opuściły ją siły. Razem z Harry'm i Ginny obmyślili jak zachęcić Rona do działania. Jeszcze dzisiaj mają mu przedstawić cały plan. Z uśmiechem wyobrażała sobie reakcje przyjaciela. Kto by pomyślał, że wszystko tak się skończy ? On i Lavander. Ginny i Blaise. Brązowooka skierowała się w stronę jeziora. Bardzo by chciała by Blaise i Ginny się zeszli. Zatrzymała się. Ona chce by jej przyjaciółka związała się ze ślizgonem ? Czy świat zwariował ? Westchnęła. Naprawdę polubiła Blaise'a i Theodora. Traktowała ich jak przyjaciół, ba miała ich za przyjaciół... ale czy na pewno ? Nie powinna być ostrożniejsza ? Czy nie za dużo tych pytań? A co z Pansy ? Co z tajemnicą Theodora? Te pytania nie dawały jej spokoju. Wydawało się, że minęły miesiące, a minęło zaledwie parę tygodni. Usiadła spokojnie, zauważając po chwili, że nie jest sama. Nieopodal siedział...Draco Malfoy.
Po widoku Pansy na miotle, Smok odszedł. O dziwo nie rzucił jej żadnej ciętej uwagi, ani nic, ale ostatnio ślizgonka zaczęła się dziwnie zachowywać i wolał jej teraz nie przeszkadzać. Chciał pobyć teraz sam, poukładać swoje myśli, jednak mu się to nie udało, bo obiekt jego myśli akurat spoglądał w jego kierunku.
- Malfoy jest tyle miejsc w Hogwarcie, a Ty musiałeś znaleźć się właśnie tu ? -warknęła Hermiona wstając
- Granger, pyskata jak zwykle. O uważaj jak wstajesz, bo spódniczka Ci się podwija-uśmiechnął się złośliwie
Hermiona zarumieniła się na te słowa. Czy on zawsze musiał wyprowadzać ją z równowagi?
- Nie masz nic lepszego do roboty Wielki Księciu Slytherinu ?- spytała z sarkazmem
-Niestety Granger, będę musiał zostać tu chwile i znosić Twoją brzydotę
- A co kolejna ciekawa zdobycz Ci uciekła ? -syknęła
- Wątpisz w moje talenty ? Każda chce być moja, są nawet zapisy i zakłady, którą wybiorę pierwszą. Zdziwiona ?
Miona przewróciła oczami z grymasem obrzydzenia na twarzy.
- Dzięki Merlinowi Malfoy, że są jeszcze takie dziewczyny, które widzą, jaki jesteś.
- Czyli jaki ? Słodki ? Zabawny ? To chciałaś powiedzieć Granger ?- spytał zbliżając się do niej. Gryfonka zagotowała się ze złości.
- Nie. Za to jesteś paskudny, kłamliwy, tchórzliwy, wredny, sarkastyczny, obrzydliwy, podły, skupiony tylko na sobie, złośliwy, BRZYDKI, gburowaty, ohydny, denerwujący, irytujący, BRZYDKI, mający innych za nic, zarozumiały, dziwaczny, nudny, BRZYDKI- wycedziła
- Hoho Granger, nie przesadzasz przypadkiem ?-spytał uśmiechając się ironicznie. Uwielbiał ją denerwować.
Brązowooka nie wytrzymywała, on wyraźnie z niej kpił.
- To do zobaczenia Granger, a i nie płacz już więcej z mojego powodu-mówił puszczając jej oko na pożegnanie i odchodząc szybko, nie dając całkowicie czerwonej dziewczynie dojść do słowa.
-Malfoy co Ci jest ? - spytała spoglądając za nim. Cała ta rozmowa, niby taka sama, a jednak inna. Ani razu bowiem, nie nazwał ją szlamą.
















Libster Award po raz 2 ; O

Po raz drugi Libster Award kochani:D ( nie było wcześniej czasu, aby to dodać xd)

●Najgłupszą rzecz, jaką zrobiłaś w życiu?

Sofii: Niech niektóre rzeczy pozostaną tajemnicą xd
Lola:Taak lepiej będzie jeśli nie ujrzą światła dziennego.


● Niespełnione marzenia z dzieciństwa ?

Sofii: Nie mogę sobie żadnego teraz przypomnieć O.o
Lola: Nie pamiętam

● Szaleństwo, które zawsze chciałaś zrobić?

Sofii : Skok na bandżi *.*
Lola: Pływać w wielkim basenie wypełnionym czekoladą :D

●Film będący ekranizacji książki, który najbardziej Cię rozczarował?

Sofii: Czerwień Rubinu; c ( nie jest dostępny na razie w polskiej wersji)
Lola: Potwierdzam, film był totalną katastrofą

●Wolisz kiedy książka ma okładkę filmową, czy oryginalną?

Sofii: Zależy xd
Lola: Zależy jaka książka

● Najśmieszniejszy cytat z książki ?


Sofii: To nie książka, ale płakałam ze śmiechu jak czytałam blog Diabelska Wpadka :" Gdzie Diabeł mówi Dobranoc ";)
Lola: Na pewno trochę ich było, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć :)

●Twój ulubiony przedmiot w szkole?

Sofii : Biologia ; D
Lola: Historia :)


●Gdybyś mogła być postacią z książki, to kto by to był?

Sofii: O hmmm... Miona, Gwendoyln, America *.* nie dam rady wybrać jednej z nich xd
Lola: Laurel, Joanna, Lizzy, Emma za dużo postaci, bym mogła się zdecydować na tylko jedną

● Czy wiążesz swoją przyszłość z pisaniem ?

Sofii: Mam taki zamiar; 3
Lola: Możliwe, że kiedyś w przyszłości :-)

●Czy jest taka postać filmowa, którą chciałaś sama zagrać?

Sofii:America: D
Lola: Nie, nie mam takiej

●Piosenka, która wywołuje u Ciebie najwięcej wspomnień?

Sofii: John Newman - Love Me Again
Lola: Apocalyptica - Not strong enough i I don't care


Nominujemy Onnawen- http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

Pytania :
1. Która postać, najlepiej do Ciebie pasuje?
2.Ulubiona część Harry'ego ?
3. Największe marzenie?
4. Gdybyś mogła spotkać się z dwoma osobami, które grały w filmie, o Harry'm, to kogo byśwybrała?
5. Kogo najbardziej nie lubisz z bohaterów HP?
6. Do jakiego domu należysz?
7. Co cenisz w ludziach?
8. Czemu piszesz blog?
9. Czego nigdy byś nie zrobiła?
10. Robisz impreze, kogo zapraszasz z HP ? ( 3 osoby )

niedziela, 28 września 2014

Miniaturka: Zaobrączkowanie ślizgonów cz.3


A oto długo wyczekiwana trzecia część miniaturki. Mamy nadzieję, że się wam spodoba, pisałam ją ja (Lola) z poprawkami Sofii, bez których ta część nie miałaby rąk i nóg. Mamy nadzieję, że docenicie ogrom włożonej w nią pracy i będziecie komentować :D



Sofii i Lola




TO NIE JEST OSTATNIA CZĘŚĆ MINIATURKI;)










Zegar wybił 9:10 kiedy Hermiona wybudziła się ze snu. Głowa pękała jej niemiłosiernie. Kiedy ostatnim razem tyle wypiła? Znała odpowiedź, nigdy. Brązowooka znajdowała się w hotelowym pokoju. Dostrzegła ściany pomalowane na beżowo, kanapę w kolorze mlecznej czekolady, mały stolik, dwie szafy, drzwi i duże lustro. Sama leżała w białej pościeli na mięciutkim materacu. Dostrzegła, że w łóżku nie jest sama. Delikatnie pociągnęła za kołdrę i z ulgą odkryła, kim jest  osoba znajdująca się obok. Była nią Ginny!
-Rudzielcu, obudź się- mówiąc to potrząsnęła przyjaciółką.- Za niedługo...-urwała, bo z przerażeniem odkryła, że ma na środkowym palcu pierścionek! A dokładniej obrączkę!!!
-Co? Co się dzieje? - spytała sennie ruda, obracając się do Miony.- Hermi ?
-Ja...ja...mam...-wydukała wstrząśnięta brązowooka
-Miona?-spytała zatroskana Ginny już całkowicie wybudzona. W końcu nie codziennie jej przyjaciółka się jąka, a jak już to musiało się wydarzyć coś naprawdę okropnego. Podążyła jej za wzrokiem i była nie mniej wstrząśnięta. Popatrzyła na swoje palce i wydała stłamszony krzyk. Dziewczyny potrzebowały długiej chwili na oprzytomnienie, kiedy zdołały pojąć co mają na palcach popatrzyły na siebie z przestrachem.








8


-Jestem za młody na małżeństwo!-mówił Blaise, kiedy razem z Draco zdążyli już oprzytomnieć z szoku, jakiego dokonała obrączka na palcu. Wzięli po porcji eliksiru na kaca i teraz omawiali swój problem- Wczoraj świętowaliśmy Ostatnią Noc Wolności Theo, a dziś sami mamy obrączki! Nawet nie wiem jak ma na imię moja....żona- ostatnie słowo ledwie przeszło mu przez gardło-A co jak to striptizerka? A jak okaże się, że...
-Uspokój się Blaise-warknął Malfoy, któremu też nie podobał się fakt, że ma żonę, ale w przeciwieństwie do Zabinie'go nie miał zamiaru panikować- Znajdziemy jakoś te dziewczyny, rozwiedziemy się z nimi i koniec.
-A jak one nie będą chciały rozwodu?!
-Znajdziemy sposób aby je przekonać-powiedział Draco, na co oboje się uśmiechnęli.-O której godzinie zaczyna się ślub?
-O 12:30, ale Theo kazał nam być o 12:15-odparł Blaise ziewając
-Jest teraz 10:39, mamy dość czasu aby się przygotować- powiedział zamyślony Draco
-Nie wiem jak ty, ale ja mogę iść tak- mówiąc to Zabini wstał z łóżka, na którym wcześniej siedział, wyprostował się i dumnie podniósł podbródek
-Ten widok na pewno odstraszy twoją żonę i przekona ją do rozwodu-powiedział Malfoy spoglądając na przyjaciela z kpiącym uśmieszkiem. Draco miał rację, Blaise wyglądał tak jakby właśnie wyszedł z oddziału narkomanów, włosy sterczały mu w każdą stronę, oczy miał przekrwione, a pod nimi doły. Bluzkę miał całą przylepioną do ciała, spodnie jak u klauna, na lewej stopie nie miał skarpetki, lekko chwiał się na boki i śmierdział mieszanką potu i alkoholu. -Lepiej się ogarnij, bo odstraszysz wszystkich naokoło-dodał i poszedł w kierunku łazienki. Puścił wodę i wszedł pod prysznic. Nie mieli łatwej sytuacji. Mają żony. Na Merlina! Koszmar jakiś. Wiedział,że nie powinni byli iść  do baru,w którym znajdowali się mugole.Jednak jako przyjaciel,chciał zrobić coś dla Nott'a. Teraz zdecydowanie tego żałuje. Prysznic szybko go orzeźwił. Powinni się zastanowić. Tak! Co wczoraj robili? Byli oni, stryptizerki,kilkunastu innych ludzi... Ah. Wieczór Panieński Kate! Te dziewczyny,to z nimi mogli... do licha .. czemu nic nie może sobie przypomnieć?! Potrzebna jest myślodsiewnia. Tak,o to chodzi. Ma przecież jedną u siebie w domu.Owinął się w ręcznik i dumnym krokiem wyszedł z łazienki.
-Stary ciesz się,że jesteś moim przyjacielem,bo inaczej byś zginął- mówił uśmiechając się w swój Malfoy'owski sposób.












Dziewczyny przygotowując się do ślubu, głowy miały zaprzątane tysiącami myśli. Wypiły tyle, że wczorajsze wydarzenia pamiętają jak przez mgłę. Hermiona miała ochotę zaszyć się pod kołdrą. Miała już wszystko idealnie ułożone, wyobrażenia o swoim przyszłym mężu snuła nie od dziś, że założą szczęśliwą rodzinę, że będzie go kochać nad życie...a dziś budząc się z obrączką na palcu wszystko runęło. Nie wiedziała kim jest jej mąż. Nawet nie pamięta jego imienia, wyglądu...niczego. Ma niewiele ponad 20 lat, a za niedługo będzie rozwódką. Nie tak wyobrażała sobie swoje życie, wszystko miało być inaczej...zupełnie inaczej. Im dłużej rozmyślała nad swoją sytuacją, tym bardziej chciało jej się płakać. Nie miała najmniejszej ochoty iść dzisiaj na ślub Katie i Theodora, bo w końcu jak mogłaby się razem z nimi cieszyć ich szczęściem ? Ale wiedziała, że musi się pojawić na ich ślubie, obiecała to swoim przyjaciołom, a ona zawsze dotrzymuje obietnic. Popatrzyła na swoją przyjaciółkę, zauważyła, że trzęsą się jej ręce, nie mogła się skupić prostych czynnościach. Ginny tak samo jak Hermiona była pochłonięta myślami. Próbowała odtworzyć wczorajsze wydarzenia, ale pamiętała tylko, że razem z dziewczynami wybrały się do mugolskiego klubu i na tym film jej się urwał. Nie pamiętała już niczego, kto był w środku, z kim się bawiła. Jeszcze długo po przebudzeniu myślała, że to wszystko jest złym snem, że zaraz się wybudzi. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Za każdym razem, kiedy patrzyła na obrączkę zbierało jej się na łzy, próbowała ją ściągnąć, ale nie mogła, miała zbyt opuchnięte palce. Najchętniej zaszyłaby się gdzieś, najlepiej w łóżku i nie wychodziła z niego przez cały dzień i jeszcze dłużej. Ale niestety nie mogła tego zrobić, musiała pójść na ślub, bo inaczej Katie by jej nie darowała.
-Gotowa?- spytała Hermiona, kiedy razem z Ginny przebrały się w sukienki, umalowały, zrobiły fryzury i założyły buty.
-Tak, możemy już jechać-odparła cicho ruda. Była już 12:00, dziewczyny musiały w 15 minut podjechać pod Croydon Minister, gdzie miały się spotkać z Luną, Alicją, Angeliną, Vanessą i Katie oraz z innymi zaproszonymi osobami. Zeszły na dół przed hotelem i zauważyły mężczyznę w średnim wieku, który dał im znak, żeby podeszły. Czekał na nie, aby zawieść je pod kościół. Przez cała drogę niewiele się do siebie odzywali, choć mężczyzna o imieniu John zagadywał ich, ale Miona i Ginny udzielały mu krótkich odpowiedzi. Kiedy w końcu dojechali na miejsce przed kościołem były już obecne wszystkie druhny. Croydon Minister okazała się być średniowieczną katedrą w bardzo dobrym stanie. To Katie chciała mieć ślub w kościele, a Theo zgodził się na to, by zadowolić swoją narzeczoną. Lecz dziewczyny nie podziwiały katedry, tylko starały się lekko uśmiechnąć na widok Luny, która właśnie do nich podbiegała.
-Oh, dziewczyny jak dobrze was widzieć- powiedziała Luna po przytuleniu swoich przyjaciółek
-My się też bardzo cieszymy- powiedziała Hermiona, bardzo lubiła Loovegood, ale dziś nie była w nastroju na uśmiechy, okrzyki radości i tym podobne.
-Wczoraj był najlepszy wieczór w moim życiu, choć szkoda, że prawie nic z niego nie pamiętam- Luna w przeciwieństwie do Miony i Ginny miała doskonały humor, ciągle się uśmiechała i mogłaby mówić w nieskończoność gdyby nie fakt, że właśnie nadjechała limuzyna, w której była Katie. Alicja i Angelina pomogły wysiąść pannie młodej i mocno ją uściskały
-Wszyscy goście już są, drużbowie twojego narzeczonego wyglądają nieziemsko, oczywiście Theo też i o mało nie zniósł jajka, czekając na ciebie- mówiła z uśmiechem Angelina
-Przepraszam za spóźnienie- odparła Katie z przepraszającym uśmiechem
-To co? Możemy zacząć? Mamy pięć minuty opóźnienia, ale to mało w porównaniu z moją kuzynką, która spóźniła się prawie pół godziny-zawołała Alicja
-Możemy- odparła Katie, chcąc zachować spokój i nie trząść się ze zdenerwowania. Od samego rana nie mogła myśleć o niczym innym, tylko o ślubie. Bolał ją brzuch, ręce się jej trzęsły, ale wiedziała, że kocha Theodora i chce za niego wyjść za mąż. Vanessa weszła do kościoła i dała znak Nott'owi, że mogą zaczynać. Rozległ się dźwięk skrzypiec, drzwi od katedry się otworzyły i mogły wejść druhny. Jako pierwsza szła Hermiona, za nią Ginny, Luna, Vanessa, Alicja, Angelina. Wszystkie miały małe wiązanki z kwiatów, dla brązowookiej i rudej posłużyły one jako zasłona dla obrączek. Hermiona, która też nie mogła zdjąć swojej zasłaniała ją na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy weszła do środka katedry zauważyła Theodora, który już nie mógł się doczekać widoku Katie. Był ubrany w czarny, idealnie dopasowany garnitur i wyglądał bardzo atrakcyjnie. Koło niego stał...Malfoy. Hermi nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zaczęła szybciej mrugać oczami, ale on nadal tam stał i wydawał się być niemniej wstrząśnięty od niej samej. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę nie mogąc oderwać wzroku. Miona obejrzała go bardzo dokładnie, miał na sobie czarny garnitur, który idealnie na nim leżał. Od czasów szkolnych się nie widzieli i musiała przyznać, że wyprzystojniał. Stał się bardziej męski, dobrze zbudowany, był po prostu ideałem każdej kobiety. Ale chwila, chwila to Draco Malfo'y!! Jej wróg numer jeden. Dziewczyna oprzytomniała i odwróciła głowę, aby na niego nie patrzeć. Obok Malfoy'a stał Zabini, który patrzył się na kogoś za nią. Zorientowała się, że na pewno patrzy na Ginny, a jej przyjaciółka na pewno jest w ciężkim szoku. Znów musiała przyznać, że Zabini też wyglądał lepiej niż za czasów szkolnych. Oni się pozmieniali na lepsze, a one co na gorsze? Oby nie. Nim się zorientowała, była już koło ołtarza i o mało nie potknęła się o stopień. Gdy udało jej się utrzymać równowagę ustawiła się na swoim miejscu i czekała na kolejne dziewczyny, próbując powstrzymać się od patrzenia na Draco. Nie wiedziała czemu, ale musiała na niego jeszcze raz spojrzeń, jakby to on mógł odpowiedzieć na jej pytanie kim jest jej mąż. I nagle ją olśniło! przypomniała sobie, na wieczorze panieńskim, wśród gości byli też Draco i Blaise. Kiedy przeszła obok niej Ginny, Hermiona wiedziała, że jej przyjaciółka jest w szoku  i jest pod wrażeniem ich wyglądu. Po Ginny pryszła Luna, a za nią pozostałe druhny, kiedy Katie wchodziła do kościoła wyglądała przepięknie, trzymając za rękę swojego tatę. Wszyscy goście powstali, a w oczach Theo można było dostrzec zachwyt. Katie wraz z ojcem nie śpiesznym krokiem podeszli do ołtarza, a wtedy pan Bell podał rękę swojej córki Theodorowi. Przyszli państwo młodzi podeszli do księdza, który stał pomiędzy drużbą, a druhnami, aby złożyć przysięgę małżeńską.
-Moi drodzy-zaczął ksiądz- spotkaliśmy się tutaj aby przypieczętować związek dwojga młodych ludzi przed Panem i gośćmi. Więc pytam młodych: czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
-Chcemy-odpowiedzieli równocześnie Theodor i Katie, na co oboje się uśmiechnęli
-A teraz powtarzaj za mną- ksiądz o imieniu Michael zwrócił się do Theo, który trzymał za rękę Katie-Ja Theodor Nott biorę sobie Ciebie Katie Bell za żonę
-Ja Theodor Nott biorę sobie Ciebieb za żonę
-I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci-zakończył Michael
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci- zakończył Theo i włożył na środkowy palec Katie obrączkę
-Teraz panna młoda, ja Katie Bell biorę sobie Ciebie Theodorze Nott za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-Ja Katie Bell biorę sobie Ciebie Theodorze Nott za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską- mówiła panna młoda ze łzami w oczch
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci
-Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci- zakończyła Katie i włożyła na palec Theodora obrączkę, przy czym poleciała jej jedna łza po policzku
-Ogłaszam, że od teraz jesteście małżeństwem-powiedział ksiądz Michael z uśmiechem na twarzy-Możesz pocałować pannę młodą.-Nott nie czekając już na nic, odchylił welon za głowę Katie i ją pocałował. Kiedy wreszcie państwo młodzi się od siebie oderwali, mogli pójść do małego pomieszczenia aby złożyć swoje podpisy na akcie małżeńskim. Orszak prowadził ksiądz, za nim szczęśliwi młodzi, a na końcu Hermiona z Draco. Hermiona była świadkiem Theo, więc też musiała złożyć podpis, Draco występował w tej samej roli tyle, że u Katie. Trwało to zaledwie kilka minut i po chwili mogli już wyjść z kościoła. Najpierw Theo z Katie, potem Hermiona z Draco, Ginny z Blaise'm, Luna z Peterem, Vanessa z Jamesem, Alicja z Charliem, Angelina z Nicholasem, który nie był ma wieczorze kawalerski, ponieważ musiał dłużej zostać w pracy. Hermiona idąc z Draco pod rękę miała mieszane uczucia. Dawniej, jeszcze w Hogwarcie nienawidziła go, po skończeniu szkoły ich drogi się rozeszły i nie widzieli się aż do teraz. Teraz to spotkanie wywołało w niej dziwne uczucia, nie spodziewała się go tu zobaczyć. Wiedziała, że Draco i Theo kiedyś się przyjaźnili, ale nie sądziła, że przyjdzie na jego ślub w kościele. Ginny odczuwała podobnie, szła pod rękę z Blasie'm i marzyła tylko o tym aby jak najszybciej wyjść z kościoła. Nie spodziewała się zobaczyć Zabinie'go i Malfoy'a na ślubie Katie. Kiedy za Hermioną weszła do kościoła jej wzrok przyciągnęli goście, zauważyła wśród nich Harrego, Rona, Cho Chang i wiele innych byłych uczniów z Hogwartu. Dopiero później popatrzyła w stronę Theo i jego kolegów. I wtedy o mało się nie przewróciła o własną sukienkę. Najpierw popatrzyła na Draco, który wpatrywał się w Hermione, a potem na Blaise, który tak jak ona oniemiał z wrażenia na jej widok. Gdy wreszcie wyszli z kościoła państwo młodzi zostali obsypani płatkami kwiatów, a Miona i Ginny jak na komendę puściły swoich partnerów. Później nastąpiło lekkie zamieszanie, goście weselni z młodą parą mieli się udać do samochodów i każdy szukał miejsca dla siebie. Po 15 minutach udało się wreszcie wszystkim wsiąść do odpowiednich aut i orszak weselny ruszył. Hermiona i Ginny, ku niezadowoleniu pozostałych druhen, jechały razem z Harrym i Ronem, z którymi były umówione już wcześniej. Draco i Blaise jechali z drużbami.
-Dziewczyny świetnie wyglądacie- powiedział Harry z szerokim uśmiechem, kiedy już wszyscy znajdowali się w samochodzie
-Dziękujemy-powiedziała Hermiona i popatrzyła przez okno. Ginny także wydawała się być jakaś nie obecna. Pottera bardzo zastanawiało co zdarzyło się na wieczorze panieńskim, razem z Ronem nie mogli uczestniczyć w kawalerskim, ponieważ musieli być w pracy. Sądząc z tego jak dzisiaj zachowywały się jego przyjaciółki coś musiało się stać, nie wiedział tylko czy coś dobrego.
-Dziewczyny-zaczął trochę niepewnie-czy wszystko aby na pewno? Coś się wczoraj wieczorem wydarzyło?-Hermiona i Ginny popatrzył na siebie, nie chciały okłamywać Harrego i Rona, ale też nie powiedzenie im, że mają obrączki, nie byłoby z ich strony w porządku
-No dobrze- zaczęła Hermiona, po chwili- kiedy siedziałyśmy z pozostałymi dziewczynami w klubie przyszedł Theo, wraz ze swoimi kolegami. Katie była tak samo w szoku jak my, ale po chwili zdecydowali się, że możemy razem się bawić. Kiedy następnego dnia, obudziłyśmy się w hotelu zauważyłyśmy, że mamy na palcach obrączki
-Co takiego!!! -krzyknął Ron, nie mógł w to uwierzyć. Jak mogły coś takiego zrobić?! Jego Hermiona, która zawsze była idealna, przygotowana na wszystko, Ginny jego własna siostra, to nie mogło być prawdą, musiał się przesłyszeć. Harry tak samo jak przyjaciel był wstrząśnięty tą wiadomością, najpierw nie dochodziła do niego, ale potem zerknął na ręce Miony i rudej i to mu wystarczyło. Pomimo szoku jaki wywołała ta wiadomość, starał się opanować i wesprzeć dziewczyny.
-A wiecie chociaż kim są wasi małżonkowie?
-Nie, nie wiemy kto to może być-powiedziała cicho Weasle'y, patrząc się w podłogę auta
-Co! I nawet nie wiecie za kogo wyszłyście?!- pytał wściekły Ron
-Przestań Ron. Nic nie pomożesz krzykiem-odparł Harry zwracając się do niego- Pamiętaj, że dziewczyny były upite i nie wiedziały co robią
-A jeśli tylko dowiemy się kim są, natychmiast zażądamy rozwodu- zwróciła się Miona do Rona, chcąc załagodzić nieco sytuację. Weasle'y prychnął, ale nic już nie odpowiedział, siedział wpatrzony w okno, zły na cały świat.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczycie- powiedział Harry do Hermiony i Ginny, na co obie lekko uśmiechnęły się do niego.Mimo wszystko Potter nie wiedział co zrobią. Nie wiedzieli nawet, gdzie został zawarty ślub. Jeśli w mugolskim świecie to jeszcze coś, by się dało zrobić, ale jak w czarodziejskim ? To już by nie było takie proste.
Po niespełna 20 minutach jazdy ich oczom ukazała się piękna posiadłość, otoczona wspaniałą bramą, za nią był duży ogród. Na środku podwórka stała piękna fontanna z małym amorkiem. Była to letnia posiadłość państwa Nott. Wszystko tam pasowało do siebie idealnie, trawnik idealnie równy, kolorystycznie dobrane kwiaty. Kiedy samochody się zatrzymały i goście wysiedli, Theodor tradycyjnie przeniósł Katie za próg drzwi i zaniósł ją do sali, w której miała się odbyć uroczystość. Rodzina i przyjaciele poszli za nimi. Przeszli przez krótki obszerny korytarz, mogąc podziwiać wyczucie stylu właścicieli i doszli do sali weselnej. Była to bardzo duża sala, jasno oświetlona i wypełniona kwiatami. Na początku sali była scena dla zespołu, niedaleko niej były poustawiane nakryte okrągłe stoliki, było ich tyle aby każdy gość miał miejsce. Hermiona i Ginny zachwyciły się salą, oglądały ją bardzo dokładnie i jako ostatnie dotarły do swojego stolika. Był to stolik przeznaczony dla druhen i drużb. Ruda usiadła obok Charliego, a Miona obok Vanessy. Dziewczyny naprzeciw siebie miały Draco i Blaise. Po prawej stronie koło Charliego siedziała Luna, Peter, James, a po lewej koło Vanessy siedziała Alicja, Angelina i Nicholas. Gdy wszyscy wreszcie usidli na swoje miejsca, wstał pan Bell, postukał w swój kieliszek napełniony szampanem i powiedział:
-Wznoszę toast za moją piękną córkę i mojego zięcia Thodora, niech żyją długo i szczęśliwie -skończył, podniósł kieliszek do góry i wszyscy wypili toast. Jak to w toastach bywa, szampana należy wypić do końca, Miona i Ginny również wypiły, wcześniej ustaliły, że wypiją tylko szampana za zdrowie młodej pary i na resztę wieczoru trzymają się od alkoholu z daleka. Po wzniesionym toaście przyszedł czas na obiad i kelnerzy zaczęli go podawać. Obiad bardzo dziewczynom smakował, były sałatki, różne rodzaje mięsa i wiele innych pysznych dań. Po obiedzie, mniej więcej pół godziny można było porozmawiać między sobą.
-Jak wam się podobał ślub, dziewczyny?- spytała Luna, nachylając się bliżej Miony i Ginny
-Nie jestem co prawda dziewczynom, ale mnie bardzo się podobał- wtrącił z uśmiechem Charlie
-Tak, był bardzo piękny- dodała Miona z lekkim uśmiechem na ustach
-A widzicie suknie Katie, jest przepiękna i idealnie na niej leży-powiedziała z rozmarzeniem Loovegood patrząc na przyjaciółkę
-Tak, masz rację. Ciekawe gdzie ją kupiła? -spytała ruda, patrząc na pannę młodą
-Moi drodzy, czas na pierwszy taniec nowożeńców- powiedziała niska kobieta, o blond włosach stojąc na środku sali. Najprawdopodobniej pomagała Katie i Theo w organizowaniu przyjęcia -Zapraszam na środek młodą parę.-Theo wstał od stołu i zaprosił Katie do tańca. Obeszli okrągły stół i stanęli na środku stali. Została puszczona piękna francuska ballada i młoda para tańczyła wtulona do siebie i niezwracająca na nikogo uwagę. Zapomnieli o całym otaczającym ich świecie, ciesząc się własną obecnością. Po jakiś trzech minutach do stolika druhen i drużb podeszła kobieta o imieniu Jessi, która wcześniej zapowiedziała pierwszy taniec
-Teraz czas na was-powiedziała, stojąc już koło stolika- Utwórzcie sześć par i tańczcie wokół nowożeńców, później dołączą do was pozostali goście- popatrzyła na każdego siedzącego i odeszła. Jako pierwszy wstał Charlie i poprosił do tańca Lunę, ta uśmiechnięta zgodziła się i po chwili tańczyli na parkiecie. Później wstali Peter i James i poprosili Alicję i Angelinę, Vanessa została zaproszona przez Nicholasa. Przy stole pozostali tylko Draco, Blaise, Ginny i Hermiona. Widać było, że byłym ślizgonom nie śpieszy się do tańca z byłymi gryfonkami. Lecz po jakiejś minucie z ciężkim westchnieniem wstał Blaise i podszedł do Ginny
-Za chwilę skończy się piosenka i mogę z tobą ewentualnie zatańczyć- powiedział i wyciągnął do niej rękę
-Równie dobrze mogę tu posiedzieć -odparła dumnie ruda
-Nie, nie możesz, no chyba, że chcesz mieć do czynienia z tą blondyną -odparł Blaise mając na myśli Jessi, która stała niedaleko. W tym momencie Ginny odwróciła głowę i Zabini nie czekając na nic, chwycił rudą za rękę i pociągnął na parkiet. Teraz przy stoliku zostali tylko Draco i Hermiona. Brązowooka rzuciła współczujące spojrzenie przyjaciółce, a w chwilę później stał koło niej Malfoy
-Pójdziesz sama, czy też mam cię ciągnąć? -spytał z drwiną. Miona rzuciła mu wrogie spojrzenie, lecz wstała i poszła za nim na parkiet. Piosenka się nie kończyła i najwyraźniej nie miała zamiaru. Miona podczas tańca przypomniała sobie jeszcze parę szczegółów z wieczoru panieńskiego. Przypomniało jej się, że gdy już siedziały w klubie do Katie znienacka podszedł Theo. Chwilę ze sobą rozmawiali i on przyprowadził ze sobą świtę. Wśród nich byli też Malfoy i Zabini, to już sobie przypomniała. Pamiętała zieloną wstążkę i że z kimś tańczyła, a w uszach słyszała śmiech Ginny i jeszcze kogoś, tyle że męski. Usilnie próbowała przypomnieć sobie coś jeszcze, ale nic z tego nie wychodziło. Teraz cisnęło jej się na usta mnóstwo pytań, ale nie była pewna czy chce o tym rozmawiać z Malfoy'em. Ale z drugiej strony, on też tam był i może pamiętał coś więcej niż ona
-Malfo'y co pamiętasz z wieczora kawalerskiego?- spytała wprost
-A co Granger, czyżbyś się upiła i nie pamiętała nic?- zakpił, patrząc na dziewczynę
-Nie twoja sprawa Malfoy- syknęła Miona, zła teraz na siebie, że w ogóle zapytała. Draco zastanawiał się przez moment czy może nie zapytać Hermiony o coś, co ma związek z ostatnim wieczorem. Może zapytać ją, albo pozostałe dziewczyny. Luna na pewno odpadała, Draco nadal uważał ją za pomyloną, Alicja i Angelina też, plotkary rozpowiedziałyby o wszystkim, ta blondynka Vanessa też, niby nic do niej nie miał, ale wydawała mu się jakaś dziwna, zostaje mu wiewiórka Weasley, a ona stanowczo odpada. Draco najwyraźniej nie miał wyboru
-Dobra, Granger, a teraz tak na poważnie-zaczął- mam pewną sprawę do załatwienia i nie chce żeby ktoś się o tym dowiedział- urwał na moment i westchnął- Chciałbym się dowiedzieć co zapamiętałaś z wieczoru panieńskiego-skończył i znów popatrzył na Mione. Ona, bardzo zdziwiona zachowaniem chłopaka, niepewnie pokiwała głową
-Zgoda, ale pod warunkiem, że ty też mi powiesz-powiedziała, a Draco w odpowiedzi pokiwał głową. Później nastąpiła między nimi cisza, Hermi zorientowała się, że to ona musi powiedzieć pierwsza
-Pamiętam, jak wraz z dziewczynami wchodziłyśmy do klubu, a po pewnym czasie obok Katie pojawił się Theodor. Porozmawiali przez chwilę, a później poszedł i....
-I przyszedł do nas mówiąc, że ma dla nas niespodziankę, a my jak idioci poszliśmy za nim- dodał były ślizgon
-Tak, przyszliście i dalej już nic nie pamiętam, tylko to, że koło mnie siedziała Ginny i w pewnym momencie ktoś do nas podszedł, ale nie pamiętam, kto to był. Przypomina mi się jeszcze zielona wstążka
-Zaraz, czekaj chwilę-powiedział Draco-to ja miałem tą wstążkę, ale nie wiem skąd i po co mi ona była
-Słyszałam jeszcze śmiechy, jeden należał do Ginny, a drugi nie wiem do kogo- zastanawiała się Miona- na pewno był męski, może do Theo
-Ja pamiętam skrzydła- zaczął Draco- a rano miałem na nadgarstku lewej ręki ślad, jakby po brązoletce, ale to na nadal nic mi nie wyjaśnia. Pamiętasz coś jeszcze?
-Nie, już nic. Ale ja też miałam ślad na nadgarstku, tylko, że na prawej ręce- odparła Hermiona
-To dziwne, oboje mieliśmy ślady na rękach, ja miałem wstążkę, a ty ją pamiętasz- wyliczał Malfoy- no i co jeszcze? Taka sama obrączka na palcu?- spytał, lecz po chwili zrozumiał co właśnie powiedział i popatrzył na Mione z nadzieją, że nie zwróciła na jego ostatnie słowa uwagi. Niestety się mylił, dziewczyna patrzyła na niego wstrząśnięta, niezdolna nic powiedzieć
-Masz...obrączkę?- zapytała po dość długiej chwili, z każdą minutą rozumiejąc coraz więcej. Draco westchnął, nie chciał żeby ktoś o tym wiedział poza Blaisem, ale skoro Granger już wie, a dowiedziała się od niego, to nie ma wyjścia
-Tak mam, pojawiła się na moim palcu po wieczorze kawalerskim- powiedział
-Nie. To nie może być prawda -powiedziała dramatycznym szeptem Miona, prawie upadając na podłogę
-Co? -spytał Draco, nadal nic nie rozumiejąc. Patrzył na dziewczynę, na to jak w jednej chwili z twarzy znikają jej kolory i robi się trupio blada. Podtrzymał ją, bo sprawiała wrażenie, że zaraz upadnie i poprowadził do stolika, który był pusty. Kiedy przeszedł koło nich kelner, Draco poprosił o coś mocniejszego niż szampan i pomógł usiąść Hermionie, sam siadając obok niej.
-Co ci jest Granger?
-Nic jeszcze nie rozumiesz? -spytała prawie dosłyszalnym szeptem i popatrzyła na swój palec, gdzie była obrączka. Tym razem Draco zrozumiał doskonale o co chodzi, szybko popatrzyła na palce dziewczyny, dostrzegając na nich....obrączkę, a później popatrzył na swoje. To co w tej chwili odczuwali jest nie do opisania. Oboje bladzi jak kartki papieru, zapatrzeni na swoje ręce. Kiedy podszedł do nich kelner i postawił przed nimi ,,coś mocniejszego'' nawet go nie zauważyli. Kiedy po kilku minutach milczenia Draco zauważył na stole szklaneczkę z whisky, bez zamysłu wziął ją do ręki i jednym łykiem wypił.















niedziela, 21 września 2014

Ważna wiadomość !






Przepraszamy, że jeszcze nie dodałyśmy nowej części miniaturki, ale cały czas nad nią pracujemy. Chcemy ją dopracować w najmniejszych szczegółach, aby wam się spodoba :) Mamy nadzieję, że będziecie cierpliwi i wybaczycie nam spóźnialstwo :-)




Pozdrawiamy
Sofii i Lola :*

niedziela, 31 sierpnia 2014

Miniaturka: Zaobrączkowanie Ślizgonów cz.2


Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieję, że się Wam spodoba kolejna część miniaturki ! :D


Lola







 -W samą porę dziewczyny- krzyknęła uśmiechnięta Katie, stojąca w drzwiach swojego domu przed Ginny i Hermionią - Zapraszam do środka, wszyscy już są, czekałyśmy tylko na was !- mówiła Bell, prowadząc byłe gryfonki przez korytarz i doprowadzając je do salonu, gdzie siedziały pozostałe dziewczyny. Hermiona od razu zauważyła wśród nich Lunę, która miała na sobie śliczną biało-niebieską sukienkę z czarnym paskiem wokół tali. Nie ma na sobie dziwnych kolczyków, ma buty na lekkim obcasie, czy to możliwe, że nasza Luna się zmieniła ?-pomyślała brązowooka.
-Ginny! Hermiona! Jak dobrze Was widzieć- pisnęła Loovegood na widok przyjaciółek i podbiegła do nich, aby je przytulić-Możecie być spokojne, dzisiejszego wieczora Heliopaci niczego nie podpalą, sama się o to postarałam-powiedziała szeptem Luna, co ruda zkwitowała przewróceniem oczami. Hermi uśmiechnęła się do przyjaciółki, zadowolona, że się nic nie zmieniła Na wieczorze panieńskim były też Angelina Johnson, Alicja Spinnet i blondynka o imieniu Vanessa. Wszystkie miały bardzo ładne sukienki w przeróżnych kolorach. Jedna najbardziej przyciągnęła uwagę Hermiony. Była to czerwona sukienka Katie, miała prosty krój, żadnych ozdób i dodatków, jednak Bell wyglądała w niej przepięknie. Po przywitaniu wszystkie dziewczyny usiadły na mięciutkich kanapach wokół małego stolika, na którym stały kieliszki i butelka szampana. Przyszła panna młoda otworzyła butelkę, korek wystrzelił w górę i wylało się trochę na podłogę, lecz dziewczyny skwitowały to śmiechem. Bell rozlała szampana do kieliszków i podawała go swoim przyjaciółką.
-Dziewczyny-zaczęła Angelina Johnson, wstając z kanapy i podnosząc kieliszek do góry, a reszta zrobiła to samo- wznoszę toast za naszą kochaną Katie, która przeżywa ostatnie chwilę wolności.
-Przecież małżeństwo to koniec wolności- powiedziała Bell, udając oburzenie
-Oczywiście zawsze można się teleportować ze ślubu - odparła uśmiechnięta Alicja Spinnet
-Albo wziąć rozwód po tygodniu-podpowiedziała Ginny- znam świetnego prawnika, który ci pomoże
-Myślisz, że tyle wytrzymają?- cicho spytała  Vanessa, stojąca koło niej
-Tak czy inaczej, twoje zdrowie Katie - powiedziała Hermiona i wszystkie stuknęły się kieliszkami, wypijając szampan, do dna. Po wypiciu toastu dziewczyny usiadły, a Katie przyniosła jeszcze jedną butelkę.
-No, więc jaką masz sukienkę Katie?-spytała Vanessa, kiedy Bell nalewała czerwony płyn do kieliszków.
-O! Jest po prostu piękna, oczywiście biała, ale nie powiem wam już nic więcej, zobaczycie jutro-odparła z uśmiechem
-Oj no, nie bądź taka, możesz nam już dziś pokazać-przekonywała Ginny
-Lepiej nie. Pokazywanie sukni ślubnej podczas wieczoru panieńskiego może przynieść później pecha-mówiła z przejęciem Luna
-Dzięki Luno, zobaczycie juto i koniec-odparła solenizantka i napiła się szampanu
-To przynajmniej powiedź nam, kto będzie na ślubie- powiedziała Hermiona, chcąc załagodzić sytuację
-No dobrze, powiem wam. Będzie, oczywiście moja rodzina, rodzina mojego kochanego Theodorka, nasi wspólni znajomi, a wśród nichhh- specjalnie przedłużyła ostatnie słowo- NIESPODZIANKA!-
Dziewczyny popatrzyły na siebie, każda z nich zastanawiała się co to może być. Ginny przeszło przez myśl, że to może ci przystojniacy, czekający na każe jej skinienie palca. Hermiona zastanawiała się o kogo może chodzić. Przypomniała sobie wszystkich uczniów z Domu Węża. Może tą niespodzianką są Crabbe i Goyle? Nie przypominała sobie, żeby Theodor wspominał jej, coś na ich temat. Może rzeczywiście tą niespodzianką są oni. Może zaprezentują coś ciekawego, może będą didżejami? Hermiona miała nadzieję, że Theodor i Katie dobrze wszystko obmyślili. Popatrzyła na siedzącą obok niej Ginny, która wydawała się być rozmarzona. Postanowiła, że nie powie jej o swoich rozmyślaniach, niepotrzebnie by się denerwowała, a i tak nie wiadomo czy to prawda.
-Dobra dziewczyny, za niedługo będzie 20:00. Czas ruszać do klubu!-powiedziała roześmiana Katie. Dziewczyny wstały, chwyciły się za ręce i po chwili już ich nie było.













-Jeszcze się nie rozmyśliłeś? Jesteś pewien, że chcesz tego ślubu?-spytał Draco, gdy wraz z Blaisem przywitali się z pozostałymi imprezowiczami, którzy siedzieli za ladą w jednym z londyńskich klubów.
-Nigdy niczego nie byłem tak pewny! Kocham Katie i chcę wziąć z nią ślub!- powiedział Theo z uśmiechem
-Ale jakby co, to pamiętaj, że zawsze możemy się teleportować- odparł Blaise z cwanym uśmiechem
-Nie będzie takiej potrzeby, ale dzięki- mówiąc to dał znak barmanowi, żeby przyniósł wódkę
-Wznoszę toast za Theodora, który jest tak odważny, albo tka głupi, że jutro się żeni- powiedział Peter Hovaner , dobry znajomy Nott'a, trzymając w ręku małą szklaneczkę z alkoholem. Wszyscy poszli za jego przykładem, wzięli szklaneczki, podnieśli je do góry na wznak toastu i wypili. Po wypiciu każdy miał kwaśną minę, ale i tak poprosili o następna kolejkę. Barman podszedł i nalał, a tym razem toast wzniósł James Rowhill:
-Wzosze toast za wszystkich kawalerów, którzy będą oglądać jutrzejsze samobójstwo naszego brata i przyjaciela Theo, którzy widząc to nie popełnią tego samego błędu- skończył i wszyscy wypili za toast. Barman nalał trzecia kolejkę i toast tym razem wzniósł Blaise Zabini
-Moi drodzy, spotkaliśmy się tutaj, aby uczcić i przeżyć Ostatnia Noc Wolności Theodora Nott'a, więc postarajmy się, aby ta noc była najwspanialsza w jego życiu- zakończył z tajemniczym uśmiechem i wszyscy wypili za jego uroczystą mowę.
-A teraz czas na niespodziankę- powiedział tajemniczo Draco i w chwilę później dołączyły do nich dwie skąpo ubrane dziewczyny.- Dziewczyny te, Theo będą Ci towarzyszyć przez resztę wieczoru. Nie panikuj, Bell się o niczym nie dowie.-Jednak Nott nie słuchał Dracona i pozbył się dziewczyn, które zaczęły go namawiać, żeby się rozluźnił i zabawił.
-Dzięki stary, ale nie trzeba było, nie chcę zrobić czegoś, czego potem bym żałował- powiedział Nott zbliżając się do Draco i Blaise'go.
-To my się staramy, załatwiamy piękne damy do towarzystwa, a ty je odtrącasz?- spytał Zabini, udając naburmuszonego, wiedział, że jego przyjaciel tak zareaguje
-Nie przejmuj się dziewczynami, Peter i James się nimi zajmą- powiedział Theodor, patrząc na Hovanera i Rowhill'a zabawiających dziewczyny- My możemy się napić.










-Gotowe na szampańską zabawę? - zawołała podekscytowana Katie, kiedy stały przed budynkiem klubu
-No jasne- zawołała zadowolona Alicja
-No to nie traćmy czasu, idziemy- powiedziała i pchnęła ciężkie drzwi od budynku. W środku znajdowała się już mała grupa tańczących osób, głośna muzyka zagłuszała wszystko, tak, że nawet osoby stojące obok siebie musiały krzyczeć, aby je rozumiano. Sala była dość duża, ściany były utrzymywane w ciemnych kolorach, gdy muzyka grała podświetlony był tylko bar, przy którym można było usiąść i się napić. Po prawej stronie, koło baru były schody prowadzące na górę. Dziewczyny przedzierały się prze tłum tańczących, co nie było takie łatwe, kilka chłopaków zapraszało je go tańca, ale grzecznie odmawiały. Gdy w końcu dotarły do baru, poprawiły sukienki, fryzury i usiadły. Na początek zamówiły sok pomarańczowy z lodem i odrobiną alkoholu.
-Katie, a co ty tu robisz?!- spytał Theodor na widok swojej narzeczonej. Bell, która właśnie brała łyk soku o mało się nie zakrztusiła. Po opanowaniu sytuacji, Katie popatrzyła na Nott'a jakby widziała go pierwszy raz w życiu.
-Theo...kochanie, co tu robisz?
-Spędzam wieczór kawalerski z chłopakami, a ty jak mniemam swój wieczór panieński?
-Tak, ale nie miałam najmniejszego pojęcia, że ty też tu będziesz
-Oh!!! Jak się cudownie złożyło, możemy świętować razem, co wy na to?- zapiszczała rozradowana Angelina, której własny pomysł bardzo się spodobał
-Oh, tak! Będzie świetna zabawa!-poparła przyjaciółkę Alicja
-Lepiej nie, spędzanie ostatnich wieczorów przez narzeczonych razem, przed ślubem może przynieść później coś okropnego- ostrzegała Luna, tonem pełnym troski
-Na pewno nie będzie tak źle Luno, idę po chłopaków
-Nie, lepiej nie, a co jeśli Luna ma rację? - spytała Ginny, która zwykle nie wierzy takim gadaniom Lovegood, ale perspektywa spędzenia tego wieczora w obecności Nott'a i jego kumpli, sprawiła, że mogła by uwierzyć nawet w Plumpki.
-A poza tym lepiej spędźmy go w swoim towarzystwie- poparła Ginny, Hermiona, ale Theodora już nie było.
-No co wy? Trzeba się zabawić! - zawołała Angelina i w tym momencie przyszedł Nott z reszta bandy.
-Następna kolejka!- zawołał dziwnie znajomy głos, na który Ginny i Hermiona najpierw popatrzyły na siebie zdumione, a potem na jego źródło. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie dlatego, że był strasznie przystojny, czy coś, ale, że był to.....Blaise Zabini, a koło niego stał Draco Malfoy. Dopiero wtedy gdy oni popatrzyli na nich, odwróciły wzrok. Przez chwile cała czwórka była w szoku. Więc to była ta niespodzianka?! Ginny miała ochotę pozabijać każdego w tej sali. Hermiona nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą zobaczyła, wydawało jej się to nie realne. Draco nie mógł przestać gapić się na Mionę, mając wielką nadzieje, że zaraz się obudzi ze snu. A Blaise był po prostu w wielkim szoku.
-Wiejemy- powiedziała Ginny gorączkowym szeptem, kiedy zdarzyła oprzytomnieć- Wiejemy pod byle jakim pretekstem, głowa mnie jakoś dziwnie rozbolała, cokolwiek.
-Spokojnie, uspokój się Ginny, wytrzymamy jakoś, a o północy, trochę po wyjdziemy- powiedziała Hermiona niezbyt przekonywującym tonem, wzięła kilka głębokich oddechów, napiła się soku i od razu było lepiej. - Okej? Jest już -poszukała wzrokiem zegarka, który wisiał naprzeciwko niej-20:15, damy rade- pocieszała swoją przyjaciółkę, a przy okazji i siebie
-Okej, damy jakoś radę - odparła Ginny i blado uśmiechnęła się do brązowookiej. W tym czasie, Draco i Blaise zdążyli już oprzytomnieć, uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo i wolnym krokiem podeszli do rudej i brązowowłosej. Miona siedziała ostatnia i miejsce koło niej było wolne, koło Ginny zaś siedziała Vanessa. Draco bezszelestnie usiadł koło Hermiony, która była zapatrzona w szklankę z sokiem. Blaise powiedział do Vanessy tak cicho, że tylko ona mogła usłyszeć, że niejaki przystojniak Peter jest nią bardzo zainteresowany. Ona niestety w to uwierzyła, wstała i zadowolona poszła w kierunku wskazanym przez Zabinie'go, a on usiadła na jej miejsce. Ginny, tak jak Miona była zapatrzona w szklankę soku. Draco pokiwał głową w stronę przyjaciela.
-Na wieczorach panieńskich połączonych z kawalerskimi pijemy tylko mocny alkohol, a nie jakieś tak soczki- powiedział Zabini do Ginny i Hermiony. Obydwie aż podskoczyły ze strachu i wydały stłamszony krzyk. Było to tak niespodziewane, że na moment zabrakło dziewczynom głosu, miały wielkie gule w gardle, że z trudem przełykały ślinę. Po kilku minutach uspokoiły się, gule w gardle znikły i odzyskały głosy.
-Odpieprz się Zabini, nie ty będziesz decydował co my będziemy pić!- Ginny siliła się na spokój, aby nie zepsuć imprezy Katie, ale jej nie bardzo wychodziło.
-Oj, wiewióro, nie denerwuj się tak, nie chcesz chyba zepsuć całej imprezy, co?-spytał widząc, jak ruda czerwieni się ze złości.
-Nie macie ciekawszego zajęcia? Widziałam tu kilka samotnych dziewczyn, możecie się mini zająć- powiedziała Hermiona do Dracona patrząc mu prosto w oczy
-Też je widzieliśmy, ale obiecałem Theodorowi, że będziemy mili dla gości weselnych, więc dziś wieczór poćwiczymy sobie bycie miłym- odparł z kpiącym uśmieszkiem
-Marnie wam to wychodzi- powiedziała Miona, powstrzymując się żeby nie wybuchnąć
-Tak? Zaraz coś na to poradzimy-mówiąc to kiwnął barmanowi, aby dla mnich nalał whisky. Kiedy pełne szklaneczki stały przed nimi dziewczyny najpierw popatrzyły na siebie, a potem na szklanki.
-No co? Księżniczki się boją? - spytał drwiąco Draco
-Rodzice pozwolenia na picie alkohol nie dali? -spytał z kpiącym uśmiechem Blaise
-Odwal się Malfoy - powiedziała wściekła Miona i wzięła do ręki szklankę-Pijemy?-zwróciła się do Ginny.
-Oczywiście-odparła Ginny, biorąc do ręki szklankę i odwróciła się do przyjaciółki.- Za nasze zdrowie- podniosła rękę, przybiły się szklaneczkami, podniosły do ust i wypiły. Kiedy złoto-brązowy płyn znalazł się w ustach Ginny, pomyślała, że zaraz go zwróci, ale musiała pokazać tym dwóm parszywym gnojkom, że da radę, więc zamknęła oczy i połknęła. Hermione ogarnęło to same uczucie i dla pewności, że zaraz nie zwymiotuje, popiła sokiem pomarańczowym.
-No to jeszcze raz- powiedział Draco. Hermiona popatrzyła na niego z chęcią mordu-Ale coś mocniejszego, na poprawę nastroju-dodał i uśmiechnął się cwaniacko. Barman nalał im wermunt. Dziewczyny popatrzyły na to krzywo, ale szybko wzięły szklaneczki i wypiły zawartość. Byli ślizgoni byli trochę zdziwieni takim obrotem spraw, ale skoro chcą pić bez żadnego marudzenia, to oni wprowadzą je w cudowny świat alkoholu.
-Poprosimy o cztery limocelle- powiedział Blaise do mężczyzny stojącego za ladą. Ginny i Hermiona popatrzyły na siebie i zrozumiały, że tak szybko nie uda im się stąd wyjść. Wypiły cytrynową ohydę i postanowiły, że na tym koniec. Cała czwórka była już trochę podpita, zresztą nie tylko oni, reszta imprezowiczów też.
-Przepraszam, nie wiesz przypadkiem gdzie znajdę Theodora Nott'a ?-spytał chłopak, stojący za Ginny. Ruda odwróciła się w jego stronę i oniemiała. Stał przed nią przystojniak z jej snów, dokładnie tak jak go sobie wyobrażała.  Dwudziestokilkuletni, wysoki, szczupły brunet z włosami niedbale potarganymi, z pięknymi zielonymi oczami.
-Jesteś piękny- powiedziała niemal szeptem ruda z zachwytem w głosie
-O, dzięki -powiedział lekko skrępowany chłopak- jestem Charlie, ale jeśli myślisz, że my... tego...coś, to nie, bo...jestem gejem-wyznał Charlie, nie chcą robić rudej jakąkolwiek nadzieję. Na te słowa Blaise, który już wcześniej się odwrócił i przysłuchiwał rozmowie tak jak Draco i Hermiona, teraz dostał ataku śmiechu. Ginny słysząc słowa "jestem gejem" od razu oprzytomniała.
-Tak? To się świetnie składa, bo widzisz... ten oto tu siedzący-pokazała na śmiejącego się Zabiniego- też jest gejem-powiedziała Weasley z uśmiechem
-Co?!-spytał szokowany Blaise bez cienia rozbawienia. Draco widząc minę przyjaciela nie mógł dłużej tłamsić śmiechu, Miona też długo nie wytrzymała i oboje wybuchnęli śmiechem.
-Co? Nie, ja wcale...
-Nie masz czego się wstydzić, takich jak my jest więcej- powiedział Charlie, puścił do Zabiniego oczko i odszedł w poszukiwaniu Theodora
-Nie wiem jak ty, ale ja już więcej nie pije- zwróciła się Ginny do przyjaciółki, która skończyła się już śmiać
-Tak, ja też. - Ale to było tylko gadanie, po niecałej godzinie wszyscy byli upici do granic możliwości. Ciemna sala, w której dudniła muzyka z głośników była przepełniona osobami tańczącymi. Luna biegała po całej sali w skrzydłach wróżki, za nią biegali Peter i James z jej butami, śmiejąc się głupkowato. Katie miała mokre włosy i dolną część sukienki, Theo był bez koszuli,a na szyi miał zawiązaną różową wstążeczkę i tańczyli razem na środku sali. Alicja ubrana była w męskie spodnie i koszulę od garnituru, a na głowie miała perukę z irokezem. Angelina stała przywiązana do rury, śmiejąc się z Charliego, który przed nią tańczył. Vanessa spała na schodach, z całą twarzą pomalowaną na czarno, z rękoma czerwonymi i bez jednego buta. Ginny wraz z Blaisem stali na ladzie i oblewali każdego wódką lub rumem. Śmiejąc się z tego na całe gardło. Prawa ręka Hermiony była złączona kajdankami z lewą ręką Draco. Granger robiła przysiady, a Malfoy machał na wszystkie strony półtora metrową wstążką w kolorze neonowej zieleni. Kiedy za trzy minuty zegar miał wybić północ, muzyka przestała grać i zapalono światło
-Moi drodzy-przemówił Blaise, ledwo widząc na oczy i chwiejąc się na nogach-wypijmy toast za przyszłą młodą parę...yyy  Theo i Katie-pięciu barmanów nalewało do kieliszków najdroższego szampana jakiego mieli-  Pijemy na ich koszt!-rozległy się wiwaty na część narzeczonych. I idealnie o północy każdy uczestnik zabawy wypił za zdrowie przyszłych nowożeńców.
-Możemy... wracać ....do zabawy- z trudem wydukała Zabini i zleciał z lady.










Następnego dnia




Malfoy i Zabini słodko spali w łóżku, w hotelowym pokoju nr 267. Draco spał z głową wtuloną w nogi przyjaciela. A Blaise z kciukiem z buzi. Była 9:48, kiedy blondyn leniwie otworzył lewe oko, a kiedy zobaczył nogi i to nie swoje, przytomnie odepchnął je od siebie, tak, że ich właściciel spadł na podłogę.
-Au!-powiedział sennie Blaise
-Obudź się, o której ślub?-spytał Draco, chcąc przyłożyć rękę do głowy, która go strasznie bolała. I nagle, mignęło mu przed oczami coś dziwnego. Popatrzył na swoją dłoń, a dokładnie na środkowy palec, na którym była....obrączka!!!! W tym czasie Blaise jak oparzony zerwał się z podłogi, zapominając o śnie i zawołał:
-Co ja do cholery mam na palcu?!
















KILKA WYJAŚNIEŃ:

Tę część miniaturki pisałam ja (Lola), ponieważ Sofii była była obozie i nie miała jak pisać.
Nasi bohaterowie wybrali się do mugolskiego klubu.
Przepraszam za żółte podkreślenie Vanessa, nie wiem co się stało, zauważyłam to po publikacji i nie udało się mi zmienić.