Kochani czytelnicy! Cieszymy się, że tyle osób odwiedza nasz blog.;3 Jeśli chodzi o problem z dodawaniem komentarzy, to przejrzałyśmy wszystko i teraz powinno być już dobrze.
Dziękuję naszej becie, za poprawienie moich wypocin :P Ten rozdział pisałam sama ( ja Sofii;*) i powiem szczerze łatwo nie było. xd No nic, sami ocenicie; ) Zapraszamy na kolejny rozdział!:)
Sofii i Lola
Jeden krok dzieli nas od dobra,
jeden krok dzieli na od zła.
Uważaj co robisz,
bo się jeszcze dużo narobisz
Minęło parę dni. Był 18 września. Przez ten czas Hermiona nie rozmawiała z Malfoy'em. Wprawiało ją to w dobry nastrój, tym bardziej, że teraz rumieniła się za każdym razem, kiedy widywała go na lekcjach. Było jej wstyd, że widział jak płacze i zrozumiał, że to przez niego! Nie rozumiała postępowania ślizgona, bo skoro wie to wszystko, czemu nie zacznie nabijać się z niej? Dziewczynę przeszył nieprzyjemny dreszcz... Czy to nie jest jakiś podstęp? Nie wierzyła, że Malfoy się zmienił. Spacerowała po zamku bez celu. Nawet na szlabanie, który odbywali codziennie, nic nie mówił. Westchnęła. Na czole dziewczyny pojawiły się zmarszczki. „Co on kombinuje?” - przeszło jej przez myśl. W dodatku dzisiaj nie widziała jeszcze Ginny, ani Harry'ego i Rona... Czuła, że potrzebuje teraz swoich przyjaciół. Nerwowo kręciła się tam i z powrotem. Jej piękne, długie włosy kołysały się w rytm jej kroków. Przygryzała dolną wargę, zastanawiając się, gdzie o tej porze powinni znajdować się jej przyjaciele. Po chwili namysłu udała się do Wieży Gryffindoru, lecz tam ich nie było, na błoniach i u Hagrida także. Nie chciała być teraz sama, zastanawiała się, czy pójść do Theodora... Jednak głupio jej było rozmawiać z nim o Malfoy'u. Jednak ten go dobrze znał prawda? Dziewczyna spochmurniała. Oczywiste było to, że uważała Nott'a za przyjaciela, jednak... Potrząsnęła głową. Jest jej przyjacielem. Uratował ją. „Mogę go spytać nawet o tego zakichanego arystokratę” - stwierdziła i czym prędzej udała się do lochów.
***
-Blaise! Ale dlaczego? -załkała Ashley po raz setny tego dnia. Diabeł miał już naprawdę dosyć. Co musiał zrobić, aby ta dziewczyna wreszcie zrozumiała, że między nimi koniec? Zmusił się do lekkiego uśmiechu i spróbował jeszcze raz.
- Ale... Alle jjak too... - szlochała dziewczyna.
Diabeł zaniepokojony rozejrzał się po korytarzu. Wielu uczniów z zaciekawieniem przysłuchiwało się ich rozmowie. Zabini zaklął cicho. Powoli obrócił się w stronę dziewczyny, starając się zachować spokój. Smok miałby niezły ubaw, gdyby go teraz widział.
- Kotku nie rób scen. - szepnął - Raz dwa kogoś sobie znajdziesz - uspokajał dziewczynę. Miał nadzieję, że dzięki temu ta, na pozór inteligentna ślizgonka da mu wreszcie spokój. Niestety, mylił się.
- Jak zaraz tego nie odwołasz, to zobaczysz jakie sceny zacznę Ci robić!! - krzyczała wściekła ślizgonka. Diabeł wybałuszył oczy, po chwili jednak wziął się w garść i zirytowany podniósł głos. Nie wiedział, co go za to później czeka...
- Niech to do Ciebie w końcu dotrze. Z nami koniec! - krzyknął i odszedł jak najszybciej.
- Pożałujesz tego! - warknęła dziewczyna.
Zabini, ani trochę nie przejął się groźbami ślizgonki, podniósł jedynie rękę i wystawił jej środkowy palec na pożegnanie. Z cwaniackim uśmiechem skierował się do lochów, miał do pogadania z drużyną, a pewna blondynka, która była ich kapitanem nieźle by się wściekła, gdyby dzisiaj opuścili trening. W pobliżu lochów napotkał zdenerwowaną Granger. Uśmiechnął się na jej widok.
- Mionka, jak dobrze Cię widzieć - zagadnął ją wesoło, dziewczyna z wyraźną ulgą ruszyła w jego stronę.
- Cześć Blaise, jak u Ciebie ? - uśmiechnęła się. Teraz bez problemu mogła poprosić o pomoc Diabła. Nie musząc nawet wchodzić do salonu ślizgonów.
- W porządku, nasza ulubiona blondynka, dzisiaj szaleje- zaśmiał się Zabini
- Masz na myśli Malfoy'a?- spytała, zaczynając bawić się włosami. Wspomnienie o ślizgonie drażniło ją bardziej niż się tego spodziewała.
- O taak, niestety. Zapowiada się dziś ciężki trening. - westchnął Blaise - A co Ty tutaj właściwie robisz? - spytał z ciekawością. Zauważył, że z dziewczyną jest coś nie tak. Hermiona wydała się spięta.
- Muszę porozmawiać z Nott'em - odparła dziewczyna, zmuszając się do uniesienia kącików ust.
- A i dlatego tutaj stoisz. Czatujesz na niego - zaśmiał się - Czyżby jakiś romans? - spytał poruszając sugestywnie brwiami.
- Przestań. - zarumieniła się Hermiona - Potrzebuję jego pomocy.
- No już, już, ja i tak wiem swoje - zaśmiał się - Ale w porządku, zaraz go przyprowadzę - powiedział puszczając jej oczko.
Dziewczyna pokręciła głową. Blaise to ma pomysły. Zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna jednak poprosić jego o pomoc... Nie no, czy ona właśnie chce poprosić Nott'a i Zabiniego o pomoc przy Malfoy'u? - jęknęła w duchu. Niby co takiego powie jej Theodor? Wyśmieje ją pewnie. To, że ją uratował i zwierzał się jej, niczego nie dowodzi... Ale jak się zaczęła przyjaźń jej z Harry'm i Ronem? Blaise też bardzo się o nią martwił i pomagał jej. Merlinie co robić? Po chwili ku niej nadszedł Theodor z Diabłem, który zaczął głośno śpiewać.
- Miona i Theodor w Pokoju Życzeń się spotykają i ciekawe rzeczy wyprawiają! - śpiewał.
- Blaise! - krzyknęła Hermiona, a jej oczy ciskały błyskawice. Spojrzała na Nott'a, lecz ten tylko uśmiechnął się lekko.
- Nie zwracaj na niego uwagi – powiedział spokojnie, po czym wyciągnął dłoń na przywitanie. Dziewczyna zdziwiła się na ten gest. Widać Theodor był prawdziwym dżentelmenem.
- Myślałam, że ślizgoni...- zaczęła Miona zawstydzając się, że osądza przyjaciela o coś takiego.
- Może inni- oburzył się Theodor. Jako jeden z nielicznych ślizgonów, nie przywiązywał wagi do czystej krwi.
- Miony, my to te wspaniałe wyjątki- wyszczerzył się diabeł, po czym skłonił się.
- O moja pani! - zawył jak już pocałował jej dłoń. Kilku ślizgonów przechodzących obok nich spojrzało z szokiem i oburzeniem na tę scenę. Hermiona jednak, wcale ich nie zauważyła i zaczynała się rozluźniać. Wystąpienie Diabła rozbawiło ją.
- Dobra zmykaj już Diabełku - odparła, machając na niego ręką.
- Już mnie wyganiacie?! - powiedział, udając, że ociera łzy.
-Oczywiście, że... - zaczęła Miona, lecz Blaise jej przerwał - Rozumiem, rozumiem, tylko spokojnie tam, nie chcę zostać wujkiem! - krzyknął zaczynając biec do lochów. Kto wie, co Hermionce strzeli teraz do głowy.
- Ah ten Blaise. - Theodor pokręcił z rozbawieniem głową.
- Taak... - odparła trochę zdenerwowana - Może się przejdziemy?
Theo pokiwał głową. W milczeniu udali się na błonia.
***
-Jesteś pewny, że to wszystko wypali? - zapytała Ginny.
-Pewnie, Mionka na pewno ucieszy się z imprezy na swoje urodziny- stwierdził z przekonaniem Harry.
- Na Merlina, tak się cieszę, że jej urodziny wypadają już jutro. Jeszcze jeden dzień i chyba bym zwariował - mruknął Ron.
Wszyscy troje siedzieli w Pokoju Życzeń, kończąc dekoracje. Od tygodnia starali się, aby wszystko wypadło idealnie. Następnego dnia wieczorem, wszyscy mieli się zjawić punktualnie o 21 w Pokoju Życzeń. Ginewra z zaciekawieniem patrzyła na swojego brata. Niedawno opowiedzieli mu swój plan dotyczący jego i Lav. Rudy był trochę zirytowany, myślał bowiem, że przyjaciele w niego nie wierzą, ale w końcu zgodził się na ich propozycje. Gryfonka jeszcze raz analizowała wszystko po kolei, wracając do urodzin Hermiony. „Wszyscy zostali już zaproszeni na imprezę, poza... No tak!” - rudowłosa osóbka trzasnęła się dłonią w czoło. A co z dwoma ślizgonami? Malfoy'a nawet nie brała pod uwagę... Jednak Theodor uratował jej przyjaciółkę, a Blaise bardzo się o nią martwił... I zachowuje się wobec niej dobrze... Hermiona pewnie chciałaby, aby ta dwójka była na jej urodzinach. Ginny ciężko westchnęła. Po ostatnim incydencie unikała Blaise'a jak ognia, a teraz wychodzi, że będzie musiała go zaprosić. Poruszyła się niespokojnie, robiąc kwaśną minę. Już widziała zadowoloną twarz Zabiniego jak się z niej nabija. Jeszcze jedna sprawa... Jak o tym wszystkim powiedzieć chłopakom? Pokręciła głową i wypowiedziała ostatnie zaklęcie. Spojrzała na cały efekt. Kolorowe balony, bo chyba tak się nazywały z tego co mówił Harry, były przyczepione do sufitu i w odpowiednim momencie Potter miał sprawić, aby spadły na dół. Na środku sali był podwyższony parkiet, a po prawej stronie stały kanapy i stoliki. Za parkietem znajdował się barek, gdzie goście mogli zamawiać picie oraz jedzenie. Wszystko było zrobione w kolorach domu Lwa. W dodatku za pomocą kilku prostych zaklęć, co jakiś czas znikąd pojawiał się Olbrzymi Lew ciągnący za sobą napis: „Wszystkiego Najlepszego Miona!”
- A co z tortem? - spytał Ron.
- Już załatwiłem to w kuchni ze skrzatami - odparł Harry.
- Czyli wszystko gotowe - ziewnął rudzielec.
- Nie całkiem. - westchnęła Ginny - Pamiętacie kto uratował Mionę, kiedy... Wiecie?
- Tak - odparli oboje, patrząc niepewnie na Ginny. Ronaldowi nadal trudno było uwierzyć jakim cudem Nott zdobył się na to, by ochronić jego przyjaciółkę. Był pewny, że to jakiś podstęp. Harry, jednak myślał całkowicie inaczej od swojego przyjaciela. Wierzył w szczere intencje Nott'a i wiedział, że ma u niego dług, za ocalenie Hermiony.
-Myślę, że jego także powinniśmy zaprosić.
- Co?! - wrzasnął Ron - Ginny, czy Ty się dobrze czujesz?! Zwariowałaś?! Przecież to ślizgon!
- I co z tego?! - krzyknęła - Przez to, że jest ślizgonem, mam nie zaprosić go na przyjęcie?! Jest przyjacielem Hermiony- dodała nieco ciszej Ginny.
-Jej odbiło. Harry weź coś powiedz. - zwrócił się do Potter'a.
-Uważam, że Ginny ma rację. - odparł po chwili zastanowienia Wybraniec.
- Powariowaliście? Super, uratował Hermionę, ale nie wierzę, że zrobił to bez celu. Nie wierzę także, żeby Miona mogłaby się z nim przyjaźnić. Ślizgoni to nasi wrogowie! Zapomnieliście? Może od razu spikniemy się z Malfoy'em? - warknął.
- Ron - Harry próbował go uspokoić - Jeśli Hermiona rzeczywiście się z nim przyjaźni, powinniśmy go zaprosić. Jestem pewny, że ucieszyłaby się gdyby tu był - próbował wytłumaczyć przyjacielowi.
- Może od razu zaprosimy tutaj resztę ślizgonów? Kogo brakuje do szczęścia? Zabiniego? - mruknął zdenerwowany.
- Wiesz jeśli chodzi o Zabiniego... - zaczęła nieporadnie Ginny.
- No tak! Wiedziałem! - krzyknął Rudy.
- A ten tu po co? - zdziwił się Wybraniec.
-Blaise dobrze dogaduje się z Hermioną i uwierzcie, że sama go tutaj nie chcę, ale to jej urodziny. - mruknęła ruda.
-Powinniśmy z nią pogadać. Z kim ona się zadaje?- mówił Weasley chodząc zniecierpliwiony po pokoju.
- Ron, ona może przyjaźnić się z kim zechce - westchnął Wybraniec.
- Że co? - spytał inteligentnie Ron.
- Pstro! - warknęła Ruda - Zapraszamy ich i koniec. Ja się tym zajmę - odparła i szybko wyszła z pokoju życzeń. Czekało ją ciężkie zadanie do wykonania.
***
„Ślizgon, który idzie ramię w ramię z gryfonką, czy to nie jest okropne?” - zastanawiała się Astoria, spoglądając za Theodorem i szlamą Granger.
- Jak on może się z nią zadawać? - warczała, piłując sobie paznokcie. Mimo, że jej obiektem westchnień był Draco Malfoy, nie podobało się jej to, że jeden z najprzystojniejszych facetów w szkole właśnie przed wszystkimi uczniami udaje się na spacer z Granger. W dodatku jest ślizgonem! Gdzie jego wierność do czystej krwi? Przełożyła nogę, na nogę, poprawiając piękne, blond włosy. Po chwili znowu wróciła do piłowania paznokci. Było wielu, którzy nie potrafili oprzeć się jej urokowi. Nawet teraz kilku patrzyło się na nią z zachwytem, a dokładnie na jej wspaniale wyeksponowany dekolt, który sięgał jej aż do pępka.
- Pansy co o tym sądzisz? - spytała koleżankę, która siedziała koło niej. Nie zwracając na innych znacznej uwagi. Blond włosa ślizgonka, była przyzwyczajona, że jest w centrum zainteresowania. Dziewczyna nie odpowiedziała jej. Pogrążyła się we własnych myślach. Na widok Hermiony czuła wstyd. Powinna jej kilkakrotnie podziękować za pomoc, którą otrzymała od gryfonki. Jednak coś jej w tym nie pozwalało. No tak, ślizgońskie przyzwyczajenia.
- Na Salazara, Parkinson obudź się wreszcie! - warknęła zdenerwowana już Greengarss.
- Czego chcesz? - odezwała sie nieuprzejmie Pansy. Nigdy nie lubiła tej ślizgonki. Jej siostrę jeszcze dało się znieść, lecz ta próżna małolata wyjątkowo mocno działa jej na nerwy.
- Ona zapewne niczego, ale ja potrzebuję Twojej pomocy - powiedziała nadchodząca Ashley.
Nieco dalej,na błoniach...
- Słuchaj chciałabym Cię spytać o Malfoy'a - zaczęła Hermiona, kiedy wyszli już na zewnątrz z dala od wścibskich spojrzeń innych.
-A co dokładniej? - spytał z zaciekawieniem Theo, wsadzając ręce do kieszeni z powodu chłodu.
- Zakładał się z kimś może o coś? - pytała, udając obojętność.
- Malfoy? Nie, ostatnio nie słyszałem o żadnym zakładzie - odparł zamyślony chłopak- No, prócz Waszym.
- Naszym? - zdziwiła się Miona. - A no tak. - Całkowicie zapomniała o Qudditch'u!
-A właśnie jak idą treningi? - spytał uśmiechając się do przyjaciółki.
-Co? Treningi? Ah tak, tak. Blaise próbował mi pomóc - zachichotała dziewczyna.
-Pamiętam - zaśmiał się Theodor - Mam, wrażenie, że coś Cię trapi Hermiono - spytał po chwili.
Dziewczyna zawahała się.
- Wiesz ostatnio Malfoy dziwnie się zachowuje...-zaczęła Chłopak spiął się nieco.
-Czyli o to chodzi - westchnął, przerywając jej - Jak się dowiedziałaś? - spytał, zabierając z ziemi kamień i rzucając nim przed siebie.
-Ale o czym? - spytała podenerwowana.
- No o tym, że ukradłem McGonagall zmieniacz czasu - odparł zmieszany - Draco to odkrył i...
- Co?! - przerwała mu prawie krzycząc Hermiona - To niemożliwe...