środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 21 Roszpunka- Czarodziejska historia cz.1



Rozdział bez sprawdzenia bety, ale jest ! Przepraszamy za dzień opóźnienia i za błędy!



Pozdrawiamy Sofii I Lola <3





"Był sobie książę na białym rumaku
Co lubił wypoczywać na swoim hamaku
I razu pewnego (jak to zwykle bywa)
Napotkał niewiastę i tak się jej pyta:
Czy podwieźć gdzieś może piękną panienkę
Bo jeszcze podrze panienka sukienkę?
Niewiasta tak oto odrzekła zawstydzona:
(wpierw w myślach krzycząc: olaboga!)
Oczywiście, jeżeli panu tak zależy
Lecz pewna jestem jakości mej odzieży.
I tak pojechali książę z niewiastą
Na białym rumaku, prosto na miasto
Wkrótce się młodzi w sobie zakochali
I huczne wesele w zamku wyprawiali
Potem mieli psa, kota i dzieci upierdliwe
No i oczywiście żyli długo i szczęśliwie."







Kilka chwil wcześniej...

- Nadęty buc- burczała Hermiona próbując skupć się na rzucaniu czaru patronusa, który zaczęli ćwiczyć na ostatniej lekcji. Dzięki GD co prawda nie powinna mieć z tym większego problemu, ogólnie jeśli chodzi o te rzeczy Hermiona  nie powinna mieć większego problemu, ale właśnie to jedno zaklęcie nie chciało Mionce wychodzić, co zdecydowanie wpływało na jej ambicje. Po raz trzeci próbowała się skupić i wziąść w garść.
- Expecto Patronum!
Niestety z jej różdźki ciągle wypływała jedynie biała, mglista mgiełka, zamiast jak zwykle pięknej wydry. Niepocieszona ustawiła spowrotem krzesło i żegnając się czule z Leną i Krzywołapkiem oraz zerkając ciepło na szczeniaki, wyszła z dormitorium. Natychmiast ogarnęły ją egipskie ciemności, lecz tym razem nie przestraszyło to panny Granger. Pochłonięta była ona myślami o pewnym ślizgońskim arystokracie.
- Mogłam nic mu nie mówić- mruknęła pod nosem, rozglądając się dookoła.- Jak ja mogłam wypalić z tymi przeprosinami!?Przecieź to ślizgon, oni, oni się nie zmieniają!
- Może by tak ciszej panienko? - Hermiona odwróciła się, dostrzegając na portrecie starego jegomościa, który patrzył na nią zaspanym wzrokiem.
- Przepraszam- bąknęła cicho gryfonka, pąsowiejąc. Szybkim krokiem skierowała się do wieży astronomicznej, przyżekając sobie, że już nigdy nie zamieni słowa z paryszym ślizgonem, noszącym nazwisko Malfoy.
Ciężko jej się było zorientować co się właściwie stało dalej.
Wchodząc po schodach i oświetlając sobie widok różdżką, usłyszała zaklęcie, które instyktownie odparła sprawiając, jak zrozumiała po krzykach, że trafiło w jakąś dziewczyne. Nagle ktoś wyszarpał jej różdżkę z ręki i została wepchnięta na wieżę astronomiczną. Oszołomiona stała przez chwilę bez ruchu. Próbowała przeanalizować to, co stało się przed chwilą. Po pierwsze mimo, że było ciemno, Hermiona była pewna, że dostrzegła przynajmniej trzy postacie. Odnosząc się do dźwięków, musiały być to dziewczyny. Lecz po co? Chciały sobie zrobić jakieś spotkanie? - gryfonka zamyśliła się.
- Nie, zdecydowanie nie o to chodziło - mruknęła cicho, marszcząc brwi. Ten atak zdecydowanie miał trafić w nią, ale to niedorzeczne, przecież prócz dyrektora, Snape'a i jej przyjaciół nikt nie wiedział o tym, że Ginny i Blaise mają szlaban, przez co musiała iść na potrol z Malfoy'em. Chwila...dzisiaj miał patrolować Diabeł i fretka- stwierdziła, chodząc dookoła, czyli ta zasadzka była na jednego z nich- klasnęła w dłonie gryfonka. Dopiero teraz rozejrzała się po wieży astromomicznej, ze zgorozą zauważyła, że wszystlo zostało zniszczone. Wszystkie magiczne teleskopy i najróżniejsze mapy zostały zdewastowane, walały się po całym pomieszczeniu w szczątkach. Gryfonka podniosła drżące ręce do ust i rzuciła się w kierunku drzwi. Tak jak się spodziewała, były zamknięte. Ktoś chciał ją w to wszystko wrobić, a dokładniej nie ją lecz Zabiniego lub Malfoy'a.  Tupnęła ze złością nogą.
- Musi być jakieś inne wyjście - stwierdziła w duchu, wychyliła się przez wieżę. Mimowolnie poczuła skurcz w źołądku, jeśli spadnie z tej wysokości to nic z niej nie zostanie. Granger wzięła kilka głębszych wdechów. Księżyc z gwiazdami pięknie oświetlały błonia, sprawiając, że zdawały się one być bardzo tajemnicze, nawet Zakazany Las nie zdawał się być, aż tak straszny jak zazwyczaj. Miona uśmiechnęłaby się na ten widok, gdyby nie to, że była w sytuacji bez wyjścia, zaczęła błagać Merlina o pomoc. Z zaskoczeniem stwierdziła, że jej prośby zostały wysłuchane, choć nie tak jak się spodziewała. Po błoniach szedł nie kto inny, jak Draco Malfoy. Los lubiał jak widać z niej kpić.
- Malfoy, ratuj!- krzyczała. Było jej w tej chwili obojętne co ten blondyn sobie o niej pomyśli. Musiała się stąd wydostać.
-Granger?!- odkrzyknął zszokowany chłopak.
- Nie, masz przywidzenia idioto i jakiś duch siedzi i wyśpiewuje cerenady! - krzyknęła Miona.
Ślizgon zaśmiał się szczerze.
-Przyznaj się Granger, stęskniłaś się za mną, skoro wyzywasz mnie po nocach, jak ci tak zależy to wystarczyło poprosić, a dokładnie bym się Tobą zajął- uśmiechnął się złośliwie chłopak. Gryfonka spurpurowiała. Co za wstrętny gad - stwierdziła w myślach, chowając się spowrotem do wieży.Wzięła kilka głębszych oddechów, musi to przetrwać.Jak tylko zejdzie z tej cholernej wierzy to Godryk jej świadkiem, że postara się być milsza dla blond utleniacza.











****




W tym samym czasie...





Blaise niecierpliwie patrzył na zegarek, próbując doczyścić kolejny nocnik. Pani Pomfrey akurat znajdowała się w swoim gabinecie. Wszyscy pracowali skupieni, starając się nie patrzeć na innych. Świeżo wypolerowane nocniki błyszczały stojąc przy ścianie.
-Co za udręka- jęknął z końca sali Thomas. Zabini popatrzył się na niego krzywo, ale nic nie odpowiedział, nie miał na to wszystko czasu, nawet nie reagował na zdziwione spojrzenia rudej, która spodziewała się kolejnych pretensji.Nerwowo przytupywał nogą. Na jego twarzy wypisana była troska. Martwił się o swoich przyjaciół z minuty na minutę coraz bardziej.
- Chyba trochę przesadzam- mruczał- przecież Smok nie da się załatwić byle komu- pocieszał się, mimo to wcale go to nie uspokajało. Odkąd usłyszał rozmowę swojej byłej dziewczyny, zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ktoś jej nie poprzewracał w głowie. Żeby Ashley śmiała zemścić się na nim. Na NIM.- Gdyby nie kochana Pansy- myślał, kręcąc głową. W końcu ze złością rzucił ścierką i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi.
- Co Ty wyprawiasz?! Jeszcze nie skończyliśmy!!!- krzyczała za nim Gin. Brunet odwrócił się i spojrzał chłodnym wzrokiem na gryfonkę.
- Idę ratować moich przyjaciół.





***


Jeden z najbogatszych ludzi na świecie, świetnie się bawił, irytując pewną czekoladowooką gryfonkę, ale czas uciekał, a ślizgon coraz bardziej zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to nie miał żadnego pomysłu na wyjście z tej dziwnej, aczkolwiek interesującej sytuacji.Jedno było pewne. Nie zostawi jej tutaj zdaną na samą siebie. Słyszał, jak dziewczyna znowu coś do niego krzyczy, ale na tyle już ją poznał, że na pewno chciała, aby poszedł do kogoś z nauczycieli, a to na pewno nie wchodzi w grę. W pewnej chwili wpadł na pomysł w iście bajkowym stylu. Z ironicznym uśmieszkiem, którego nie mogła widzieć Hermiona, wyszeptał krótkie zaklęcie.





***




- Malfoy, idź po McGonagall!! - krzyczała Hermiona. Może była daleko, ale na pewno nie była ślepa, doskonale zobaczyła jak ślizgon zignorował jej słowa. Wściekła wychyliła się z okna, by krzyknąć jeszcze raz, kiedy nagle to się stało. Jej włosy zaczęły rosnąć w niesamowicie szybkim tempie, wypadając przez okno i sunąc się po murze ku dołowi. Zatrzymując się, przy uśmiechniętym wrednie ślizgonie. Zszokowana przez kilka chwil patrzyła się na to niecodzienne zjawisko, zanim nie dotarły do niej słowa ślizgona.
- Zaczep tą szope o coś!
Zirytowana, miała zamiar nieźle ochrzanić wspólokatora, ale po chwili machnęła na niego ręką. Odwdzięczy się jak tylko ją stąd zabierze. Dokładnie naszykowała włosy tak, aby nic ją nie zabolało, już przecież było wiadome, co najbardziej " skromna" osoba żyjąca na tym świecie ma zamiar zrobić.



***




Kiedy Dracze zobaczył ponownie wychylającą się z wieży Hermionę, bez zwłoki zaczął się wspinać na więżę po jej bujnych włosach. Pomimo, że ich zapach i miękkość hipnotyzowały ślizgona to najchętniej by się teraz czymś przeklnął. Ponieważ, chciaż włosy Hermi były takie wspaniałe, to bardzo się elektryzowały, dodatkowo, czemu on wogóle jej pomaga?
- Przez nią kiedyś zginą- mruczał, złoszcząc się arystokrata. W pewnej chwili usłyszał kolejne krzyki. Juź miał odburknął Hermionie by się łaskawie zamknęła,bo przecież próbuje jej pomóc, kiedy dotrało do niego, że to nie jest jej głos. Dlaczego musiał go spotkać taki pech? Żeby akurat w tej chwili zobaczyć kobiecą sylwetkę...



CDN


9 komentarzy:

  1. Świetne cudowne czekam na nexta 💘

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo Cudo i jeszcze raz cudoo

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDO! Tylko szkoda ze tak krótko :( czekam na nastepny!!💓

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałybyśmy Cię publicznie przeprosić za to, że rozdział nie jest z dedykacją dla Ciebie. Po prostu nie wyszedł on tak, jak miało być na początku, nie zapomniałyśmy o Tobie :* następny na pewno bd już z dedykacją <3

      Pozdrawiamy :*

      Usuń
    2. Dzękuje i nic się nie stało ❤
      Życze weny na następne rozdziały : *

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto czekać na następny rozdział? bo to już rok.. :):) Zaglądasz tu jeszcze?

    OdpowiedzUsuń