środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 21 Roszpunka- Czarodziejska historia cz.1



Rozdział bez sprawdzenia bety, ale jest ! Przepraszamy za dzień opóźnienia i za błędy!



Pozdrawiamy Sofii I Lola <3





"Był sobie książę na białym rumaku
Co lubił wypoczywać na swoim hamaku
I razu pewnego (jak to zwykle bywa)
Napotkał niewiastę i tak się jej pyta:
Czy podwieźć gdzieś może piękną panienkę
Bo jeszcze podrze panienka sukienkę?
Niewiasta tak oto odrzekła zawstydzona:
(wpierw w myślach krzycząc: olaboga!)
Oczywiście, jeżeli panu tak zależy
Lecz pewna jestem jakości mej odzieży.
I tak pojechali książę z niewiastą
Na białym rumaku, prosto na miasto
Wkrótce się młodzi w sobie zakochali
I huczne wesele w zamku wyprawiali
Potem mieli psa, kota i dzieci upierdliwe
No i oczywiście żyli długo i szczęśliwie."







Kilka chwil wcześniej...

- Nadęty buc- burczała Hermiona próbując skupć się na rzucaniu czaru patronusa, który zaczęli ćwiczyć na ostatniej lekcji. Dzięki GD co prawda nie powinna mieć z tym większego problemu, ogólnie jeśli chodzi o te rzeczy Hermiona  nie powinna mieć większego problemu, ale właśnie to jedno zaklęcie nie chciało Mionce wychodzić, co zdecydowanie wpływało na jej ambicje. Po raz trzeci próbowała się skupić i wziąść w garść.
- Expecto Patronum!
Niestety z jej różdźki ciągle wypływała jedynie biała, mglista mgiełka, zamiast jak zwykle pięknej wydry. Niepocieszona ustawiła spowrotem krzesło i żegnając się czule z Leną i Krzywołapkiem oraz zerkając ciepło na szczeniaki, wyszła z dormitorium. Natychmiast ogarnęły ją egipskie ciemności, lecz tym razem nie przestraszyło to panny Granger. Pochłonięta była ona myślami o pewnym ślizgońskim arystokracie.
- Mogłam nic mu nie mówić- mruknęła pod nosem, rozglądając się dookoła.- Jak ja mogłam wypalić z tymi przeprosinami!?Przecieź to ślizgon, oni, oni się nie zmieniają!
- Może by tak ciszej panienko? - Hermiona odwróciła się, dostrzegając na portrecie starego jegomościa, który patrzył na nią zaspanym wzrokiem.
- Przepraszam- bąknęła cicho gryfonka, pąsowiejąc. Szybkim krokiem skierowała się do wieży astronomicznej, przyżekając sobie, że już nigdy nie zamieni słowa z paryszym ślizgonem, noszącym nazwisko Malfoy.
Ciężko jej się było zorientować co się właściwie stało dalej.
Wchodząc po schodach i oświetlając sobie widok różdżką, usłyszała zaklęcie, które instyktownie odparła sprawiając, jak zrozumiała po krzykach, że trafiło w jakąś dziewczyne. Nagle ktoś wyszarpał jej różdżkę z ręki i została wepchnięta na wieżę astronomiczną. Oszołomiona stała przez chwilę bez ruchu. Próbowała przeanalizować to, co stało się przed chwilą. Po pierwsze mimo, że było ciemno, Hermiona była pewna, że dostrzegła przynajmniej trzy postacie. Odnosząc się do dźwięków, musiały być to dziewczyny. Lecz po co? Chciały sobie zrobić jakieś spotkanie? - gryfonka zamyśliła się.
- Nie, zdecydowanie nie o to chodziło - mruknęła cicho, marszcząc brwi. Ten atak zdecydowanie miał trafić w nią, ale to niedorzeczne, przecież prócz dyrektora, Snape'a i jej przyjaciół nikt nie wiedział o tym, że Ginny i Blaise mają szlaban, przez co musiała iść na potrol z Malfoy'em. Chwila...dzisiaj miał patrolować Diabeł i fretka- stwierdziła, chodząc dookoła, czyli ta zasadzka była na jednego z nich- klasnęła w dłonie gryfonka. Dopiero teraz rozejrzała się po wieży astromomicznej, ze zgorozą zauważyła, że wszystlo zostało zniszczone. Wszystkie magiczne teleskopy i najróżniejsze mapy zostały zdewastowane, walały się po całym pomieszczeniu w szczątkach. Gryfonka podniosła drżące ręce do ust i rzuciła się w kierunku drzwi. Tak jak się spodziewała, były zamknięte. Ktoś chciał ją w to wszystko wrobić, a dokładniej nie ją lecz Zabiniego lub Malfoy'a.  Tupnęła ze złością nogą.
- Musi być jakieś inne wyjście - stwierdziła w duchu, wychyliła się przez wieżę. Mimowolnie poczuła skurcz w źołądku, jeśli spadnie z tej wysokości to nic z niej nie zostanie. Granger wzięła kilka głębszych wdechów. Księżyc z gwiazdami pięknie oświetlały błonia, sprawiając, że zdawały się one być bardzo tajemnicze, nawet Zakazany Las nie zdawał się być, aż tak straszny jak zazwyczaj. Miona uśmiechnęłaby się na ten widok, gdyby nie to, że była w sytuacji bez wyjścia, zaczęła błagać Merlina o pomoc. Z zaskoczeniem stwierdziła, że jej prośby zostały wysłuchane, choć nie tak jak się spodziewała. Po błoniach szedł nie kto inny, jak Draco Malfoy. Los lubiał jak widać z niej kpić.
- Malfoy, ratuj!- krzyczała. Było jej w tej chwili obojętne co ten blondyn sobie o niej pomyśli. Musiała się stąd wydostać.
-Granger?!- odkrzyknął zszokowany chłopak.
- Nie, masz przywidzenia idioto i jakiś duch siedzi i wyśpiewuje cerenady! - krzyknęła Miona.
Ślizgon zaśmiał się szczerze.
-Przyznaj się Granger, stęskniłaś się za mną, skoro wyzywasz mnie po nocach, jak ci tak zależy to wystarczyło poprosić, a dokładnie bym się Tobą zajął- uśmiechnął się złośliwie chłopak. Gryfonka spurpurowiała. Co za wstrętny gad - stwierdziła w myślach, chowając się spowrotem do wieży.Wzięła kilka głębszych oddechów, musi to przetrwać.Jak tylko zejdzie z tej cholernej wierzy to Godryk jej świadkiem, że postara się być milsza dla blond utleniacza.











****




W tym samym czasie...





Blaise niecierpliwie patrzył na zegarek, próbując doczyścić kolejny nocnik. Pani Pomfrey akurat znajdowała się w swoim gabinecie. Wszyscy pracowali skupieni, starając się nie patrzeć na innych. Świeżo wypolerowane nocniki błyszczały stojąc przy ścianie.
-Co za udręka- jęknął z końca sali Thomas. Zabini popatrzył się na niego krzywo, ale nic nie odpowiedział, nie miał na to wszystko czasu, nawet nie reagował na zdziwione spojrzenia rudej, która spodziewała się kolejnych pretensji.Nerwowo przytupywał nogą. Na jego twarzy wypisana była troska. Martwił się o swoich przyjaciół z minuty na minutę coraz bardziej.
- Chyba trochę przesadzam- mruczał- przecież Smok nie da się załatwić byle komu- pocieszał się, mimo to wcale go to nie uspokajało. Odkąd usłyszał rozmowę swojej byłej dziewczyny, zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ktoś jej nie poprzewracał w głowie. Żeby Ashley śmiała zemścić się na nim. Na NIM.- Gdyby nie kochana Pansy- myślał, kręcąc głową. W końcu ze złością rzucił ścierką i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi.
- Co Ty wyprawiasz?! Jeszcze nie skończyliśmy!!!- krzyczała za nim Gin. Brunet odwrócił się i spojrzał chłodnym wzrokiem na gryfonkę.
- Idę ratować moich przyjaciół.





***


Jeden z najbogatszych ludzi na świecie, świetnie się bawił, irytując pewną czekoladowooką gryfonkę, ale czas uciekał, a ślizgon coraz bardziej zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to nie miał żadnego pomysłu na wyjście z tej dziwnej, aczkolwiek interesującej sytuacji.Jedno było pewne. Nie zostawi jej tutaj zdaną na samą siebie. Słyszał, jak dziewczyna znowu coś do niego krzyczy, ale na tyle już ją poznał, że na pewno chciała, aby poszedł do kogoś z nauczycieli, a to na pewno nie wchodzi w grę. W pewnej chwili wpadł na pomysł w iście bajkowym stylu. Z ironicznym uśmieszkiem, którego nie mogła widzieć Hermiona, wyszeptał krótkie zaklęcie.





***




- Malfoy, idź po McGonagall!! - krzyczała Hermiona. Może była daleko, ale na pewno nie była ślepa, doskonale zobaczyła jak ślizgon zignorował jej słowa. Wściekła wychyliła się z okna, by krzyknąć jeszcze raz, kiedy nagle to się stało. Jej włosy zaczęły rosnąć w niesamowicie szybkim tempie, wypadając przez okno i sunąc się po murze ku dołowi. Zatrzymując się, przy uśmiechniętym wrednie ślizgonie. Zszokowana przez kilka chwil patrzyła się na to niecodzienne zjawisko, zanim nie dotarły do niej słowa ślizgona.
- Zaczep tą szope o coś!
Zirytowana, miała zamiar nieźle ochrzanić wspólokatora, ale po chwili machnęła na niego ręką. Odwdzięczy się jak tylko ją stąd zabierze. Dokładnie naszykowała włosy tak, aby nic ją nie zabolało, już przecież było wiadome, co najbardziej " skromna" osoba żyjąca na tym świecie ma zamiar zrobić.



***




Kiedy Dracze zobaczył ponownie wychylającą się z wieży Hermionę, bez zwłoki zaczął się wspinać na więżę po jej bujnych włosach. Pomimo, że ich zapach i miękkość hipnotyzowały ślizgona to najchętniej by się teraz czymś przeklnął. Ponieważ, chciaż włosy Hermi były takie wspaniałe, to bardzo się elektryzowały, dodatkowo, czemu on wogóle jej pomaga?
- Przez nią kiedyś zginą- mruczał, złoszcząc się arystokrata. W pewnej chwili usłyszał kolejne krzyki. Juź miał odburknął Hermionie by się łaskawie zamknęła,bo przecież próbuje jej pomóc, kiedy dotrało do niego, że to nie jest jej głos. Dlaczego musiał go spotkać taki pech? Żeby akurat w tej chwili zobaczyć kobiecą sylwetkę...



CDN


środa, 23 marca 2016

Rozdział 20 Może czas na przeprosiny?

Hejka tu Sofii :* Jeśli chcecie mnie poznać lepiej, już macie jakieś pytania zapraszam na gg ( 43376726 ) lub drogą e-mail sofii.dramione@o2.pl ( Lola chwilowo nie jest obecna ) ♥ Miłego czytania ♥♥♥










Nie mógł w to uwierzyć. Był wściekły. No może nie tak bardzo jak przed kolacją na Ginny i Deana, ale i tak myślał, że nie wytrzyma i wybuchnie. Jak ta idiotka śmiała? I to jeszcze jemu. Już miał wejść do środka i urządzić Dafne aferę stulecia, gdy przypomniał sobie o Snape'ie i szlabanie. Gdyby go nie było... Nawet nie chciał o tym myśleć. Spojrzał na zegarek. Była 19:55! Blaise myślał gorączkowo z ręką na klamce. Ma pięć minut na dotarcie z drugiego piętra do lochów. Jeśli się wystarczająco pośpieszy... Spojrzał na drzwi, po czym zacisnął zęby i pobiegł jak diabeł do lochów. Ostatecznie Snape'a bał się bardziej niż głupich ślizgonek.



                                                     ***




- Spóźnienie panie Zabini - powiedział Snape, gdy tylko zasapany Blaise wkroczył do jego gabinetu.
- Ale... tylko... minutę - wysapał Diabeł. Pomimo świetnej kondycji i tak był zmęczony, przecież niecodziennie jak szalony biega po schodach.
- To i tak wystarczy, abyś ty, pani Weasley i pan Thomas jutro też się tu zjawili.
Siedząca naprzeciwko Snape'a Ginny posłała ślizgonowi mordercze spojrzenie, a temu od razu odechciało się wykłócać z profesorem.
- A teraz siadaj i słuchaj - zagrzmiał nauczyciel - za wasze krzyki, które słychać było w całym zamku, wymyśliłem specjalne zadanie od którego odechce wam się kłótni. - uśmiechnął się wrednie. - Umyjecie nocniki w gabinecie pani Pomfrey. Ręcznie- uśmiechnął się złośliwie Snape
- Ale profesorze to obrzydliwe - Ginny z emocji aż wstała i zaczęła wymachiwać rękoma.
- Nie możemy iść się pobawić w chowanego, w Zakazanym Lesie?- jęknął, wstając Blaise.
- Radziłbym zachować spokój, bo może to się źle zakończyć - odparł profesor tak cicho, przerażająco, że nawet Diabeł musiał usiąść. Snape, który zwykle faworyzował ślizgonów, dzisiaj pokazywał się z jak najgorszej strony - Zrozumieliście?
W odpowiedzi usłyszał tylko niechętne mruknięcia pod nosem.
- Jak skończycie, to znajdziecie tutaj swoje różdżki. Jutro macie przyjść o tej samej porze i bez spóźnień, bo inaczej nie będę tak wyrozumiały.




                                                     ***




Wizyta u Hagrida była tym, czego Hermionie bardzo brakowało. Gdy razem z Harrym weszli Do pokoju wspólnego gryfonów, zobaczyli Rona siedzącego na jednym z foteli, zamyślonego i popijającego kremowe piwo. Kiedy zobaczył przyjaciół od razu się uśmiechnął i wyraził chęć, aby odwiedzić Hagrida. Początkowo gospodarz był nieco markotny, ale z radością przyjął trójkę młodych czarodziejów. Po niecałej godzinie smętny nastrój znikł i opowiadał im o swoich lekcjach z pierwszorocznymi. Wybuchali śmiechem przy ciepłej herbacie i ciasteczkach Hagrida, które jak zawsze były bardzo duże i bardzo twarde. Gdy zrobiło się już bardzo ciemno, pożegnali się z Hagridem i obiecali, że niedługo znów przyjdą. W drodze powrotnej przyjaciele rozmawiali o szkole, o treningach do quidditch'a. Mia w duchu podziękowała Harry'emu, że nic nie wspominał o Malfoyu i trochę smutno jej się zrobiło, gdy musieli się rozstać. Jednak długo to nie trwało, bo gdy otworzyła drzwi do Pokoju Wspólnego Prefektów znieruchomiała z wrażenia.
- Widzę, że w końcu przejrzałaś na oczy Granger i zrozumiała jaki jestem boski. - powiedział Draco z wrednym uśmieszkiem. - A teraz zamknij drzwi, bo zimne powietrze wieje, jeszcze się przeziębie.
- Malfoy, co to ma być?! - powiedziała gryfonka, gdy jako tako otrzeźwiała i zamknęła drzwi.
- Jak to co? To, Granger, są szczeniaki. Takie małe pieski, które wyszły z dużego psa.
- Wiem, co to są szczeniaki, Malfoy! Ale nie rozumiem skąd one się tu wzięły?
- Podejrzewam, że nie pilnowałaś mojej Leny jak trzeba, znalazł ją jakiś pies i bum... Zostałem dziadkiem.
- Jeśli Ty kiedykolwiek chciałbyś zostać dziadkiem Malfoy, to musiałbyś namówić jakąś kobietę do samobójstwa za życia, czyli spędzania z tobą 24 godziny na dobę i spłodzić najpierw własne dzieci - powiedziała Hermiona, uśmiechając się drwiąco.
- Jakbyś nie zauważyła, to kolejki dziewczyn znajdują się tuż pod moimi drzwiami - uśmiechnął się z wyższością ślizgon.
- Masz rację, jestem pewna, że wszystkie czekają na Twoje skinienie. Szkoda, że ich tu akurat NIE MA - stwierdziła gryfonka.
- Wiem, że jesteś zazdrosna, ale nie musisz się tak denerwować moje małe lwiątko - wymruczał Dracze. 
- Twoje?! Twoje?! Ty... ty... ty patentowany dupku!
Malfoy wstał i podszedł do niej niebezpiecznie blisko. Hermiona ze zdziwieniem stwierdziła, że w jego oczach wcale nie ma tyle nienawiści. W sumie... w ogóle jej nie ma...
- Wytłumacz mi Granger... Dlaczego tak reagujesz?
- O... czym ty mówisz? - spytała zarumieniona jego bliskością dziewczyna.
- Naprawdę staram się... być milszy... no, powiedzmy, że milszy. Tak to słowo brzmi łagodnie - zamyślił się, gładząc brodę.
- I co z tego? - oczy gryfonki zaczęły promieniować silnym blaskiem - To nic nie zmienia Malfoy. Nawet gdybyś zaczął bić mi pokłony to i tak nic to nie zmienia - odparła zaciskając pięści.
- Dlaczego?!
- Bo nigdy nie zdobędziesz się na to, aby mnie przeprosić! - dziewczyna zwróciła głowę w drugą stronę.
- Co to ma do rzeczy?- zdziwił się Draco. Dostał za to zranione, a zarazem pełne politowania spojrzenie. Hermiona czmychnęła po koszyk ze szczeniakami, zawołała cicho Lenę i z obstawą skierowała się do swojego pokoju. Gryfonka rozumiała więcej, niż się Malfoy'owi zdawało.



***



 - Harry nie wydaje Ci się, że coś tu jest nie tak?- wypalił Ron, smakując czekoladowe babeczki, które dostali od Zgredka, jak tylko przekroczyli próg dormitorium.
- O...oczywiście, że nie... Mm...- odparł Wybraniec, porywając kolejne czekoladowe cudo. Jednak pytanie przyjaciela wzbudziło w nim niepokój. Czyżby Ron zauważył, że Hermiona ostatnio dosyć mocno zadawała się ze ślizgonami? Albo na Merlina! Przypomniała mu się scena na boisku z Malfoy'em! Na chwile odstawiając babeczkę od ust, spojrzał na zadowolonego z siebie rudzielca. Odkąd bez problemu ponownie dostał się do drużyny gryfonów w Qudditch'u, Ron tryskał euforią. Nie, to niemożliwe. Byłby bardziej zdenerwowany gdyby o to chodziło - pomyślał Potter.
- A ja sądzę, że to prawdziwy fart, że McLaggena nie było przy wyborze drużyny - zachwycał się Weasley, spoglądając na babeczke, jak największy cud świata.
- Gdyby tylko się pojawił, od razu wykopałbym go z boiska - skrzywił się Harry, przypominając sobie wszystkie doświadczenia ze wstrętnym gryfonem.
- Cześć wszystkim!- przywitał się raźno Nevill, który od napadu na Hogwart przez Lorda Voldemorta, stał się bardziej odważny. Chłopcy skinęli mu głowami nadal rozkoszując się czekoladowym przysmakiem.
- Częstuj się Nevill - podsunął mu pudełko Potter, za co dostał od Rona spojrzenie Ledwie-dla-nas-wystarczy! Złote dziecko wzruszyło ramionami, ignorując pełne żalu spojrzenia przyjaciela i szczerząc się do Longbottoma zagadnął go o Deana.
- Nie, nie widziałem go dzisiaj, odkąd poszedł do Ginny - odparł ciemnowłosy przyjaciel Wybrańca, sięgając po babeczkę. Na te słowa Wealsey wyprostował się i prawie rzucił do drzwi.
- Wiedziałem, że nie może być tak piękne - wywarczał, przypominając sobie w połowie drogi, że niezbędna będzie do tej okazji różdżka i jakaś wymyślna klątwa, jeśli znowu zobaczy Thomas'a obściskującego się z jego siostrą tak, jak na szóstym roku.
- Zaczekaj chwilę - Harry szarpnął przyjaciela - On jest teraz na szlabanie, zapomniałeś? Hermiona nam to dzisiaj wspominała, żaląc się, że czeka ją jeszcze dyżur - uspokajał rudzielca Potter. Ron zamrugał ze zdziwieniem, oczami starając się przypomnieć co dokładnie Miona wspominała. Po chwili usiadł z cichym "Ach tak " i na powrót rozkoszując się babeczkami wymruczał, że mu się zupełnie należało. Zielonooki chłopak pokręcił litościwie głową, stwierdzając, że lepiej nie informować przyjaciela, o tym, że szlaban Dean spędza właśnie z siostrą rudzielca i pewnym oślizgłym ślizgonem.




***




Draco stał bez ruchu wpatrując się oniemiały w drzwi, które właśnie zatrzasnęły się za pewną lwicą. On miał ją przepraszać?! Zdezorientowany ślizgon stwierdził, że natychmiast potrzebuje kawy i to nie byle jakiej. najlepszej z możliwych, zalanej wodą z odrobiną mleka, oraz dwoma łyżeczkami cukru.Nie rozumiał jak ktoś mógł pić inną kawę, a tym bardziej gorzką. Nieraz z przerażeniem obserwował Diabła, który uwielbiał kawę, z mlekiem, bez żadnego grama cukru.To było zdecydowanie nienormalne! Jego ojciec ciągle powtarzał, że to co on pije to nie prawdziwa kawa, tylko słodkie świństwo, ale Draco zbywał go szybko. Kawa bez gramu cukru! Nie przeżyłby czegoś takiego! Natychmiast wyczarował sobie jego istne cudeńko i rozkoszując się tym wspaniałym smakiem, skierował się do swojego dormitorium. Co prawda powinien tearz ruszać na potrol, na którym wraz z Granger mieli zastąpić Ginny i Blaise'a,  co jak zapewne miała zaraz zrobić jego droga koleżaneczka, ale nie mógł się na to zdobyć. Malfoy usiadł w fotelu zastanawiając się głęboko czy przypadkiem nie oszalał. Granger oczekiwała od niego przeprosin? Świat stanął do góry nogami! To tak, jakby Snape umył włosy! Albo McGonagall postanowiła zrobić publiczny striptiz i pokazać co chowa pod tymi szatami! Brrr- dziedzic fortuny zatrząsł się. Może lepiej nie?- stwierdził po chwili w myślach. Wstał, odstawiając pusty kubek z kawy i podszedł do ściany, po czym zastukał dwa razy różdżką. Po chwili wyłoniła się jego tajna skrytka z alkoholem, którą zrobił, jak tylko zorientował się co było w "alkoholowym" barku w Pokoju Wspólnym. Łyknął Ognistej i wrócił do rozmyślania nad swoją pozycją.Dobra, być może, polubił Granger i dlatego więcej nie obrażał jej. No dobra... nie obrażał jej poprzez nazywanie jej "szlamą". Lecz przepraszanie jej... a gdyby tak... Nie! Nie! Malfoy ogarnij się! Skończe w Św. Mungu na oddziale dla chorych umysłowo! - katował się w myślach. Mimo to...cholera miał wyrzuty sumienia!
- Wiedziałem, że to się tak skończy! - Smok popędził do lustra sprawdzając, czy przypadkiem, nie dostał blizny i zaczął się zastanawiać czy nie ma ochoty ratować niewinnych. Nie. Jego nieskazitelna blada twarz wyglądała przystojnie jak zwykle, bez żadnych blizn, czy rudych włosów( gdyby zamiast w Pottera, zaczął stawać się Weasley"em ).
- Nie jest źle - mruknął pod nosem, nakładając na twarz pełen wyższości uśmiech. Starając się zapomnieć o przeprosinach dla panny Wiem- że - nic - nie - wiem Granger. Ruszył na patrol w kierunku błoni. Przyda się mu trochę świeżego powietrza.


***


Draco szedł korytarzami pogrążonymi w ciemności. Tu i tam słychać było chrapanie lub przyciszone rozmowy postaci z obrazów. Była już dosyć późna pora. Kiedy ślizgon wyszedł na błonia od razu spojrzał w niebo. Tego dnia gwiazdy lśniły jaśniej niż zazwyczaj. Wydawało się jakby mrugały do niego. Księżyc w całej swej okazałości unosił się nad nim, jakby dumnie wypinając pierś. Dracze uśmiechnął się ironiczne i zaczął swój obchód, kiedy mijał wieże astronomiczną, zauważył ze zdziwieniem, że ktoś się na niej znajduje, po chwili usłyszał pełen wściekłości wrzask.
- Malfoy ratuj!!
Młody czarodziej gdzieś już słyszał tem wredny głos. Po chwili z najwyższym zdumieniem krzyknął:
- Granger?!


CDN

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 19 Diabelski szał Zabiniego.


 Cześć! To w końcu my !:D Po dłuugim czasie wracamy z nowym rozdziałem ;3 Mamy nadzieję, że Wam się spodoba <3

Sofii i Lola





 "Nieraz się w życiu napatrzyłem,
Jak zazdrość zżera kwiat miłości,
Sam także tego doświadczyłem,
Na własnej skórze: kłów zazdrości."











Każdy czułby się źle w takiej sytuacji. Wchodzisz, a oni wszyscy się na ciebie gapią. Może, gdyby to jeszcze było patrzenie z zachwytem, to w porządku. Lecz takie patrzenie się na ciebie, jak na intruza? Bezczelność. Dracze też tak uważał, bowiem posłał czwórce czarodziei spojrzenie bazyliszka, po czym dumnym krokiem, wraz z towarzyszącą mu przy boku Leną, oraz koszykiem ze szczeniakami, ruszył w kierunku jednego ze skórzanych foteli. Położył małe przy matce i rozsiadł się wygodnie, po czym założył nogę na nogę.
- Czy ktoś mi to wszystko wyjaśni? - spytał wprost, pierwszy raz w życiu nie przejmując się brakiem manier. Był zmęczony i chciał iść do dormitorium, ale po minie Zabiniego wyczuł, że jest potrzebny. Natychmiast.
- Próbujemy się dowiedzieć z kim się całowała - wyjaśnił gryfon.
- Nie! Próbujemy się dowiedzieć, czemu po POCAŁUNKU ZE MNĄ! Który zresztą był niebiański!  Wróciła do ciebie! - warknął Blaise.
- To Ty jesteś z Thomasem, Ginny? Mówiłaś o paru randkach - zdziwiła się Hermiona, po chwili uświadamiając sobie jak to wszystko idiotycznie brzmi.
- Merlinie - jęknął Smok.
- Załatwmy to szybko - powiedział Blaise podciągając rękawy.
- Oszalałeś?! - wkurzyła się Weasley.
- To Ty oszalałaś! Jak mogłaś?! - ryknął Diabeł, na co gryfon posłał mu nieprzychylne spojrzenie.
- A mam obrączkę na palcu?! A chodzimy ze sobą?! NIE! - wybuchła Gin robiąc krok w stronę Blaise'a.
- To tylko kwestia czasu - stwierdził spokojnie Zabini.
- Co takiego?! - zdenerwował się Dean.
- Jajco - burknął blondyn.
- Załatwmy tę sprawę spokojnie - poprosiła ugodowo Granger.
- NIE! - ryknęła trójka czarodziei. Za to Draco spojrzał na dziewczynę zrezygnowanym wzrokiem.
- Granger, to nic nie da - Smok machnął ręką. Próbując przekrzyczeć pozostałe osoby, znajdujące się w pomieszczeniu.
- To co mamy robić? - Hermiona z irytacją zmarszczyła brwi.
- Na Salazara, Granger pytająca mnie o radę - Draco teatralnie złapał się za serce. Mia posłała ślizgonowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, na co ślizgon posłał jej ironiczny uśmieszek. Gryfonka w odpowiedzi tylko prychnęła. Naprawdę chciała jak najszybciej zakończyć tą szopkę. W końcu jej prośby zostały spełnione. Choć nie tak, jak się spodziewała...




***



Severus Snape tego dnia miał paskudny humor. Nie dość, że miał przyprowadzić Prefektów do dyrektora jak jakiś zasrany posłaniec to jeszcze ten nowy ważniak wziął go dziś w obroty. Nowy nauczyciel OPCM od siedmiu boleści. Kto to widział, żeby ta oferma dawał mu jakieś rady. Jeszcze czego! Ledwie został nauczycielem w Hogwarcie, a już ma dla niego 1000 dobrych porad jak być lepszym czarodziejem !  Snape prychnął z oburzenia. Przyśpieszając kroku w swojej czarnej szacie. Niczym prawdziwy nietoperz "przyleciał" na 3 piętro, kierując się do dormitoriów ślizgonów i gryfonów. Już z daleka usłyszał krzyki, co tylko zdenerwowało go jeszcze bardziej. Wypowiedział hasło, a na ustach ułożył mu się ironiczny uśmieszek, na myśl o pokaraniu pewnych osób.  Właśnie wtedy, kiedy wszedł do Pokoju Wspólnego zastał bardzo ciekawą scenę. Na wprost rzucał się widok Deana i Blaise'a, którzy trzymali się za koszule, oraz to, jak Ginewra Weasley siedzi na barana u  Deana, krzycząc. Oraz fakt, że Hermiona znajduje się prawie w podobnej pozie, próbując dotrzeć do rozumu Zabiniego. Dodatkowo Draco Malfoy na wpół złowrogi, na wpół rozbawiony sytuacją, próbuje rozdzielić obu panów wpychając się pomiędzy nich. Tak, Severus'owi z pewnością przyda się szklaneczka Ognistej.  Wziął głęboki oddech, po czym podszedł, szybko, złapał Thomas' a  i Diabła za uszy.
- Co tu się wyprawia? - wysyczał, potrząsając nimi.
- Bo to wszystko jego wina! - warknęli oboje.
- Zamknijcie się ! - krzyknęła Weasley, zeskakując z gryfona.
- Szlaban! Cała trójka u mnie o 20! - mówi Snape - Granger, Malfoy, wyjaśnijcie mi, co się tutaj stało? - mruknął,  łypiąc na pozostała dwójkę czarodziei złowrogim wzrokiem.
- Cóż... - nie składnie zaczęła, rumieniąc się Hermiona, schodząc z przyjaciela
- Ruda ma branie- dokończył Smok, szczerząc się. Granger spojrzała na niego wzrokiem, mówiącym " Jesteś idiotą ". Za co Draco podszedł i objął ją ramieniem.
- Dodatkowo się integrujemy - stwierdził, przytrzymując mocniej Granger, która zaczęła się wyrywać.
- W głowie Ci się poprzestawiało Malfoy- warczała, próbując bezskutecznie zabrać rękę Dracze. Smok odpowiedział jej słodkim uśmiechem.
 - Ah tak - westchnął ciężko nauczyciel eliksirów. - Dobra, nie chce wiedzieć  nic więcej - stwierdził po chwili. - A teraz wszyscy idziemy do dyrektora - warknął i nadal  trzymając gryfona i ślizgona ruszył do wyjścia. Po nich wyszła całkowicie czerwona Ginny, a pozostała dwójka, kłócąc się, ruszyła za nimi.


***





Kolacja przebiegała w potwornym nastroju. Ginny siedziała koło Hermiony jak tykająca bomba, gotowa w każdej chwili wybuchnąć. Dean wściekły jak osa. Blaise przy stole ślizgonów, wcale nie prezentował się lepiej. Tylko Malfoy wyglądał, całkiem normalnie, od czasu do czasu kątem oka spoglądał na przyjaciela i uśmiechał się ironicznie. Wizyta u dyrektora, wcale nie była taka straszna, jak się spodziewali. Gorzej, że Ginny i Blaise mieli szlaban u Snape'a,  więc Mia musiała iść dzisiaj na patrol z blondynem.  Hermiona westchnęła ciężko, w duchu modląc się, aby Harry i Ron nie pytali o nic rudą, ale na szczęście widząc jej minę oboje byli bardzo zajęci jedzeniem. Gryfonka zagryzła wargę ze zdenerwowaniem. Miała złe przeczucia.
 Kiedy przyszedł czas na deser, profesor Dumbledore wstał i poprosił o cisze
-Moi kochani mam dla was niespodziankę- po sali przeszła fala szeptów, a po niej cisza i (prawie) wszystkie oczy spojrzały z zaciekawieniem na dyrektora- dzisiaj o północy będzie można podziwiać spadające gwiazdy. Jednakże... ten przywilej spotka tylko uczniów siódmego roku, którzy mają zamiar zająć się projektem uczniowskim. Po sali przeszły pomruki niezadowolenia.- Wszyscy uczniowie klas siódmych o godzinie 23:45 mają zjawić się tutaj i razem z innymi profesorami udamy się do wieży astronomicznej. Dziękuję - dyrektor uśmiechnął się dobrodusznie. Mia podparła rękami głowę. Całkiem o tym zapomniała! Jak ona mogła?! Projekt. Od tego zależy 50% oceny semestralnej z astronomii. Musze się w końcu skupić! - myślała zirytowana, w pośpiechu biegnąc do biblioteki.
.





***




Mia już od ponad godziny szukała pewnego irytującego dupka. Błonia? Nie. Sowiarnia? Nie. Jego dormitorium? Nie. Nigdzie, ale to nigdzie go nie było. Od dłuższego czasu nie widziała Leny i była pewna, że ten zboczeniec maczał w tym palce.
- Cześć Mionka - zawołał Harry, widząc przyjaciółkę. - Pomyślałem, że powinniśmy pójść do Hagrida. Ostatnio zrobił się bardzo markotny - zielonooki zmarszczył w zamyśleniu brwi.
Potter także tęsknił za ich wypadamy jedynie we trójkę. To co przeżyli razem w Hogwarcie połączyło ich więzami przyjaźni, które były nie do rozerwania. Tym bardziej, że niepokoił go dosyć istotny fakt. Nie da się zaprzeczyć, że to co Malfoy zrobił na boisku nie było w jego stylu. Tak, jakby zamienił się na chwilę w inną osobę. Gryfonka odwróciła się zaskoczona.
- Oh Harry, masz racje- zawstydziła się. Widziała w oczach Harry'ego nadzieję na spędzenie wspólnego czasu. Ostatnio prawie wcale się nie widywali.
- Musimy iść, koniecznie dzisiaj- stwierdziła, uśmiechając się lekko Mia. Potter odwzajemnił uśmiech.- Słuchaj, chciałbym także porozmawiać z tobą o pewnej osobie - zaczął, zdejmując okulary i przecierając zmęczone oczy. Hermiona zmarszczyła brwi.
- O co chodzi? - spytała zaciekawiona, kiedy zmierzali w stronę wierzy Gryffindor'u
- O Malfoy'a. - odparł krótko Wybraniec. Dziewczyna przygryzła ze zdenerwowaniem wargę.
-Ta sprawa na boisku...nie uważasz, że to było dziwne? - mówił dalej Potter, przyglądając się przyjaciółce.
Boisko...dla Hermiony sytuacja zdawała się być wieki temu, nawet nie zdążyła spokojnie przeanalizować ten bohaterski czyn tlenionego w samotności.Czy było to dziwne? Tak, czy czuła niepokój? Tak. Czy czuła coś co wprawiało ją w szok? Tak. Była...wdzięczna...temu dupkowi.
-Jakby się zastanowić to od dłuższego czasu, nie słyszę, żeby nazywał Cię...wiesz jak- dodał cicho Harry, pogrążając się w swoich myślach.
Miona wypuściła gwałtownie powietrze. Od dłuższego czasu ją nękał, przeszkadzał jej, robił podteksty, ale nie, nie nazywał ją już szlamą, tak dlaczego? Lecz zanim, zdążyła odpowiedzieć, dotarli pod obraz Grubej Damy.
- Dokończymy rozmowę później- mówiła z naciskiem szatynka, spoglądając twardo w oczy Wybrańca, dając jasno do zrozumienia, że Ron ma o niczym nie wiedzieć.  Zielonooki skrzywił się, ale kiwnął na zgodę głową. To była sprawa jego przyjaciółki, nie rudzielca.



***


Blaise od razu po kolacji udał się na błonia. Był tak wściekły, że uznał, że musi gdzieś pójść, bo inaczej oszaleje. Musiał wszystko przemyśleć i uspokoić się. Wolnym krokiem szedł ku jeziorze. Dręczyły go myśli i uczucia, które u siebie nie podejrzewał. Po godzinie spacerowania przybiegła do niego Pansy i tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła, że dziś wieczorem pójdzie na drugie piętro. Kiedy jej odpowiedział, że nie ma takiego zamiaru... to nie była ta sama Parkinson, jaką znał.Zgodził się tylko dlatego, żeby dała mu święty spokój i sobie poszła. A teraz, kiedy szedł po schodach na drugie piętro, jej nigdzie nie było. Na Salazara! Czy dziewczyny zawsze muszą utrudniać życie? Jest 19:44, a on o 20 musi być w gabinecie Snape'a, jeśli go nie będzie, równie dobrze będzie mógł uchodzić za zmarłego. Severus nigdy nie był miłosierny dla spóźnialskich. Przechodził właśnie koło jednej z klas, gdy nagle usłyszał żeński głos. Znał go. To był głos Dafne. Blaise cicho podszedł do drzwi klasy i usłyszał coś, czego nigdy by się nie spodziewał po tej idiotce.