sobota, 28 czerwca 2014

Miniaturka: Zaobrączkowanie Ślizgonów Cz.1


Z okazji 1000 wejść, na naszą stronę, napisałyśmy, dla Was miniaturkę:D


Sofii i Lola<3





Zamyślony, były ślizgon, szedł pewnym krokiem, w kierunku dużego budynku.
Dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. Na błękitnym niebie nie można było zobaczyć, ani jednej, białej chmury. Lekki wiaterek orzeźwiał osoby znajdujące się poza domem.
Malfoy Manor, miejsce, które napawało kiedyś strachem i przerażeniem.
W teraźniejszości wielki budynek, wydawał się patrzeć przyjaźnie, na osoby przechodzące obok niego.Wokoło pałacu znajdował się ogromny ogród, z kwiatami wszelkiego rodzaju. Na tyłach domu, umieszczona została nie za duża szklarnia, dla wyjątkowych okazów. Ścieżka wprost do drzwi ozdobiona była kamieniami, a na środku postawiona była fontanna, z której wydobywała się krystalicznie czysta woda. Nikt, przechodząc obok nie mógł spojrzeć na ten dom obojętnie. Napawał on zachwytem zarówno mugoli, jak i czarodziei. Zadbał o to dokładnie Draco Malfoy, wraz z matką. Po śmierci Lucjusza, chcieli zmienić wygląd domu. Dać nowe tchnienie w ich życie. Szczęśliwe życie. Wnętrze dworu Malfoy'ów było tak samo okazałe, jak zewnętrze. Ogromny żyrandol ozdobiony klejnotami wisiał w salonie, napawając rodzinę dumą. Biblioteka pękała w szwach, od najróżniejszych książek. Ogólnie wystrój budynku zaprezentowany był w barwach ślizgońskich. Smok, choć się nie przyznawał, odczuwał tęsknotę za Hogwartem. Zresztą nie on jedyny.
25 letni mężczyzna przeszedł szybko przez furtkę, kierując się do ogrodu. Był pewny, że zastanie tam swoją matkę. Kobieta uwielbiała pracę w ogrodzie, poświęcała jej każdą, wolną chwile. Draco chciał z nią porozmawiać, zanim zjawi się tu jego wieloletni przyjaciel Blaise Zabini. Oboje musieli jeszcze dopracować ostatnie szczegóły, na wieczór kawalerski. Malfoy pokręcił głową z niedowierzaniem. Jakim cudem, Theodor Nott dał się tak szybko wrobić w tej głupi ślub, który miał odbyć się już następnego dnia?  Od kiedy dowiedział się, że Katie Bell i Theodor zaręczyli się, nie mógł wyjść z szoku. Oczywiście miał zamiar przyjść na ślub i wesprzeć przyjaciela ( tym bardziej, jeśli w ostatniej chwili by się rozmyślił i trzeba by było natychmiast się teleportować ). Jednak nie potrafił udawać, że jest szczęśliwy z faktu, że Nott ma zamiar ożenić się z gryfonką. Po śmierci ojca, nie zmienił swoich poglądów dotyczących gryfonów i mugolaków. Nadal uważał, że szlamy, nie zasługują na życie w Czarodziejskim świecie. Postanowił jednak, że na ślubie zrobi wyjątek i będzie się odnosił do nich w miarę życzliwie, lub będzie ich ignorował( Oczywiście zgodził się na to, po prośbach i groźbach Theodora, który nie miał takich ograniczeń, jak Draco).

Arystokrata nawet nie zauważył ,kiedy dotarł na miejsce. Pośród czerwonych róż, można było zobaczyć sylwetkę jego matki. Na jej twarzy widniał uśmiech. Malfoy, nie świadomie sam zaczął się uśmiechać, jak tylko zobaczył rodzicielkę. Natychmiast do niej podszedł, przywitać się. Na jego widok kobieta uśmiechnęła się jeszcze szczerzej i nie bacząc na brudne ręce, przytuliła syna. Draco odwzajemnił, czule uścisk.
- Draco, kochanie jak w pracy ?-spytała od razu Cyzia, zabierając narzędzia ogrodnicze i wraz z synem kierując się do szklarni.
Malfoy, dorobił się jeszcze większego dobytku zakładając sieć hoteli ,,MalfoyvsCompany".
-Dzisiaj, cały dzień, przy biurku-mówił nie zadowolony-W dodatku Astoria, całkowicie nie radzi sobie z klientami, nie wiem co mnie podkusiło do zatrudnienia tej idiotki -westchnął ciężko, opadając na krzesło znajdujące się w szklarni.
Narcyza spojrzała na niego z dezaprobatom.
-To, że zerwałeś zaręczyny, nie upoważnia Cię do obrażania jej-broniła Greengrass, Pani Malfoy.
Draco przewrócił oczami, dając matce do zrozumienia, że nic go to nie obchodzi.
-A jak tam z Blaise'em?-spytała, chcąc zmienić temat
Draco, jakby od razu odżył.
-Zaraz powinien się zjawić-mówił i akurat, w tym czasie usłyszeli trzask teleportacji- O wilku mowa-uśmiechnął się cwaniacko. Poszedł, w kierunku Blaise'a, odprowadzony czujnym wzrokiem Cyzi.
- Siema Smoku - powitał Dracona Blaise, gdy tylko go zauważył. Choć minęło tyle lat, od ukończenia Hogwartu, Diabeł prawie nic się nie zmienił. Miał ten sam cwaniacki uśmiech i takie samo poczucie humoru. Zjawił się, w Malfoy Manor punktualnie, co bardzo zdziwiło Dracona, nigdy by nie pomyślał, że jego kumpel kiedykolwiek i gdziekolwiek przyjdzie o czasie. Jednak dorosłość zmienia człowieka.
- Cześć Diable -odparł blondyn, zapraszając gestem Zabiniego, do środka domu.
- No i jak? Gotów na najlepszy wieczór kawalerski, w życiu? - spytał, podekscytowany Blaise. Na co blondyn pokiwał głową z uśmiechem. 
Oboje skierowali się w stronę salonu, siadając, na mięciutkich, zielonych fotelach.
- Jasne, załatwiłeś rezerwacje, w klubie?-spytał, kierując się do baru z alkoholem
-Oczywiście wszystko jest gotowe. Wiesz, zastanawiam się, czy jakieś dziewczyny, godne naszej uwagi pojawią się, na tym weselu-mówił rozmarzonym głosem Blaise
-Dziwne, Nott nic Ci nie mówił? Podobno ma dla nas jakąś, ekstra niespodziankę-zamyślił się Draco
-Serio? Jeśli,to nie są jakieś piękne damy, to ja stamtąd spadam-stwierdził Diabeł uśmiechając się figlarnie
-Parkinson, zawsze dotrzyma Ci towarzystwa stary-odparł, uśmiechając się, wrednie Smok.
-Mnie? Raczej Tobe. Oh Dracusiu -zamruczał Blaise, co Draco, skwitował grymasem, na twarzy.

-Diable wiesz, że to skończony temat, odkażałem się już wiele lat, od tego świństwa- wywarczał Draco
-No nie wiem Dracusiu, po tym jak zobaczysz mnie w wystrzałowej kiecce, może zmienisz zdanie-zaświergotał Blaise, doskonale naśladując głos Pansy.
-Zaraz przetrzepie Ci, tą twarzyczkę Zabini -warknął, poirytowany już Malfoy. Od lat szkolnych unikał Pansy, jak ognia. W czym Astoria, znacznie mu pomogła, prawie wydrapując jej oczy, kiedy ta próbowała z nim porozmawiać. Po chwili, całkowicie zmienili temat zatracając się w doskonaleniu wieczoru kawalerskiego. Jeszcze nie wiedzieli, jak bardzo ten wieczór zmieni ich życie.








                                                                  ♥♡♥♡♥♡♥♡







Hermiona i Ginny, szły do kolejnego sklepu z sukienkami. Niestety, żadna do tej pory im się szczególnie nie spodobała. Cały ostatni tydzień, obie musiały przesiedzieć w pracy, więc nie było czasu, żeby dokonać wyboru wcześniej. Weasley spełniła swoje marzenie i została szanowanym, magomedykiem. Za to Hermina pracowała, jako Auror, wraz z Harry'm. Oboje, nadal ratowali świat. Za to Ron, został znanym graczem Qudditch'a. Wszyscy czworo nadal bardzo się przyjaźnili. Miona, była na siebie wściekła za to, że na ostatnią chwile szukają sukienek, w dodatku, dzisiaj miał się odbyć wieczór panieński Katie.  Kiedy, brązowooka dowiedziała się, że jej przyjaciel Theo żeni się ze znajomą gryfonką, bardzo się ucieszyła.Katie była świetną dziewczyną dla Nott'a. Hermiona była pewna, że będą razem szczęśliwi.
Razem z rudą, szybko weszły do nowego skleu, znajdującego się na ulicy Pokątnej. Weasley od razu wpadła jedna z kreacji, w oko. Szybko ją wzięła i dosłownie biegiem ruszła, do przymierzalni. Była, starsza gryfonka miała odrobinę więcej problemu. Miona, była bardzo wybredna, po dłuższych poszukiwaniach, w końcu znalazła wymarzoną kreację. Po chwili, ruda wyszła z przebieralni. Wyglądała bosko.
- I jak? –spytała, okręcając się dookoła.
- Harry będzie zachwycony-zaśmiała się Miona. Na co ruda zrobiła obrażalską minkę.
-Przypomnij mi, dlaczego ja, idę z Harrym, a ty z Ronem na ten ślub?-spytała, przyglądając się sobie, w lustrze.
-Dalej się na niego gniewasz za to, że nie przyszedł, na twoje imieniny?-spytała z niedowierzaniem Granger.
-Nie o to chodzi, a po za tym mógłby, chociaż uprzedzić!-warknęła
-Ginny! On przecież siedział w szpitalu! Wiesz, że praca Aurora to nie przelewki-broniła przyjaciela Hermiona.
-Dobra, dobra-ruda wydymała usta, jak mała dziewczynka-wiesz o co mi chodzi. Gdzie są Ci przystojniacy, czekający na nasze skinienie hm ?
-Pstryknij palcami, może zaraz się zjawią-westchnęła Hermiona-Co Ci przeszkadza pójście z Harry'm? Przecież większość czarownic marzy choćby o jego spojrzeniu-stwierdziła.
-Nie przeszkadza mi to, po za tym, że jestem po 20 i nadal nie spotkałam porządnego chłopaka-westchnęła ruda-Nie chce mieć tak, jak mój brat, który z utęsknieniem czeka, aż odwzajemnisz jego uczucia-odprała, chowając się,w przebieralni -Zresztą wiesz, że nie pasujemy do siebie!
Teraz, była Hermiony kolej, aby wejść, do drugiej przebieralni i sprawdzić, jak wygląda w wybranej, przez siebie sukience. Sama nie wiedziała, czy kocha Rona. Owszem, parę dni temu wyznał jej swoje uczucia, jednak ona, do końca nie wiedziała czego chce, także prosiła go o cierpliwość. Ron dosyć dobrze, przyjął jej decyzję. Zgodziła się iść z nim, na ten ślub, mając nadzieję, że w końcu upewni się, co sama czuje. Po chwili wyszła z przebieralni w olśniewającej kreacji.
- Co myślisz?-spytała, rudej, która stała przed nią.
-Ronowi oczy wyjdą z orbit-zaśmiała się Weasley- bierz ją-stwierdziła.
Miona, szybko zniknęła, w przebieralni. Obie z Ginny zdążyły w samą porę, przed zamknięciem sklepu. Kiedy dziewczyny znalazły się w domu Hermiony dochodziła już 17: 3, a punktualnie o 19 umówiły się resztą, przed domem Bell.
Przywitały się grzecznie, z rodzicami Hermi i pognały jak najszybciej na górę.
-Dobrze, że chociaż sukienki na wieczór panieński mamy, bo bym, chyba zwariowała-pokręciła głową Ginny, zakładając swoją kreację. Sukienka rudej, była przepasana w talii czarnym paskiem z kokardą. Dół kreacji był rozłożysty, w kolorze beżowym, za to biało-czarna góra, opinała smukłą talię Weasley. Włosy, była, młodsza gryfona ułożyła, w gładki kok i wczepiła w nie beżowy kwiatek, idealnie pasujący do sukienki.







Hermiona, ubrała sukienkę, która z góry była biała, poprzeplatana srebrnymi wzorami, w talii przepasana paskiem, ze srebrną kokardą, a rozłożysty dół w kolorze lekkiego różu, był pokryty falbankami. Włosy rozpuściła i dokładnie wyczesała. Na swoje szczęście, niesforne loki układały się dzisiaj wspaniale i pięknie okalały twarz byłej, starszej gryfonki.



Po założeniu sukienek i dobraniu do nich odpowiednich par butów,dziewczyny wzajemnie zrobiły sobie makijaż. Kiedy wreszcie skończyły, dochodziła 18:40.
-Czas na zabawę-uśmiechnęła się tajemniczo Ginny i wraz z Hermioną teleportowały się, pod dom panny młodej.

CDN

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 10 Nienawidzę Cię Malfoy!


SIEMKA;* Kolejny rozdział dla Was; 3 Przepraszamy, za jakiekolwiek błędy.


Całusy,Sofii i Lola♥







" Jednak wierzę, w nienawiść, od pierwszego spojrzenia.


Słyszałeś Malfoy ? "











Była godzina 4:00, kiedy Ginny otworzyła oczy i wstała,z łóżka. Dzisiaj, będzie uczyła Mione grać, w Quidditch'a. Gdyby nie to, nie wstałabym tak wcześnie rano - pomyślała. Teraz musi się skupić tylko na grze.

Kiedy,Hermiona opowiedziała Ginny, o zakładzie z Malfoy'em, ruda była bardzo zdziwiona, ale później zadowolona,że będą mogły pokazać Malfoy'owi, na co je stać. Dziewczyna ubrała się w czarny dres, spięła włosy w kucyk i ruszyła do pokoju przyjaciółki.

- Miona wstawaj ! - krzyknęła wchodząc. Hermiona obudziła się od razu i leniwie otworzyła oczy. Spojrzała na zegarek, była 4:30. Za nic w świecie, nie mogła przypomnieć sobie czemu Ginny ją obudziła. Nie wierzyła,żeby ruda kiedykolwiek wstała,tak wcześnie.Dla Hermiony to nie nowość,choć miała nadzieję,że w ten jeden dzień się wyśpi.Od jutra znowu planowała biegać.

- Ginny ? Co ty tutaj robisz ? - spytała po chwili

- Jak to co ? To już nie pamiętasz ? Trzeba trenować do Quidditch'a. Niedługo,będą nabory do drużyny, a ja jako kapitan, muszę dopilnować, żebyś dała z siebie wszystko.Dobrze wiesz, że nie dostaniesz się do mojej drużyny, jeśli nic nie będziesz potrafiła.Musisz zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i skupić się, na tej wspaniałej grze- mówiła podekscytowana rudowłosa

- Pamiętam, ale do pierwszego meczu jest jeszcze daleko - powiedziała, ziewając brązowooka

- Wiem, ale trzeba dużo trenować - odparła Ginny i ściągnęła, z przyjaciółki kołdrę - A teraz, wstań i idź ubrać się, w dres.

Hermiona,bez entuzjazmu,wstała z miękkiego łóżka.

- Ty się ubieraj , a ja idę przygotować potrzebne rzeczy -mówiła Wesley.Hermiona pokiwała głową, spoglądając na oddalającą się przyjaciółkę.

Co ja zrobiłam ? - myślała dziewczyna - Jak mogłam się na coś takiego zgodzić ? Przecież boję się latać na miotle, a co dopiero grać w Quidditch'a . Może lepiej będzie, jak się wycofam ? Ginny zrozumie,a Malfoy... NIE,dość tego, Hermiona,weź się w garść. Należysz do Gryfindoru, a gryfoni nigdy się nie poddają. Malfoy przegra zakład i będzie musiał Ci usługiwać przez dwa całe tygodnie - na samą,tą myśl, uśmiechnęła się z zadowoleniem. Ubrała się w szary dres, uczesała włosy i pośpiesznie wyszła z dormitorium. Ginny miała czekać na nią przed zamkiem i razem miały pójść na boisko do Quidditch'a.

Kiedy znalazła się na podwórku poczuła, że przepływa przez nią zimny dreszcz, ale trudno się dziwić, w końcu jest wrzesień. Brązowooka zastanawiała się,do kiedy jej przyjaciółka zaplanowała treningi.Nie miała pojęcia,jak rudzielec chciał ją nauczyć, w parę tygodni,grać w Quidditch'a.Od rozmyślań oderwał ją głos Ginny, mówiący żeby podeszła bliżej.

- Dzisiaj poćwiczymy sobie latanie, na miotle , a jak to opanujesz, to sprawdzimy twoje umiejętności - mówiła młodsza gryfonka , kiedy szły w kierunku boiska - Jak wiesz guidditch to wspaniała gra , ale też i trochę niebezpieczna - Miona popatrzyła na nią wymownym wzrokiem - No dobrze, bardzo niebezpieczna, ale kiedy pokochasz ją tak samo jaka ja, zapomnisz o tym - dodała z uśmiechem

- Mam nadzieję - odparła Hermiona .

Kiedy znalazły się na boisku,ruda od razu wzbiła się,w powietrze.Leciała naokoło trybun, podziwiając widoki z góry.Miona zastanawiała się,czy kiedykolwiek,jej uda się, bez strachu, polecieć na miotle, przed siebie-westchnęła z irytacją,wiedziała,że zaraz ruda, będzie chciała,żeby to ona wsiadła i poleciała do góry...

Po chwili,jej przyjaciółka, stała już koło niej, z wypiekami szczęścia,na twarzy.Dla Ginny, zostanie kapitanem,było od zawsze wielkim marzeniem,a teraz,kiedy drużyny,były podzielone,dawało jej to wielką szansę,którą miała zamiar wykorzystać.

-W porządku-zaczęła-w sumie,powinnyśmy zacząć od jakiejś rozgrzewki,ale,że najpierw, musisz nauczyć się latać-tutaj Hermiona spojrzała, na Ginny zirytowanym wzrokiem-Przepraszam,musisz nauczyć się pokonać lęk, przed lataniem,to myślę,że nie ma sensu robić,na razie, tej rozgrzewki.

Starsza gryfonka pokiwała niepewnie głową, wpatrując się w miotle,która spoczywała w jej dłoni.

-Zacznijmy powolutku,kiedy wsiadasz na miotłe,nie możesz myśleć o tym,że się boisz.Im bardziej,skupiasz się na strachu,tym szyciej Cię, on ogarnia-odparła ruda

-Jak mam to zrobić? Nie,no Ginny to się nie uda...-odparła zrezygnowana

-Uda się na pewno,Merlinie! Hermiono trochę wiary,w swoje umiejętności-mówiła, z uśmiechem Ginewra.Jej uśmiech był taki szczery,że strasza gryfonka,mimowolnie go odwzajemniła.Dobrze jest mieć osobę,która wspiera Cię,wtedy,kiedy jej potrzebujesz-myślała

-Teraz,weź swoją miotłę-instruowała przyjaciółkę ruda

Miona,od razu wykonała jej polecenie.Po chwili, usadowiła się,na miotle.Jednak na to, młodsza gryfonka, tylko energicznie pokręciła głową.

-Hermi,na pewno dasz radę sama się wznieść?

Dziewczyna szybko zsiadła z miotły,przyjaciółka miała rację,jednak co w takim razie niby zrobią?

-Polecę,na początku z tobą-odparła,siadając Wesley.Odsunęła się trochę,zostawiając miejsce przyjaciółce.Hermiona patrzyła na nią,zaskoczona,uśmiechnęła się lekko i usadowiła,koło przyjaciółki.

-Wiesz nie jest źle,choć gdyby zamiast ciebie, siedziałby tutaj jakiś przystojniak,byłoby lepiej-stwierdziła Ginny z cwanym uśmiechem.Po chwili usłyszała dźwięczny śmiech,przyjaciółki.

-Naprawdę?A może,pan Zabini z panią poleci-mówiła z udawanym zamyśleniem

-Nawet, o tym nie myśl!-warknęła Ginewra

Na co, jej przyjaciółka,wywróciła oczami.Nie rozumiała czemu ten uparty rudzielec, tak nie lubiał Diabła,przecież wydawał się być, naprawdę miły.

-Dobrze,skup się.Pomyśl o czymś relaksującym,najlepiej jakieś radosne myśli-mówiła Wesley

Miona natychmiast zaczęła przypominać sobie pierwszy dzień w Hogwarcie,chwile spędzone z przyjaciółmi...i zanim się zorientowała,już były w powietrzu.

- I co jak się czujesz?-spytała ruda

-Całkiem dobrze-westchnęła Hermiona,która jak tylko zorientowała się,że są w powietrzu zamknęła oczy.

-Ale popatrz!

Hermiona mimo wielkiej niechęci otworzyła powoli oczy.Znajdowały się,naprawdę blisko ziemi.Na co, odetchnęła z ulgą.

- Widzisz, nie jest tak źle.Myślę,że na razie wystarczy-stwierdziła

-Naprawdę?-spytała uradowana Miona.Myślała,że jej przyjaciółka, nie da jej żyć,przez parę godzin.

-Hermiona,to,że wsiadłaś na miotłę to jakiś cud,a że poleciałyśmy kawałeczek,do góry jeszcze większy.Jednak myślę,że na dzisiaj wyczerpałyśmy już limit-zaśmiała się

-Naprawdę uważasz,że dam sobie radę?-spytała brązowooka,gdy obie skierowały się w stronę zamku.

- Oczywiście , że dasz . Pomyśl sobie o Malfoy'u i o tym , że będzie musiał,ci usługiwać przez CAŁE DWA TYGODNIE- powiedziała Ginny.Na co obie,po chwili wybuchły śmiechem.Wielki arystokrata,miał usługiwać mugolce?

- Tak, masz racje. Dla czegoś takiego, warto - odparła Hermiona.






                                                                      ***





Kiedy otworzyły drzwi od Pokoju Wspólnego była 7:15, siedział tam,na kanapie Blaise, i o dziwo Malfoy.

- I co Granger ? Poddajesz się ? - spytał z kpiącym uśmieszkiem,na widok dziewczyn. Hermiona,nie miała,najmniejszej ochoty wdawać się z nim w dyskusję, więc bez słowa ruszyła,w stronę swojego dormitorium.

- Odwal się Malfoy - powiedziała zła Ginny

- Ja się tylko grzecznie pytam, Weasley. Ale jeśli Granger nie chce się przyznać, do porażki, to jej pomogę- zwrócił się do Miony - sługusie podaj mi szklankę ognistej z kostką lodu - powiedział, kpiąco i popatrzył prosto,w oczy gryfonki, w których było widać, ogniki złości. Hermiona,bez słowa,poszła do barku , nalała całą szklankę ognistej , podeszła do Draco i wylała mu, zawartość,na głowę. Zabini nie dowierzał, własnym oczom, Ginny roześmiała się serdecznie,widząc blondyna,w takim stanie.Hermiona odłożyła szklankę,czekając na reakcję ślizgona.

- Ty szlamo ! - zaczął krzyczeć - Jestem arystokratom, a ty zwykłym mugolem, nie masz prawa, tak mnie traktować ! - Draco wściekał się,coraz bardziej.

- To ty nie masz prawa tak do mnie mówić ! Jesteś zwykłą arystokratyczną świnią !

Hermiona była naprawdę wściekła.

- Mam większe prawo niż ci się zdaje Granger!

- Jakie ma pan prawo, panie Malfoy ?

Cała czwórka odwróciła się jak na komendę, w drzwiach stał nikt inny,jak profesor Mcgonagall - Panno Granger, panie Malfoy, proszę za mną. - Hermiona,była zbyt zdziwiona, by o cokolwiek zapytać, posłusznie poszła za profesorką, Draco stał jeszcze,przez chwilę jakby w transie, ale po kilku sekundach opamiętał się i poszedł na Mioną.

- Jestem doprawdy rozczarowana waszym zachowaniem - mówiła profesor McGonagall,kiedy cała trójka stanęła w korytarzu,przed drzwiami Pokoju Współnego dla Prefektów.

- Jako prefekci naczelni,powinniście być przykładem,dla innych, a nie zachowywać się, jak dzieci.

- Pani profesor, ja naprawdę ..- zaczęła gryfonka , ale McGonagall,nie dała jej skończyć

- Nie, panno Granger, nie chce słuchać, żadnych wyjaśnień. Od dzisiaj,przez cały miesiąc, dzień, w dzień będziecie sprzątać szatnie, wszystkich domów. Radziłabym, nie oszukiwać, bo my się o tym i tak dowiemy - spojrzała wymownie na Dracona

- RAZEM ? - wykrzyknęli, jednocześnie Hermiona i Draco

- Tak, proszę państwa, RAZEM. Dzisiaj o godzinie 21, macie się stawić u Filch'a, on wam resztę powie - powiedziała profesorka

- Ale, przecież... - znów, zaczęła Hermiona,jednak nauczycielka transmutacji,już odeszła.

- No pięknie Granger, widzisz co zrobiłaś ? - zaczął Draco, już nieco ciszej

- Nie musielibyśmy sprzątać tych szatni, gdybyś nie zaczął pierwszy - odparła Hermi

- Lepiej od razu przestańcie, no chyba, że chcecie dwa miesiące - powiedział Blaise, wychodząc za drzwi od pokoju wspólnego. Malfoy i Granger rzucili sobie wrogie spojrzenia,

-Jednak wierzę, w nienawiść, od pierwszego spojrzenia.Słyszałeś Malfoy?- warknęła Hermiona-Nienawidzę cię!

- Wzajemnie Granger -syknął, gdy ta odchodziła.







                                                                        ***







- Cały miesiąc ? - spytał Ron, kiedy wszyscy usiedli, przy stole Gryffindoru- Jeszcze na dodatek z Malfoy'em ?

- Niestety tak - odparła,zrezygnowana Hermiona.Czuła się dziwnie,siedząc przy tym stole,po minionych wydarzeniach.Na początku, wszyscy się na nią patrzyli, zdziwieni,że w końcu się pojawiła,teraz na jej szczęście każdy, zajął się swoimi sprawami.Widać plotki na jej temat,przestawały być główną atrakcją.

- Lepiej o ty nie mówić, zajmijmy się czymś przyjemniejszym - powiedziała Ginny

- Tak, masz racje . Jak tam trening Quidditch'a ? - spytał Harry

-Nie jest tak źle-westchnęła,starsza gryfonka

-Prawda,dzisiaj jedynie oderwałyśmy się od Ziemi,ale wszystko w swoim czasie-odparła ruda

Chłopcy,popatrzyli zaskoczeni,na dziewczyny.

-Naprawdę to zrobiłaś?-spytał Ron

-Tak,naprawdę-mówiła Hermiona,odrobinę poirytowana zachowaniem przyjaciół,chociaż sama na ich miejscu,byłaby w szoku.

-Cieszymy się,że idzie ci coraz lepiej-mówił Wybraniec - Jak tylko, załatwimy z Ronem sprawy w drużynie,pomożemy wam w treningu-powiedział,poklepując brązowooką, lekko po ramieniu,na co ta posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie.Harry i Ron obiecali sobie,że zrobią wszystko,by Miona czuła się jak najlepiej.Poprzedniego dnia, oboje przed ciszą nocną,odwiedzili w końcu swoją przyjaciółkę.Wydawała się zmęczona,ale widać było,że odzyskiwała równowagę i stawała się tą samą Hermioną,którą znali.

- Jedliście już sałatkę ziemniaczaną? Jest pyszna - powiedziała Lavander, chcąc zwrócić na siebie uwagę.Po chwili, wszyscy zajęli się jedzeniem.






                                                                  ***





Po skończonym śniadaniu,czwórka przyjaciół,udała się do lochów, gdzie miała,odbyć się lekcja eliksirów. Poza nieprzyjemnymi spojrzeniami ślizgonów, lekcje odbyły się bez żadnych kłopotów. Ginny i Hermiona, po ostatniej lekcji pożegnały się z chłopakami i szybko,udały się do biblioteki. Hermiona nawet siłą, chciała zaprowadzić tam Ginny,jeśli nie chciałaby, pójść dobrowolnie. Hermiona mimo notatek od Theodora,miała trochę zaległości i postanowiła jak najszybciej się nimi zająć. Razem z rudą, przesiedziały w biliotece z dwie godziny, zanim Miona, miłosiernie, wypuściła Wesley do Deana. Z tego co się dowiedziała,w poniedziałek świetnie się bawili i planowali dzisiaj kolejne spotkanie. Starasza gryfonka, myślała, że jej przyjaciółka,nie miała najmniejszego zamiaru,brać się do nauki,więc ona postanowiła o to zadbać. Kiedy skończyła wszystkie wypracowania,na następny dzień,była już bardzo zmęczona.Do kolacji zostało jej jeszcze trochę czasu,więc postanowiła przespacerować się, po korytarzach i posprawdzać, jak zachowują się pierwszoroczni.Ginny przez parę dni chodziła sama,na dyżury i teraz Miona czuła wyrzuty sumienia,że ją tak zostawiła.Mimo,że młodsza gryfonka nie skarżyła się,brązowooka widziała,że nie było jej przyjemnie chodzić samej, po ciemnych korytarzach.

Dziewczyna z brązowymi włosami, przechadzała się po wielkim Zamku.Na razie nie widziała nic podejżanego.Obserwowała obrazy,które patrzyły na nią z zainteresowaniem.Kiedy chciała, już ruszyć, w stronę Wielkiej Sali,na kolację, usłyszała jakieś głosy.Zaciekawiona ruszyła w kierunku lochów i ukrywając się ,za jedną,ze ścian,słuchała burzliwej rozmowy.

-Nie,Draco! Nie zajmę się nią!-warknęła Pansy, po raz setny.Miała już go dość. Salazarze! Przecież, on jej nawet nie przeprosił...

-Kobiety - mruczał poirytowany Malfoy - Tylko, na parę godzin! Dopóki, nie znajdę ładnej kokardy,żeby wręczyć tego psa Corneli-mówił

W oczach ślizgonki błysnęły łzy.Nie z zazdrości.Lecz z żalu.Żalu do chłopaka,którego nazywała przyjacielem.On, nie dość, że jej nie przeprosił, to w twarz mówi jej,że ten pies,to ma być prezent, dla innej dziewczyny.Nim jednak cokolwiek odpowiedziała,usłyszała znajomy głos.

-Nawet o tym nie myśl Malfoy !-warknęła Hermiona, wychylając się zza ściany.Kiedy słuchała rozmowy, nie dokońca rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi,jednak,kiedy rozpoznała głos Malfoy'a i zobaczyła Lenę,myślała,że wyjdzie z siebie.

Przez krótką chwilę Draco stał,jak skamieniały.Był zszokowany,widokiem Hermiony,tak samo, jak Pansy,która po ostatnich wydarzeniach,nie miała kompletnie pojęcia,jak się zachować w stosunku,do tej zawziętej gryfonki.Dziewczyna, korzystając z zaistaniałej sytacji,zabrała szybko smycz Malfoy'owi i ruszyła, w kierunku swojego dormitorium.Draco, zaskoczony sytuacją, oprzytomniał, po dłuższej chwili.Szybko,się pozbierał i chciał od razu pobiec za brązowooką,jednak Pansy,chwyciła go za ramię. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem.

-Draco,musimy pogadać- westchnęła ślizgonka

-Nie widzisz ,że mam ...-mówił Smok

-Nie! Koniec tego.Wysłuchasz mnie,czy tego chcesz,czy nie!

Ślizgon,stanął, jak spetryfikowany.Pansy, nigdy nie zachowywała się tak,, wobec niego.





                                                                       ***




Kiedy,ślizgoni zaczęli wreszcie, spokojnie rozmawiać, Hermiona,wraz z Leną, skierowała się,do Pokoju Wspólnego Prefektów. Kiedy, wreszcie, znalazła się,w swoim dormitorium, była szczęśliwa.Przez chwilę.Od razu, przypomniała sobie, jak ten narcystyczny arystokrata,chciał oddać Lenę, komuś innemu. Co za dupek! Przecież, ona należała, do niej. To Ona ją znalazła i zaopiekowała się nią.To,że raz się nią zajął,nic nie znaczy! Dziewczyna pokręciła głową,niedowierzając na zuchwalstwo Dracona.Jak ja, z nim wytrzymam?-myślała głaskając Lenę. Brakowało jej, tej suczki.Bardzo się o nią martwiła.

-Widzisz? Ty go tak polubiłaś,a on chciał cię oddać

Pies popatrzył na nią, słodkimi oczkami.

-I tylko to,masz na swoją obronę?-spytała Hermiona, kładąc się ,na łóżko,wykończona całym dniem.Na dodatek, czekał ją jeszcze dyżur.Jednak, ledwo położyła się na łóżku , ktoś zapukał do jej drzwi. Uśmiechnęła się, na myśl, że to może Ginny, chce z nią porozmawiać, więc powiedziała, że można wejść. Lecz, w drzwiach,nie stała Ginny, tylko Zabini z szerokim uśmiechem,na twarzy.

- Hej Miona, przebieraj się w dresy i idziemy - powiedział,zadowolony

- Cześć Blaise, gdzie idziemy ? - spytała zdziwiona

- Poćwiczyć grę w Quidditch'a

- O nie, tylko nie to - odparła,zdecydowanie Hermiona

- Widziałem , dzisiaj twoją lekcję z Weasley i uznałem , że potrzebny ci jest prawdziwy trener

- Ginny jest świetna , a ja naprawdę,nie mam ochoty,na nic innego, jak leżenie,w łóżku

- Oj , Hermi musisz się jeszcze wiele nauczyć, ja nie pytałem, tylko oznajmiłem - powiedział i pociągnął Hermione,za rękę, żeby wstała. Nie dał się,jej już nawet przebrać, tylko pociągnął, za sobą na błonie. Gryfonka, nie zdołała mu się wyszarpać, Zabini,mocno ją chwycił i puścił, dopiero, jak już znaleźli się,na miejscu. Hermiona, zauważyła, że na trawie leży już,pałka i piłka od gry do Qudditch'a,więc już to sobie obmyślił wcześniej - pomyślała brązowooka.

-No nie rób takiej miny, Mionuś.Chcę,ci tylko pomóc

Hermiona,nie wiedziała,co odpowiedzieć,cieszyła się,że Blaise chce jej pomóc,jednak nie miała ochoty wyjawiać mu,że boi się latać.

- Zaczniemy,od czegoś prostego - wręczył Hermionie pałkę - ja rzucę ci piłkę , a ty ją odbijesz, sprawdzimy jak będziesz radziła sobie jako pałkarz, na razie na ziemi, zgoda ?- spytał Blaise

- Dobrze , niech będzie - zgodziła się dziewczyna.Nie wiedziała,że ich trening,zacznie się, w taki sposób.Oczywiście szło jej to, jak najbardziej, na rękę.Jednak nie miała już siły i niechętnie stanęła, odrobinę dalej,przygotowując się,do odebrania.Ślizgon rzucił, lekko piłkę, w kierunku Miony. Granger,ku własnemu zdziwieniu, odbiła, lecz piłka zamiast polecieć obok chłopaka, trafiła go,w krocze . Blaise,aż zawył z bólu i osunął się na ziemię.

- To może,na dziś skończymy? - spytała, z nadzieją Miona





poniedziałek, 16 czerwca 2014

Wiadomość

Przepraszamy!;c

Niestety, mamy tymczasowe opóźnienie.Pracujemy, nad następnym rozdziałem.
Na 100% pojawi się on, do piątku. ;)

Zakończenie roku szkolnego tuż,tuż ;d Nie wiemy jak Wy,ale my, mamy już serdecznie dość xD

Pozdrawiamy Sofii i Lola<33




czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 9 Konsekwencje

Cześć!:D to my!:3 z kolejnym rozdziałem; dd mamy nadzieję, że  nie ma już tyle błędów xd pracujemy  nad tym !;*


Z dedykacją dla Onnawen ;*Za to,że jesteś i wspierasz.Gdyby nie Ty,ten blog nie byłby taki sam <3


Soffi i Lola*.*













"Noc bezkresna.Dryfująca.
Noc rozstrzygnięć.Wygwieżdżona.
Noc nieposkromiona.
Noc żywa.Paląca.
Szemrzesz między drzewami,
Krązysz cicho po domu,
Pod łóżkami.
Śnisz po kryjomu,
Że magia...magia jest z nami."





Odwróciła szybko wzrok.Próbowała być silna,ale nie dała rady.Zaszlochała cicho.Łzy spływały po jej policzkach. Była oszołomiona i zestresowana tym wszystkim.Chciała,żeby to był koszmar, z którego zaraz się obudzi.

Theodor uchodził za tajemniczego i dziwnego chłopaka.W jego oczach ciągle gościł smutek,chociaż nikt nie wiedział dlaczego.Lecz teraz na jego twarzy była wymalowana wściekłość,pomieszana ze współczuciem.
Nott podszedł do niej cicho. Położył jej rękę na ramieniu,chcąc dodać otuchy.Gdyby mógł zabiłby tych skurwieli. Jak oni mogli wszyscy pastwić się nad bezbronną kobietą.
-Granger?- powiedział
Zero reakcji.
-Hermiono?-spróbował jeszcze raz
Tym razem dziewczyna obróciła się.Spojrzała na niego załzawionymi oczami,pogrążonymi w smutku.Patrząc  na nią, widział swoje własne odbicie.
-Zawiadomiłem McGonagall,zaraz pojawią się tu Aurorzy.
-Dziękuję Ci-wyszeptała podnosząc z ziemi torebkę i wstając-Powinniśmy już wracać-odparła czując nową fale łez
-Ale musisz jeszcze złożyć zeznania- zaczął Nott
- Proszę-wyszeptała Hermiona. Wiedziała,że nie da rady teraz cokolwiek powiedzieć.Theodor pokiwał głową i razem ruszyli do Zamku.


Od tego zdarzenia minęło parę dni. Kończył się już pierwszy tydzień nauki.Hermiona żyła jak w transie.Po złożeniu zeznać zamknęła się w pokoju.Jej stan fizyczny był dobry.Gorzej było ze stanem psychicznym.Oczywiście cała szkoła aż huczała,od plotek na ten temat.Przyjaciele próbowali ją odwiedzać,lecz ona nie miała siły o tym z nimi rozmawiać.Także Blaise do niej przychodził,lecz odsyłała go, jak prawie wszystkich. Jedyną osobą,którą wpuszczała  był Theodor.To on przynosił jej jedzenie i próbował rozmawiać,co poniekąd mu się udawało. Prawda była taka,że Miona się wstydziła. Osobą,która to widziała był Nott,  on ją rozumiał.
                       


                                                                ***

Starsza gryfonka otworzyła szeroko oczy.Każdy dzień dla niej wyglądał tak samo.Jednak tym razem było inaczej.Była w lesie,w nocy.Przestraszona rozejrzała się wokoło. Księżyc jasno świecił,wraz z gwiazdami migotał na niebie.Wiał silny wiatr.Hermiona ze zdziwieniem odkryła,że jest w samej piżamie.Po chwili pojawiła się przed nią jakaś postać. Była to jakaś kobieta.Podała jej swoją rękę. Miona nie wiedząc co ma robić,po chwili wahania chwyciła wyciągniętą ku niej dłoń.Nagle poczuła jakby szarpnięcie w okolicy pępka. Wiedziała,że gdzieś się teleportowały. Nie rozpoznała tego miejsca. Było tutaj wiele kobiet,wszystkie wyglądały na przerażone.Zobaczyła także : Lavander,Cho.Parvati,Lunę,Astorię,Pansy i Ginny.
Podeszła do rudej szybko,czując,że coś jest nie tak.
-Ginny co się dzieje,gdzie my jesteśmy? 
Ginewra przytuliła się do niej mocno.
-Jja nie wiem.Z tego co inni mówią to ...-załkała cicho
-To co ?-spytała zaniepokojona-ostatnie wydarzenia i strach poszły jakby w nie pamięć.Teraz tylko liczyło się tu i teraz.
-Jesteśmy w burdelu-wyszlochała Ginny
Miona nie chciała w to uwierzyć. Niby jak ? Nie to tylko sen,tylko koszmar.Zaraz się obudzę-myślała Hermiona . Nietety nic takiego nie nastąpiło .Nagle drzwi się otowrzyły,przeszedł przez nie jakiś mężczyzna.
-Macie się natychmiast w to przebrać-powiedział rzucając im jednakowe ubrania,które więcej odsłaniały niż zasłaniały.Większość dziewczyn nie chciała tego robić,ale jaki miały wybór? Wszystkie posłusznie przebrały się.Ginny cały czas płakała.Hermiona rozmawiała jeszcze przez chwilę z Lavander i Cho.Parvati szlochała w koncie,Pansy o dziwo trzymała się dobrze,Astoria była jak zawsze dumna.Wyprowadzono je do jakiejś sali.Widziała tam mężczyzn którzy rozbierali je wzrokiem.Nagle poczuła jak ktoś boleśnie ściska jej pośladek. Pobiegła przed siebie , docierając do jakiś drzwi. Weszła do ciemnego po ieszczenia.Musiała coś wymyślić!Musiała! Nagle usłyszała krzyki Ginny.Szarpnęła za klamkę.Przed nią stali Ci sami pijacy.Szli w jej stronę, a ona ciągle słyszała krzyki przerażonej przyjaciółki.

-NIe!-krzyknęła Hermiona wyrywając się ze snu.Właściwie to kolejnego koszamru.Było dosyć wcześnie rano, jeszcze nawet słońce nie pokazało się na niebie. Cała roztrzęsiona wyszła z łóżka kierując się w stronę okna. Krzywołap i Lena patrzyli na swoją panią ze zdezorientowaniem i smutkiem.Po chwili można było usłyszeć pukanie do drzwi.
-Proszę !
- Hermiona? Nic Ci nie jest?-niepokoiła się ruda wchodząc do pokoju
- Nie. To nic.Po prostu kolejny koszmar- odparła cicho , nie odwracając się od okna . Ginny chciała pomóc swojej przyjaciółce , lecz nie do końca wiedziała jak.Ruda pragnęła,aby Hermiona szybko zapomniała o ostatnim zdarzeniu , wiedziała jednak , że to nie będzie takie proste.
 - Hermiona , ja...-zaczęła niepewnie , a łzy napłynęły jej do oczu. W tym momencie brązowooka powoli odwróciła się w jej kierunku . To jednak wystarczyło Ginny , aby do niej podejść i przytulić ją . Dziewczyny stały tak w uścisku , szlochając ponad dziesięć minut i żadna nie myślała żeby przestać.
- Bardzo mi przykro - powiedziała ,w końcu, wzruszona, młodsza gryfonka , mocno trzymając przyjaciółkę-Cieszę się, że nic ci się nie stało.
Ginny pogłaskała ją po włosach i zaczęła pocieszać . Po dłuższej chwili Miona położyła się na łóżku i przykryła kocem . Ginny zaproponowała, że przyniesie jej coś zimnego do picia,na uspokojenie, na co tylko kiwnęła głową .
Po piętnastu minutach dziewczyna wróciła z dwoma szklankami soku dyniowego , jednak zastała Hermione śpiącą . Uśmiechnęła się lekko na ten widok , usiadła przy biurku i zaczęła głaskać Lenę .
- Lena mam dla ciebie poważne zadanie , od dziś masz pilnować swoją panią przed wszystkimi osobami , których uznasz za złe lub , które stwarzają takie pozory . Od teraz się tym zajmujesz , zrozumiałaś ? - spytała,na co pies w odpowiedzi zamerdał ogonem . Rudowłosa powoli wstała i podeszła do okna . Wiedziała , że Lena to tylko pies , lecz miała dziwne wrażenie, że rozumie każde jej słowo.Wiedziała,że teraz jej przyjaciółka potrzebuje jej i Leny najbardziej.
Z zamyślenia wyrwało ją stukanie, a raczej walenie do drzwi . Nie wiedziała kto to może być , lecz mimo to podeszła do końca pokoju i otworzyła te przeklęte drzwi. Myślała , że może Harry i Ron przyszli spytać jak sobie radzi Hermiona, jednak zdziwiła się ogromnie gdy zobaczyła w nich...
- Malfoy , czego tu chcesz ? - warknęła.
- Tylko nie myśl sobie , że przyszedłem tu pytać się o Granger - odparł Draco - Przyszedłem po Lenę , jest mi potrzebna.
- Do czego ?- zdziwiła się gryfonka - Ona jest Hermiony i nie masz do niej żadnych praw - Ginny siliła się na spokój , żeby nie obudzić przez przypadek Miony.
- Mylisz się Weasley . Mam do niej tyle praw co Granger - mówił coraz głośniej-ciesząc się z irytacji rudej
- Zamknij się Malfoy , bo ją obudzisz - to mówiąc ruchem głowy pokazała na śpiącą . Ślizgon wiedział co się przytrafiło Hermionie popatrzył na nią , jednak wcale się tym nie przejął, miał gdzieś szlamę i jej problemy.No dobra może ,jednak nie całkiem,ale nie chciał o tym myśleć. Zawołał Lenę , lecz ta nie chciała do niego przyjść.Dzisiaj postanowiła pilnować swojej pani.Mimo,że bardzo lubiła Dracona,musiała mu odmówić.
 Pewnie pamięta co jej powiedziałam - pomyślała z zadowoleniem Ginny,błędnie inteprentując zachowanie psa.
 Lecz Smok nie poddał się tak łatwo i wyciągnął z kieszeni ciastko na co Lena mu się poddała. Rzuciła Ginny jakby przepraszające spojrzenie i odeszła.Wszystko ma swoje granice. A ciasteczko wyglądało tak apetycznie... No kto by nie zechciał co?




                                                                            ***



Następny dzień zapowiadał się całkiem znośnie. Dziewczyny wstały, ubrały się:

Hermiona:



Ginny:





 i nie wiele mówiąc razem poszły na śniadanie . Ginny starała się jakoś chronić Hermionę przed wścibskimi spojrzeniami,lecz na marne. Nie chciała , aby wszyscy wiedzieli co się wydarzyło, ale jak widać plotki szybko się rozprzestrzeniają . Na szczęście lekcje szybko mijały i nikt z gryfinów, ani ze ślizgonów nie mówił nic na temat Miony głośno. Powstrzymali się do spojrzeń i szeptów . Ginny każdemu kto spojrzał źle na jej przyjaciółkę  miała wielką ochotę przywalić, najlepiej w twarz . Lecz musiała się powstrzymywać, bo nie chciała żadnych problemów na początku roku. Po skończonych lekcjach poszła razem z Hermioną na trzecie piętro . Kiedy chciała pójść za starszą gryfonką do jej dormitorium ta powstrzymała ją i powiedziała , że chciałaby zostać sama i odpocząć.
Ginny ze wzrokiem wpatrzonym w podłogę powlokła się do swojego dormitorium. Wchodząc do niego zobaczyła jaki panuje tam bałagan . Postanowiła w duchu, że w najbliższym czasie posprząta, tylko jeszcze nie wiedziała dokładnie kiedy. Przebrała się w dres i położyła na łóżku. Jak mam pomóc Hermionie ? - spytała się w myślach -  Zawsze mi pomaga, kiedy mam problemy. Lecz moje problemy w porównaniu z tym co spotkało Mionę to tylko błahe sprawy. Wiedziała,że konsekwencje tego nieudanego gwałtu...poniosą nie tylko te zbiry,ale i jej przyjaciółka.Rudej przypomniała się jeszcze rozmowa z Harrym i Ronem.Oni także bardzo się martwili o Mionę.Wspólnie postarają się ją pocieszyć.Dobrze, że chociaż sprawa z tym ślubem została odłożona na później.Para młoda zamiast w tym tygodniu, przyjedzie pod koniec miesiąca. Jak Miona lepiej się poczuje, muszę zaprowadzić ją do Dumledora-myślała Ginny W końcu tylko one nie stawiły się na zebraniu w poniedziałek, za co serdecznie dyrektora przepraszała. Co teraz będzie?
W takich myślach dziewczyna trwała jeszcze przez godzinę. Kiedy nic sensownego nie przychodziło jej do głowy,spojrzała na zegarek powieszony w jej pokoju, który wskazywał wpół do ósmej.Wesley zerwała się z łóżka i zabrała się do odrabiania lekcji, postanawiając , że jak tylko skończy pójdzie do Hemiony sprawdzić jak się czuje.



                                                                       ***


Harry i Ron siedzieli w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.Wiedzieli co się stało.Obaj byli bardzo wdzięczni Nott'owi. Obronił ich przyjaciółkę,kiedy oni nie mogli.Każdy z nich pogrążony był w swoich myślach. Spojrzeli na siebie znacząco.Coś musieli w końcu zrobić.Kilka dni spokoju,na pewno Hermionie wystarczyły.Dostała już notatki od Gnny.Musieli ją chronić za wszelką cenę.Harry obawiał się,że kiedyś spotka ich coś strasznego,z czego jedno z nich się nie podniesie.Miał nadzieję,że to teraz nie spotyka Mionę.Hermi i Ginny traktował jak siostry,których nie miał. Wiedział,że Ron ma podobne uczcia.Jak dobrze,że chociaż napastnicy Hermiony gniją teraz w Azkabanie.Dowody i zeznania były jednoznaczne.
-Ron-zaczął w końcu Harry
-Co jest?
-Musimy jakoś jej pomóc-zaczął rzeczowo Wybraniec
-Wiem Harry,od paru dni zastanawiam się jak...





                                                                   ***




 W tym samym czasie Hermiona siedziała przy biurku kończąc zadanie z zielarstwa i starając się nie myśleć o wydarzeniu, o którym mówił cały Hogwart . Zaczęła się zastanawiać nad tym co powiedziała jej Ginny, otóż że Malfoy zabrał Lenę i jej jeszcze nie oddał . Zaczynała się naprawdę o nią denerwować , w końcu nie powiedział co ma zamiar z nią zrobić.Właśnie się podpisywała na kartce , gdy usłyszała niepewne pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała Hermiona myśląc , że Ginny zaraz wejdzie.Nie była to jednak jej przyjaciółka, ale Theodor Nott. Miona nie zdziwiła się na jego widok, bo Theodor wcześniej ją odwiedzał i wiedziała , że prędzej czy później znowu to zrobi.
- Cześć Theodor - uśmichnęła się lekko gryfonka i gestem ręki pokazała , aby usiadł . Nott jednak nie skorzystał z jej propozycji , tylko stanął koło drzwi i powiedział :
- Mam dla ciebie małą niespodziankę - uśmiechnął się szeroko do dziewczyny . Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona - Ale żeby to zobaczyć, musimy wyjść z Zamku - dokończył niepewnie, nie wiedząc jak gryfonka zareaguje. Miona nie chciała robić Nott'owi przykrość, ale musiała mu odmówić.Nie chciała znowu czuć,kolejnych ciekawskich spojrzeń na sobie.
- Bardzo mi przykro Nott, ale wolę nie wychodzić dziś z Zamku - zaczęła mówić - Jeszcze nie czuję się dostatecznie dobrze, żeby wychodzić gdziekolwiek.
Chłopak spodziewał się takiej odpowiedzi , ale nie miał zamiaru odpuścić . Twierdził , że jeśli na trochę wyjdzie z dormitorium to poczuje się lepiej . Poza tym pooddycha świeżym powietrzem i trochę się rozerwie. Wiedział,że Hermiona nie czuje się tutaj wcale dobrze.Sam nie wiedział,czemu, ale chciał jej pomóc.Może pomagając jej,pomagał także sobie?Widząc , że Hermiona może się zgodzić dodał , że mogą wyjść niespostrzeżenie z Zamku. Dziewczyna pod wpływem tego przekonywującego  argumentu postanowiła się zgodzić . Lecz gdy Nott otworzył drzwi, zaczęła się znów zastanawiać , czy na pewno dobrze robi, ale było za późno, ponieważ ślizgon ją delikatni popchnął ku przodzie. Przechodząc przez zamek nie spotkali nikogo , co trochę uspokoiło Hermionę . Kiedy znaleźli się na obszarze wokół Hogwartu ruszyli w kierunku jeziora. Po kilku minutach drogi , którą pokonali w milczeniu, Hermiona zauważyła roślinę o długich, giętkich łodygach zakończonych liśćmi w kształcie wąsów . Gryfonka rozpoznała ją od razu , w tej chwili była wdzięczna Theodorowi za to, że ją namówił na wyjście, ponieważ ta roślina była rzadko spotykana . Dziewczyna była bardzo zadowolona , że może ją podziwiać . Ślizgona bardzo ucieszyła reakcja brązowookiej, ponieważ do samego końca nie był pewien jak zareaguje. Miona zaczęła mówić, żeby nie podchodził bliżej , bo roślina może być dla nich zagrożeniem , ponieważ może ona opleść ciało i udusić . Dodała , że nazywa się Diabelskie sidła. Siedzieli jeszcze trochę wesoło rozmawiając.Przez te parę dni,potrzebowali nawzajem swojej obecności.Chociaż dziewczyna miała serdecznie dość ślizgonów,przekonała się,że nie wszyscy są tacy źli.


                                                                        ***


Podczas gdy Hermiona zachwycała się Diabelskim sidłem , Draco wraz z Leną przechodził przez korytarze Hogwartu . Zamierzał pójść do Pokoju Wspólnego ślizgonów , aby odnaleźć Pansy . Jednak nie był nawet w połowie drogi , gdy ujrzał ślizgonkę, która szła w jego stronę . Na szczęście była sama i nikt nie będzie im przeszkadzał. Dziewczyna starała się za wszelką cenę nie patrzeć na niego, jednak była to pokusa zbyt silna jak dla niej i gdy tylko wypowiedział jej imię to Pansy stanęła jak zaklęta . Miała nadzieję,że chociaż raz Draco zachowa się jak należy i ją przeprosi. Jednak Draconowi chodziło o zupełnie inną rzecz.
- Pansy słuchaj , ja...-zaczął Draco
- Och,chyba  wiem o co Ci chodzi - odparła Pansy, uśmiechając się nieśmiało do Malfo'ya
- Naprawdę ? To dobrze, więc mogłabyś zaopiekować się Leną przez kilka dni ? - spytał Draco , odczuwając ulgę
- Co? - odparła zaskoczona Pansy . Naprawdę nie tego się spodziewała, myślała , że chociaż raz,ten jeden jedyny raz...
- To super, przyprowadzę Ci Lenę jutro przed lekcjami - odparł Draco nie przejmując się jej zdziwieniem, po chwili razem z Leną szybkim krokiem oddalili się do swojego dormitorium . Pansy stała tak przez chwilę oddychając głęboko.Głupie łzy znowu napłynęły jej do oczu.Cholera! Czym ona zasłużyła? -myślała wychodząc na błonia. Nawet się nie spodziewała jakie niespodzianki przyniesie następny dzień .


Draco zadowolony zbliżał się już do Pokoju Wspólnego .Po chwili rozsiadł się wygodnie w jednym z foteli.Nagle do dormitorium wszedł także jego przyjaciel.Był całkowicie pochłonięty myślami. Smok pokręcił głową z dezaprobatom. Wiedział o czym Blaise myśli.Martwił się o Granger,czego on zupełnie nie rozumiał.Żyje tak? Powinna się z tego cieszyć,a nie zaszywać się w pokoju z dala od przyjaciół i od świata. Co ona sobie myślała? Że teraz wszystko będzie cacy i koniec ze złymi doświadczeniami? Życie ma swoje plusy i minusy.Zawsze tak było,jest i będzie. Lepiej,żeby szybko się tego nauczyła, bo potem może być jeszcze tylko gorzej.Smok podszedł do barku biorąc pierwszy z brzegu alkohol i nalał go sobie szybko do szklanki.Upił łyk i natychmiast wypluł go na podłogę.
-Co jest Smoku?-zdziwił się Diabeł.Czyżby jego przyjaciel wypluł właśnie jakiś alkohol na dywan?
-To,to... jest sok!-wykrzyknął zdumiony,ale i zdenerwowany Draco
Blaise wybuchnął gromkim śmiechem.Widać ten staruszek,robiący za dyrektora wcale nie był taki głupi.Jedynie Ognista w ich barku była prawdziwym alkoholem.