Dramione po prostu Ty i Ja
środa, 1 czerwca 2016
Rozdział 21 Roszpunka- Czarodziejska historia cz.1
Rozdział bez sprawdzenia bety, ale jest ! Przepraszamy za dzień opóźnienia i za błędy!
Pozdrawiamy Sofii I Lola <3
"Był sobie książę na białym rumaku
Co lubił wypoczywać na swoim hamaku
I razu pewnego (jak to zwykle bywa)
Napotkał niewiastę i tak się jej pyta:
Czy podwieźć gdzieś może piękną panienkę
Bo jeszcze podrze panienka sukienkę?
Niewiasta tak oto odrzekła zawstydzona:
(wpierw w myślach krzycząc: olaboga!)
Oczywiście, jeżeli panu tak zależy
Lecz pewna jestem jakości mej odzieży.
I tak pojechali książę z niewiastą
Na białym rumaku, prosto na miasto
Wkrótce się młodzi w sobie zakochali
I huczne wesele w zamku wyprawiali
Potem mieli psa, kota i dzieci upierdliwe
No i oczywiście żyli długo i szczęśliwie."
Kilka chwil wcześniej...
- Nadęty buc- burczała Hermiona próbując skupć się na rzucaniu czaru patronusa, który zaczęli ćwiczyć na ostatniej lekcji. Dzięki GD co prawda nie powinna mieć z tym większego problemu, ogólnie jeśli chodzi o te rzeczy Hermiona nie powinna mieć większego problemu, ale właśnie to jedno zaklęcie nie chciało Mionce wychodzić, co zdecydowanie wpływało na jej ambicje. Po raz trzeci próbowała się skupić i wziąść w garść.
- Expecto Patronum!
Niestety z jej różdźki ciągle wypływała jedynie biała, mglista mgiełka, zamiast jak zwykle pięknej wydry. Niepocieszona ustawiła spowrotem krzesło i żegnając się czule z Leną i Krzywołapkiem oraz zerkając ciepło na szczeniaki, wyszła z dormitorium. Natychmiast ogarnęły ją egipskie ciemności, lecz tym razem nie przestraszyło to panny Granger. Pochłonięta była ona myślami o pewnym ślizgońskim arystokracie.
- Mogłam nic mu nie mówić- mruknęła pod nosem, rozglądając się dookoła.- Jak ja mogłam wypalić z tymi przeprosinami!?Przecieź to ślizgon, oni, oni się nie zmieniają!
- Może by tak ciszej panienko? - Hermiona odwróciła się, dostrzegając na portrecie starego jegomościa, który patrzył na nią zaspanym wzrokiem.
- Przepraszam- bąknęła cicho gryfonka, pąsowiejąc. Szybkim krokiem skierowała się do wieży astronomicznej, przyżekając sobie, że już nigdy nie zamieni słowa z paryszym ślizgonem, noszącym nazwisko Malfoy.
Ciężko jej się było zorientować co się właściwie stało dalej.
Wchodząc po schodach i oświetlając sobie widok różdżką, usłyszała zaklęcie, które instyktownie odparła sprawiając, jak zrozumiała po krzykach, że trafiło w jakąś dziewczyne. Nagle ktoś wyszarpał jej różdżkę z ręki i została wepchnięta na wieżę astronomiczną. Oszołomiona stała przez chwilę bez ruchu. Próbowała przeanalizować to, co stało się przed chwilą. Po pierwsze mimo, że było ciemno, Hermiona była pewna, że dostrzegła przynajmniej trzy postacie. Odnosząc się do dźwięków, musiały być to dziewczyny. Lecz po co? Chciały sobie zrobić jakieś spotkanie? - gryfonka zamyśliła się.
- Nie, zdecydowanie nie o to chodziło - mruknęła cicho, marszcząc brwi. Ten atak zdecydowanie miał trafić w nią, ale to niedorzeczne, przecież prócz dyrektora, Snape'a i jej przyjaciół nikt nie wiedział o tym, że Ginny i Blaise mają szlaban, przez co musiała iść na potrol z Malfoy'em. Chwila...dzisiaj miał patrolować Diabeł i fretka- stwierdziła, chodząc dookoła, czyli ta zasadzka była na jednego z nich- klasnęła w dłonie gryfonka. Dopiero teraz rozejrzała się po wieży astromomicznej, ze zgorozą zauważyła, że wszystlo zostało zniszczone. Wszystkie magiczne teleskopy i najróżniejsze mapy zostały zdewastowane, walały się po całym pomieszczeniu w szczątkach. Gryfonka podniosła drżące ręce do ust i rzuciła się w kierunku drzwi. Tak jak się spodziewała, były zamknięte. Ktoś chciał ją w to wszystko wrobić, a dokładniej nie ją lecz Zabiniego lub Malfoy'a. Tupnęła ze złością nogą.
- Musi być jakieś inne wyjście - stwierdziła w duchu, wychyliła się przez wieżę. Mimowolnie poczuła skurcz w źołądku, jeśli spadnie z tej wysokości to nic z niej nie zostanie. Granger wzięła kilka głębszych wdechów. Księżyc z gwiazdami pięknie oświetlały błonia, sprawiając, że zdawały się one być bardzo tajemnicze, nawet Zakazany Las nie zdawał się być, aż tak straszny jak zazwyczaj. Miona uśmiechnęłaby się na ten widok, gdyby nie to, że była w sytuacji bez wyjścia, zaczęła błagać Merlina o pomoc. Z zaskoczeniem stwierdziła, że jej prośby zostały wysłuchane, choć nie tak jak się spodziewała. Po błoniach szedł nie kto inny, jak Draco Malfoy. Los lubiał jak widać z niej kpić.
- Malfoy, ratuj!- krzyczała. Było jej w tej chwili obojętne co ten blondyn sobie o niej pomyśli. Musiała się stąd wydostać.
-Granger?!- odkrzyknął zszokowany chłopak.
- Nie, masz przywidzenia idioto i jakiś duch siedzi i wyśpiewuje cerenady! - krzyknęła Miona.
Ślizgon zaśmiał się szczerze.
-Przyznaj się Granger, stęskniłaś się za mną, skoro wyzywasz mnie po nocach, jak ci tak zależy to wystarczyło poprosić, a dokładnie bym się Tobą zajął- uśmiechnął się złośliwie chłopak. Gryfonka spurpurowiała. Co za wstrętny gad - stwierdziła w myślach, chowając się spowrotem do wieży.Wzięła kilka głębszych oddechów, musi to przetrwać.Jak tylko zejdzie z tej cholernej wierzy to Godryk jej świadkiem, że postara się być milsza dla blond utleniacza.
****
W tym samym czasie...
Blaise niecierpliwie patrzył na zegarek, próbując doczyścić kolejny nocnik. Pani Pomfrey akurat znajdowała się w swoim gabinecie. Wszyscy pracowali skupieni, starając się nie patrzeć na innych. Świeżo wypolerowane nocniki błyszczały stojąc przy ścianie.
-Co za udręka- jęknął z końca sali Thomas. Zabini popatrzył się na niego krzywo, ale nic nie odpowiedział, nie miał na to wszystko czasu, nawet nie reagował na zdziwione spojrzenia rudej, która spodziewała się kolejnych pretensji.Nerwowo przytupywał nogą. Na jego twarzy wypisana była troska. Martwił się o swoich przyjaciół z minuty na minutę coraz bardziej.
- Chyba trochę przesadzam- mruczał- przecież Smok nie da się załatwić byle komu- pocieszał się, mimo to wcale go to nie uspokajało. Odkąd usłyszał rozmowę swojej byłej dziewczyny, zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ktoś jej nie poprzewracał w głowie. Żeby Ashley śmiała zemścić się na nim. Na NIM.- Gdyby nie kochana Pansy- myślał, kręcąc głową. W końcu ze złością rzucił ścierką i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi.
- Co Ty wyprawiasz?! Jeszcze nie skończyliśmy!!!- krzyczała za nim Gin. Brunet odwrócił się i spojrzał chłodnym wzrokiem na gryfonkę.
- Idę ratować moich przyjaciół.
***
Jeden z najbogatszych ludzi na świecie, świetnie się bawił, irytując pewną czekoladowooką gryfonkę, ale czas uciekał, a ślizgon coraz bardziej zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to nie miał żadnego pomysłu na wyjście z tej dziwnej, aczkolwiek interesującej sytuacji.Jedno było pewne. Nie zostawi jej tutaj zdaną na samą siebie. Słyszał, jak dziewczyna znowu coś do niego krzyczy, ale na tyle już ją poznał, że na pewno chciała, aby poszedł do kogoś z nauczycieli, a to na pewno nie wchodzi w grę. W pewnej chwili wpadł na pomysł w iście bajkowym stylu. Z ironicznym uśmieszkiem, którego nie mogła widzieć Hermiona, wyszeptał krótkie zaklęcie.
***
- Malfoy, idź po McGonagall!! - krzyczała Hermiona. Może była daleko, ale na pewno nie była ślepa, doskonale zobaczyła jak ślizgon zignorował jej słowa. Wściekła wychyliła się z okna, by krzyknąć jeszcze raz, kiedy nagle to się stało. Jej włosy zaczęły rosnąć w niesamowicie szybkim tempie, wypadając przez okno i sunąc się po murze ku dołowi. Zatrzymując się, przy uśmiechniętym wrednie ślizgonie. Zszokowana przez kilka chwil patrzyła się na to niecodzienne zjawisko, zanim nie dotarły do niej słowa ślizgona.
- Zaczep tą szope o coś!
Zirytowana, miała zamiar nieźle ochrzanić wspólokatora, ale po chwili machnęła na niego ręką. Odwdzięczy się jak tylko ją stąd zabierze. Dokładnie naszykowała włosy tak, aby nic ją nie zabolało, już przecież było wiadome, co najbardziej " skromna" osoba żyjąca na tym świecie ma zamiar zrobić.
***
Kiedy Dracze zobaczył ponownie wychylającą się z wieży Hermionę, bez zwłoki zaczął się wspinać na więżę po jej bujnych włosach. Pomimo, że ich zapach i miękkość hipnotyzowały ślizgona to najchętniej by się teraz czymś przeklnął. Ponieważ, chciaż włosy Hermi były takie wspaniałe, to bardzo się elektryzowały, dodatkowo, czemu on wogóle jej pomaga?
- Przez nią kiedyś zginą- mruczał, złoszcząc się arystokrata. W pewnej chwili usłyszał kolejne krzyki. Juź miał odburknął Hermionie by się łaskawie zamknęła,bo przecież próbuje jej pomóc, kiedy dotrało do niego, że to nie jest jej głos. Dlaczego musiał go spotkać taki pech? Żeby akurat w tej chwili zobaczyć kobiecą sylwetkę...
CDN
środa, 23 marca 2016
Rozdział 20 Może czas na przeprosiny?
Hejka tu Sofii :* Jeśli chcecie mnie poznać lepiej, już macie jakieś pytania zapraszam na gg ( 43376726 ) lub drogą e-mail sofii.dramione@o2.pl ( Lola chwilowo nie jest obecna ) ♥ Miłego czytania ♥♥♥
Nie mógł w to uwierzyć. Był wściekły. No może nie tak bardzo jak przed kolacją na Ginny i Deana, ale i tak myślał, że nie wytrzyma i wybuchnie. Jak ta idiotka śmiała? I to jeszcze jemu. Już miał wejść do środka i urządzić Dafne aferę stulecia, gdy przypomniał sobie o Snape'ie i szlabanie. Gdyby go nie było... Nawet nie chciał o tym myśleć. Spojrzał na zegarek. Była 19:55! Blaise myślał gorączkowo z ręką na klamce. Ma pięć minut na dotarcie z drugiego piętra do lochów. Jeśli się wystarczająco pośpieszy... Spojrzał na drzwi, po czym zacisnął zęby i pobiegł jak diabeł do lochów. Ostatecznie Snape'a bał się bardziej niż głupich ślizgonek.
***
- Spóźnienie panie Zabini - powiedział Snape, gdy tylko zasapany Blaise wkroczył do jego gabinetu.
- Ale... tylko... minutę - wysapał Diabeł. Pomimo świetnej kondycji i tak był zmęczony, przecież niecodziennie jak szalony biega po schodach.
- To i tak wystarczy, abyś ty, pani Weasley i pan Thomas jutro też się tu zjawili.
Siedząca naprzeciwko Snape'a Ginny posłała ślizgonowi mordercze spojrzenie, a temu od razu odechciało się wykłócać z profesorem.
- A teraz siadaj i słuchaj - zagrzmiał nauczyciel - za wasze krzyki, które słychać było w całym zamku, wymyśliłem specjalne zadanie od którego odechce wam się kłótni. - uśmiechnął się wrednie. - Umyjecie nocniki w gabinecie pani Pomfrey. Ręcznie- uśmiechnął się złośliwie Snape
- Ale profesorze to obrzydliwe - Ginny z emocji aż wstała i zaczęła wymachiwać rękoma.
- Nie możemy iść się pobawić w chowanego, w Zakazanym Lesie?- jęknął, wstając Blaise.
- Radziłbym zachować spokój, bo może to się źle zakończyć - odparł profesor tak cicho, przerażająco, że nawet Diabeł musiał usiąść. Snape, który zwykle faworyzował ślizgonów, dzisiaj pokazywał się z jak najgorszej strony - Zrozumieliście?
W odpowiedzi usłyszał tylko niechętne mruknięcia pod nosem.
- Jak skończycie, to znajdziecie tutaj swoje różdżki. Jutro macie przyjść o tej samej porze i bez spóźnień, bo inaczej nie będę tak wyrozumiały.
***
Wizyta u Hagrida była tym, czego Hermionie bardzo brakowało. Gdy razem z Harrym weszli Do pokoju wspólnego gryfonów, zobaczyli Rona siedzącego na jednym z foteli, zamyślonego i popijającego kremowe piwo. Kiedy zobaczył przyjaciół od razu się uśmiechnął i wyraził chęć, aby odwiedzić Hagrida. Początkowo gospodarz był nieco markotny, ale z radością przyjął trójkę młodych czarodziejów. Po niecałej godzinie smętny nastrój znikł i opowiadał im o swoich lekcjach z pierwszorocznymi. Wybuchali śmiechem przy ciepłej herbacie i ciasteczkach Hagrida, które jak zawsze były bardzo duże i bardzo twarde. Gdy zrobiło się już bardzo ciemno, pożegnali się z Hagridem i obiecali, że niedługo znów przyjdą. W drodze powrotnej przyjaciele rozmawiali o szkole, o treningach do quidditch'a. Mia w duchu podziękowała Harry'emu, że nic nie wspominał o Malfoyu i trochę smutno jej się zrobiło, gdy musieli się rozstać. Jednak długo to nie trwało, bo gdy otworzyła drzwi do Pokoju Wspólnego Prefektów znieruchomiała z wrażenia.
- Widzę, że w końcu przejrzałaś na oczy Granger i zrozumiała jaki jestem boski. - powiedział Draco z wrednym uśmieszkiem. - A teraz zamknij drzwi, bo zimne powietrze wieje, jeszcze się przeziębie.
- Malfoy, co to ma być?! - powiedziała gryfonka, gdy jako tako otrzeźwiała i zamknęła drzwi.
- Jak to co? To, Granger, są szczeniaki. Takie małe pieski, które wyszły z dużego psa.
- Wiem, co to są szczeniaki, Malfoy! Ale nie rozumiem skąd one się tu wzięły?
- Podejrzewam, że nie pilnowałaś mojej Leny jak trzeba, znalazł ją jakiś pies i bum... Zostałem dziadkiem.
- Jeśli Ty kiedykolwiek chciałbyś zostać dziadkiem Malfoy, to musiałbyś namówić jakąś kobietę do samobójstwa za życia, czyli spędzania z tobą 24 godziny na dobę i spłodzić najpierw własne dzieci - powiedziała Hermiona, uśmiechając się drwiąco.
- Jakbyś nie zauważyła, to kolejki dziewczyn znajdują się tuż pod moimi drzwiami - uśmiechnął się z wyższością ślizgon.
- Masz rację, jestem pewna, że wszystkie czekają na Twoje skinienie. Szkoda, że ich tu akurat NIE MA - stwierdziła gryfonka.
- Wiem, że jesteś zazdrosna, ale nie musisz się tak denerwować moje małe lwiątko - wymruczał Dracze.
- Twoje?! Twoje?! Ty... ty... ty patentowany dupku!
Malfoy wstał i podszedł do niej niebezpiecznie blisko. Hermiona ze zdziwieniem stwierdziła, że w jego oczach wcale nie ma tyle nienawiści. W sumie... w ogóle jej nie ma...
- Wytłumacz mi Granger... Dlaczego tak reagujesz?
- O... czym ty mówisz? - spytała zarumieniona jego bliskością dziewczyna.
- Naprawdę staram się... być milszy... no, powiedzmy, że milszy. Tak to słowo brzmi łagodnie - zamyślił się, gładząc brodę.
- I co z tego? - oczy gryfonki zaczęły promieniować silnym blaskiem - To nic nie zmienia Malfoy. Nawet gdybyś zaczął bić mi pokłony to i tak nic to nie zmienia - odparła zaciskając pięści.
- Dlaczego?!
- Bo nigdy nie zdobędziesz się na to, aby mnie przeprosić! - dziewczyna zwróciła głowę w drugą stronę.
- Co to ma do rzeczy?- zdziwił się Draco. Dostał za to zranione, a zarazem pełne politowania spojrzenie. Hermiona czmychnęła po koszyk ze szczeniakami, zawołała cicho Lenę i z obstawą skierowała się do swojego pokoju. Gryfonka rozumiała więcej, niż się Malfoy'owi zdawało.
- Harry nie wydaje Ci się, że coś tu jest nie tak?- wypalił Ron, smakując czekoladowe babeczki, które dostali od Zgredka, jak tylko przekroczyli próg dormitorium.
- O...oczywiście, że nie... Mm...- odparł Wybraniec, porywając kolejne czekoladowe cudo. Jednak pytanie przyjaciela wzbudziło w nim niepokój. Czyżby Ron zauważył, że Hermiona ostatnio dosyć mocno zadawała się ze ślizgonami? Albo na Merlina! Przypomniała mu się scena na boisku z Malfoy'em! Na chwile odstawiając babeczkę od ust, spojrzał na zadowolonego z siebie rudzielca. Odkąd bez problemu ponownie dostał się do drużyny gryfonów w Qudditch'u, Ron tryskał euforią. Nie, to niemożliwe. Byłby bardziej zdenerwowany gdyby o to chodziło - pomyślał Potter.
- A ja sądzę, że to prawdziwy fart, że McLaggena nie było przy wyborze drużyny - zachwycał się Weasley, spoglądając na babeczke, jak największy cud świata.
- Gdyby tylko się pojawił, od razu wykopałbym go z boiska - skrzywił się Harry, przypominając sobie wszystkie doświadczenia ze wstrętnym gryfonem.
- Cześć wszystkim!- przywitał się raźno Nevill, który od napadu na Hogwart przez Lorda Voldemorta, stał się bardziej odważny. Chłopcy skinęli mu głowami nadal rozkoszując się czekoladowym przysmakiem.
- Częstuj się Nevill - podsunął mu pudełko Potter, za co dostał od Rona spojrzenie Ledwie-dla-nas-wystarczy! Złote dziecko wzruszyło ramionami, ignorując pełne żalu spojrzenia przyjaciela i szczerząc się do Longbottoma zagadnął go o Deana.
- Nie, nie widziałem go dzisiaj, odkąd poszedł do Ginny - odparł ciemnowłosy przyjaciel Wybrańca, sięgając po babeczkę. Na te słowa Wealsey wyprostował się i prawie rzucił do drzwi.
- Wiedziałem, że nie może być tak piękne - wywarczał, przypominając sobie w połowie drogi, że niezbędna będzie do tej okazji różdżka i jakaś wymyślna klątwa, jeśli znowu zobaczy Thomas'a obściskującego się z jego siostrą tak, jak na szóstym roku.
- Zaczekaj chwilę - Harry szarpnął przyjaciela - On jest teraz na szlabanie, zapomniałeś? Hermiona nam to dzisiaj wspominała, żaląc się, że czeka ją jeszcze dyżur - uspokajał rudzielca Potter. Ron zamrugał ze zdziwieniem, oczami starając się przypomnieć co dokładnie Miona wspominała. Po chwili usiadł z cichym "Ach tak " i na powrót rozkoszując się babeczkami wymruczał, że mu się zupełnie należało. Zielonooki chłopak pokręcił litościwie głową, stwierdzając, że lepiej nie informować przyjaciela, o tym, że szlaban Dean spędza właśnie z siostrą rudzielca i pewnym oślizgłym ślizgonem.
Draco stał bez ruchu wpatrując się oniemiały w drzwi, które właśnie zatrzasnęły się za pewną lwicą. On miał ją przepraszać?! Zdezorientowany ślizgon stwierdził, że natychmiast potrzebuje kawy i to nie byle jakiej. najlepszej z możliwych, zalanej wodą z odrobiną mleka, oraz dwoma łyżeczkami cukru.Nie rozumiał jak ktoś mógł pić inną kawę, a tym bardziej gorzką. Nieraz z przerażeniem obserwował Diabła, który uwielbiał kawę, z mlekiem, bez żadnego grama cukru.To było zdecydowanie nienormalne! Jego ojciec ciągle powtarzał, że to co on pije to nie prawdziwa kawa, tylko słodkie świństwo, ale Draco zbywał go szybko. Kawa bez gramu cukru! Nie przeżyłby czegoś takiego! Natychmiast wyczarował sobie jego istne cudeńko i rozkoszując się tym wspaniałym smakiem, skierował się do swojego dormitorium. Co prawda powinien tearz ruszać na potrol, na którym wraz z Granger mieli zastąpić Ginny i Blaise'a, co jak zapewne miała zaraz zrobić jego droga koleżaneczka, ale nie mógł się na to zdobyć. Malfoy usiadł w fotelu zastanawiając się głęboko czy przypadkiem nie oszalał. Granger oczekiwała od niego przeprosin? Świat stanął do góry nogami! To tak, jakby Snape umył włosy! Albo McGonagall postanowiła zrobić publiczny striptiz i pokazać co chowa pod tymi szatami! Brrr- dziedzic fortuny zatrząsł się. Może lepiej nie?- stwierdził po chwili w myślach. Wstał, odstawiając pusty kubek z kawy i podszedł do ściany, po czym zastukał dwa razy różdżką. Po chwili wyłoniła się jego tajna skrytka z alkoholem, którą zrobił, jak tylko zorientował się co było w "alkoholowym" barku w Pokoju Wspólnym. Łyknął Ognistej i wrócił do rozmyślania nad swoją pozycją.Dobra, być może, polubił Granger i dlatego więcej nie obrażał jej. No dobra... nie obrażał jej poprzez nazywanie jej "szlamą". Lecz przepraszanie jej... a gdyby tak... Nie! Nie! Malfoy ogarnij się! Skończe w Św. Mungu na oddziale dla chorych umysłowo! - katował się w myślach. Mimo to...cholera miał wyrzuty sumienia!
- Wiedziałem, że to się tak skończy! - Smok popędził do lustra sprawdzając, czy przypadkiem, nie dostał blizny i zaczął się zastanawiać czy nie ma ochoty ratować niewinnych. Nie. Jego nieskazitelna blada twarz wyglądała przystojnie jak zwykle, bez żadnych blizn, czy rudych włosów( gdyby zamiast w Pottera, zaczął stawać się Weasley"em ).
- Nie jest źle - mruknął pod nosem, nakładając na twarz pełen wyższości uśmiech. Starając się zapomnieć o przeprosinach dla panny Wiem- że - nic - nie - wiem Granger. Ruszył na patrol w kierunku błoni. Przyda się mu trochę świeżego powietrza.
***
Draco szedł korytarzami pogrążonymi w ciemności. Tu i tam słychać było chrapanie lub przyciszone rozmowy postaci z obrazów. Była już dosyć późna pora. Kiedy ślizgon wyszedł na błonia od razu spojrzał w niebo. Tego dnia gwiazdy lśniły jaśniej niż zazwyczaj. Wydawało się jakby mrugały do niego. Księżyc w całej swej okazałości unosił się nad nim, jakby dumnie wypinając pierś. Dracze uśmiechnął się ironiczne i zaczął swój obchód, kiedy mijał wieże astronomiczną, zauważył ze zdziwieniem, że ktoś się na niej znajduje, po chwili usłyszał pełen wściekłości wrzask.
- Malfoy ratuj!!
Młody czarodziej gdzieś już słyszał tem wredny głos. Po chwili z najwyższym zdumieniem krzyknął:
- Granger?!
CDN
Nie mógł w to uwierzyć. Był wściekły. No może nie tak bardzo jak przed kolacją na Ginny i Deana, ale i tak myślał, że nie wytrzyma i wybuchnie. Jak ta idiotka śmiała? I to jeszcze jemu. Już miał wejść do środka i urządzić Dafne aferę stulecia, gdy przypomniał sobie o Snape'ie i szlabanie. Gdyby go nie było... Nawet nie chciał o tym myśleć. Spojrzał na zegarek. Była 19:55! Blaise myślał gorączkowo z ręką na klamce. Ma pięć minut na dotarcie z drugiego piętra do lochów. Jeśli się wystarczająco pośpieszy... Spojrzał na drzwi, po czym zacisnął zęby i pobiegł jak diabeł do lochów. Ostatecznie Snape'a bał się bardziej niż głupich ślizgonek.
***
- Spóźnienie panie Zabini - powiedział Snape, gdy tylko zasapany Blaise wkroczył do jego gabinetu.
- Ale... tylko... minutę - wysapał Diabeł. Pomimo świetnej kondycji i tak był zmęczony, przecież niecodziennie jak szalony biega po schodach.
- To i tak wystarczy, abyś ty, pani Weasley i pan Thomas jutro też się tu zjawili.
Siedząca naprzeciwko Snape'a Ginny posłała ślizgonowi mordercze spojrzenie, a temu od razu odechciało się wykłócać z profesorem.
- A teraz siadaj i słuchaj - zagrzmiał nauczyciel - za wasze krzyki, które słychać było w całym zamku, wymyśliłem specjalne zadanie od którego odechce wam się kłótni. - uśmiechnął się wrednie. - Umyjecie nocniki w gabinecie pani Pomfrey. Ręcznie- uśmiechnął się złośliwie Snape
- Ale profesorze to obrzydliwe - Ginny z emocji aż wstała i zaczęła wymachiwać rękoma.
- Nie możemy iść się pobawić w chowanego, w Zakazanym Lesie?- jęknął, wstając Blaise.
- Radziłbym zachować spokój, bo może to się źle zakończyć - odparł profesor tak cicho, przerażająco, że nawet Diabeł musiał usiąść. Snape, który zwykle faworyzował ślizgonów, dzisiaj pokazywał się z jak najgorszej strony - Zrozumieliście?
W odpowiedzi usłyszał tylko niechętne mruknięcia pod nosem.
- Jak skończycie, to znajdziecie tutaj swoje różdżki. Jutro macie przyjść o tej samej porze i bez spóźnień, bo inaczej nie będę tak wyrozumiały.
***
Wizyta u Hagrida była tym, czego Hermionie bardzo brakowało. Gdy razem z Harrym weszli Do pokoju wspólnego gryfonów, zobaczyli Rona siedzącego na jednym z foteli, zamyślonego i popijającego kremowe piwo. Kiedy zobaczył przyjaciół od razu się uśmiechnął i wyraził chęć, aby odwiedzić Hagrida. Początkowo gospodarz był nieco markotny, ale z radością przyjął trójkę młodych czarodziejów. Po niecałej godzinie smętny nastrój znikł i opowiadał im o swoich lekcjach z pierwszorocznymi. Wybuchali śmiechem przy ciepłej herbacie i ciasteczkach Hagrida, które jak zawsze były bardzo duże i bardzo twarde. Gdy zrobiło się już bardzo ciemno, pożegnali się z Hagridem i obiecali, że niedługo znów przyjdą. W drodze powrotnej przyjaciele rozmawiali o szkole, o treningach do quidditch'a. Mia w duchu podziękowała Harry'emu, że nic nie wspominał o Malfoyu i trochę smutno jej się zrobiło, gdy musieli się rozstać. Jednak długo to nie trwało, bo gdy otworzyła drzwi do Pokoju Wspólnego Prefektów znieruchomiała z wrażenia.
- Widzę, że w końcu przejrzałaś na oczy Granger i zrozumiała jaki jestem boski. - powiedział Draco z wrednym uśmieszkiem. - A teraz zamknij drzwi, bo zimne powietrze wieje, jeszcze się przeziębie.
- Malfoy, co to ma być?! - powiedziała gryfonka, gdy jako tako otrzeźwiała i zamknęła drzwi.
- Jak to co? To, Granger, są szczeniaki. Takie małe pieski, które wyszły z dużego psa.
- Wiem, co to są szczeniaki, Malfoy! Ale nie rozumiem skąd one się tu wzięły?
- Podejrzewam, że nie pilnowałaś mojej Leny jak trzeba, znalazł ją jakiś pies i bum... Zostałem dziadkiem.
- Jeśli Ty kiedykolwiek chciałbyś zostać dziadkiem Malfoy, to musiałbyś namówić jakąś kobietę do samobójstwa za życia, czyli spędzania z tobą 24 godziny na dobę i spłodzić najpierw własne dzieci - powiedziała Hermiona, uśmiechając się drwiąco.
- Jakbyś nie zauważyła, to kolejki dziewczyn znajdują się tuż pod moimi drzwiami - uśmiechnął się z wyższością ślizgon.
- Masz rację, jestem pewna, że wszystkie czekają na Twoje skinienie. Szkoda, że ich tu akurat NIE MA - stwierdziła gryfonka.
- Wiem, że jesteś zazdrosna, ale nie musisz się tak denerwować moje małe lwiątko - wymruczał Dracze.
- Twoje?! Twoje?! Ty... ty... ty patentowany dupku!
Malfoy wstał i podszedł do niej niebezpiecznie blisko. Hermiona ze zdziwieniem stwierdziła, że w jego oczach wcale nie ma tyle nienawiści. W sumie... w ogóle jej nie ma...
- Wytłumacz mi Granger... Dlaczego tak reagujesz?
- O... czym ty mówisz? - spytała zarumieniona jego bliskością dziewczyna.
- Naprawdę staram się... być milszy... no, powiedzmy, że milszy. Tak to słowo brzmi łagodnie - zamyślił się, gładząc brodę.
- I co z tego? - oczy gryfonki zaczęły promieniować silnym blaskiem - To nic nie zmienia Malfoy. Nawet gdybyś zaczął bić mi pokłony to i tak nic to nie zmienia - odparła zaciskając pięści.
- Dlaczego?!
- Bo nigdy nie zdobędziesz się na to, aby mnie przeprosić! - dziewczyna zwróciła głowę w drugą stronę.
- Co to ma do rzeczy?- zdziwił się Draco. Dostał za to zranione, a zarazem pełne politowania spojrzenie. Hermiona czmychnęła po koszyk ze szczeniakami, zawołała cicho Lenę i z obstawą skierowała się do swojego pokoju. Gryfonka rozumiała więcej, niż się Malfoy'owi zdawało.
***
- Harry nie wydaje Ci się, że coś tu jest nie tak?- wypalił Ron, smakując czekoladowe babeczki, które dostali od Zgredka, jak tylko przekroczyli próg dormitorium.
- O...oczywiście, że nie... Mm...- odparł Wybraniec, porywając kolejne czekoladowe cudo. Jednak pytanie przyjaciela wzbudziło w nim niepokój. Czyżby Ron zauważył, że Hermiona ostatnio dosyć mocno zadawała się ze ślizgonami? Albo na Merlina! Przypomniała mu się scena na boisku z Malfoy'em! Na chwile odstawiając babeczkę od ust, spojrzał na zadowolonego z siebie rudzielca. Odkąd bez problemu ponownie dostał się do drużyny gryfonów w Qudditch'u, Ron tryskał euforią. Nie, to niemożliwe. Byłby bardziej zdenerwowany gdyby o to chodziło - pomyślał Potter.
- A ja sądzę, że to prawdziwy fart, że McLaggena nie było przy wyborze drużyny - zachwycał się Weasley, spoglądając na babeczke, jak największy cud świata.
- Gdyby tylko się pojawił, od razu wykopałbym go z boiska - skrzywił się Harry, przypominając sobie wszystkie doświadczenia ze wstrętnym gryfonem.
- Cześć wszystkim!- przywitał się raźno Nevill, który od napadu na Hogwart przez Lorda Voldemorta, stał się bardziej odważny. Chłopcy skinęli mu głowami nadal rozkoszując się czekoladowym przysmakiem.
- Częstuj się Nevill - podsunął mu pudełko Potter, za co dostał od Rona spojrzenie Ledwie-dla-nas-wystarczy! Złote dziecko wzruszyło ramionami, ignorując pełne żalu spojrzenia przyjaciela i szczerząc się do Longbottoma zagadnął go o Deana.
- Nie, nie widziałem go dzisiaj, odkąd poszedł do Ginny - odparł ciemnowłosy przyjaciel Wybrańca, sięgając po babeczkę. Na te słowa Wealsey wyprostował się i prawie rzucił do drzwi.
- Wiedziałem, że nie może być tak piękne - wywarczał, przypominając sobie w połowie drogi, że niezbędna będzie do tej okazji różdżka i jakaś wymyślna klątwa, jeśli znowu zobaczy Thomas'a obściskującego się z jego siostrą tak, jak na szóstym roku.
- Zaczekaj chwilę - Harry szarpnął przyjaciela - On jest teraz na szlabanie, zapomniałeś? Hermiona nam to dzisiaj wspominała, żaląc się, że czeka ją jeszcze dyżur - uspokajał rudzielca Potter. Ron zamrugał ze zdziwieniem, oczami starając się przypomnieć co dokładnie Miona wspominała. Po chwili usiadł z cichym "Ach tak " i na powrót rozkoszując się babeczkami wymruczał, że mu się zupełnie należało. Zielonooki chłopak pokręcił litościwie głową, stwierdzając, że lepiej nie informować przyjaciela, o tym, że szlaban Dean spędza właśnie z siostrą rudzielca i pewnym oślizgłym ślizgonem.
***
Draco stał bez ruchu wpatrując się oniemiały w drzwi, które właśnie zatrzasnęły się za pewną lwicą. On miał ją przepraszać?! Zdezorientowany ślizgon stwierdził, że natychmiast potrzebuje kawy i to nie byle jakiej. najlepszej z możliwych, zalanej wodą z odrobiną mleka, oraz dwoma łyżeczkami cukru.Nie rozumiał jak ktoś mógł pić inną kawę, a tym bardziej gorzką. Nieraz z przerażeniem obserwował Diabła, który uwielbiał kawę, z mlekiem, bez żadnego grama cukru.To było zdecydowanie nienormalne! Jego ojciec ciągle powtarzał, że to co on pije to nie prawdziwa kawa, tylko słodkie świństwo, ale Draco zbywał go szybko. Kawa bez gramu cukru! Nie przeżyłby czegoś takiego! Natychmiast wyczarował sobie jego istne cudeńko i rozkoszując się tym wspaniałym smakiem, skierował się do swojego dormitorium. Co prawda powinien tearz ruszać na potrol, na którym wraz z Granger mieli zastąpić Ginny i Blaise'a, co jak zapewne miała zaraz zrobić jego droga koleżaneczka, ale nie mógł się na to zdobyć. Malfoy usiadł w fotelu zastanawiając się głęboko czy przypadkiem nie oszalał. Granger oczekiwała od niego przeprosin? Świat stanął do góry nogami! To tak, jakby Snape umył włosy! Albo McGonagall postanowiła zrobić publiczny striptiz i pokazać co chowa pod tymi szatami! Brrr- dziedzic fortuny zatrząsł się. Może lepiej nie?- stwierdził po chwili w myślach. Wstał, odstawiając pusty kubek z kawy i podszedł do ściany, po czym zastukał dwa razy różdżką. Po chwili wyłoniła się jego tajna skrytka z alkoholem, którą zrobił, jak tylko zorientował się co było w "alkoholowym" barku w Pokoju Wspólnym. Łyknął Ognistej i wrócił do rozmyślania nad swoją pozycją.Dobra, być może, polubił Granger i dlatego więcej nie obrażał jej. No dobra... nie obrażał jej poprzez nazywanie jej "szlamą". Lecz przepraszanie jej... a gdyby tak... Nie! Nie! Malfoy ogarnij się! Skończe w Św. Mungu na oddziale dla chorych umysłowo! - katował się w myślach. Mimo to...cholera miał wyrzuty sumienia!
- Wiedziałem, że to się tak skończy! - Smok popędził do lustra sprawdzając, czy przypadkiem, nie dostał blizny i zaczął się zastanawiać czy nie ma ochoty ratować niewinnych. Nie. Jego nieskazitelna blada twarz wyglądała przystojnie jak zwykle, bez żadnych blizn, czy rudych włosów( gdyby zamiast w Pottera, zaczął stawać się Weasley"em ).
- Nie jest źle - mruknął pod nosem, nakładając na twarz pełen wyższości uśmiech. Starając się zapomnieć o przeprosinach dla panny Wiem- że - nic - nie - wiem Granger. Ruszył na patrol w kierunku błoni. Przyda się mu trochę świeżego powietrza.
***
Draco szedł korytarzami pogrążonymi w ciemności. Tu i tam słychać było chrapanie lub przyciszone rozmowy postaci z obrazów. Była już dosyć późna pora. Kiedy ślizgon wyszedł na błonia od razu spojrzał w niebo. Tego dnia gwiazdy lśniły jaśniej niż zazwyczaj. Wydawało się jakby mrugały do niego. Księżyc w całej swej okazałości unosił się nad nim, jakby dumnie wypinając pierś. Dracze uśmiechnął się ironiczne i zaczął swój obchód, kiedy mijał wieże astronomiczną, zauważył ze zdziwieniem, że ktoś się na niej znajduje, po chwili usłyszał pełen wściekłości wrzask.
- Malfoy ratuj!!
Młody czarodziej gdzieś już słyszał tem wredny głos. Po chwili z najwyższym zdumieniem krzyknął:
- Granger?!
CDN
wtorek, 26 stycznia 2016
Rozdział 19 Diabelski szał Zabiniego.
Cześć! To w końcu my !:D Po dłuugim czasie wracamy z nowym rozdziałem ;3 Mamy nadzieję, że Wam się spodoba <3
Sofii i Lola
"Nieraz się w życiu napatrzyłem,
Jak zazdrość zżera kwiat miłości,
Sam także tego doświadczyłem,
Na własnej skórze: kłów zazdrości."
Każdy czułby się źle w takiej sytuacji. Wchodzisz, a oni wszyscy się na ciebie gapią. Może, gdyby to jeszcze było patrzenie z zachwytem, to w porządku. Lecz takie patrzenie się na ciebie, jak na intruza? Bezczelność. Dracze też tak uważał, bowiem posłał czwórce czarodziei spojrzenie bazyliszka, po czym dumnym krokiem, wraz z towarzyszącą mu przy boku Leną, oraz koszykiem ze szczeniakami, ruszył w kierunku jednego ze skórzanych foteli. Położył małe przy matce i rozsiadł się wygodnie, po czym założył nogę na nogę.
- Czy ktoś mi to wszystko wyjaśni? - spytał wprost, pierwszy raz w życiu nie przejmując się brakiem manier. Był zmęczony i chciał iść do dormitorium, ale po minie Zabiniego wyczuł, że jest potrzebny. Natychmiast.
- Próbujemy się dowiedzieć z kim się całowała - wyjaśnił gryfon.
- Nie! Próbujemy się dowiedzieć, czemu po POCAŁUNKU ZE MNĄ! Który zresztą był niebiański! Wróciła do ciebie! - warknął Blaise.
- To Ty jesteś z Thomasem, Ginny? Mówiłaś o paru randkach - zdziwiła się Hermiona, po chwili uświadamiając sobie jak to wszystko idiotycznie brzmi.
- Merlinie - jęknął Smok.
- Załatwmy to szybko - powiedział Blaise podciągając rękawy.
- Oszalałeś?! - wkurzyła się Weasley.
- To Ty oszalałaś! Jak mogłaś?! - ryknął Diabeł, na co gryfon posłał mu nieprzychylne spojrzenie.
- A mam obrączkę na palcu?! A chodzimy ze sobą?! NIE! - wybuchła Gin robiąc krok w stronę Blaise'a.
- To tylko kwestia czasu - stwierdził spokojnie Zabini.
- Co takiego?! - zdenerwował się Dean.
- Jajco - burknął blondyn.
- Załatwmy tę sprawę spokojnie - poprosiła ugodowo Granger.
- NIE! - ryknęła trójka czarodziei. Za to Draco spojrzał na dziewczynę zrezygnowanym wzrokiem.
- Granger, to nic nie da - Smok machnął ręką. Próbując przekrzyczeć pozostałe osoby, znajdujące się w pomieszczeniu.
- To co mamy robić? - Hermiona z irytacją zmarszczyła brwi.
- Na Salazara, Granger pytająca mnie o radę - Draco teatralnie złapał się za serce. Mia posłała ślizgonowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, na co ślizgon posłał jej ironiczny uśmieszek. Gryfonka w odpowiedzi tylko prychnęła. Naprawdę chciała jak najszybciej zakończyć tą szopkę. W końcu jej prośby zostały spełnione. Choć nie tak, jak się spodziewała...
***
Severus Snape tego dnia miał paskudny humor. Nie dość, że miał przyprowadzić Prefektów do dyrektora jak jakiś zasrany posłaniec to jeszcze ten nowy ważniak wziął go dziś w obroty. Nowy nauczyciel OPCM od siedmiu boleści. Kto to widział, żeby ta oferma dawał mu jakieś rady. Jeszcze czego! Ledwie został nauczycielem w Hogwarcie, a już ma dla niego 1000 dobrych porad jak być lepszym czarodziejem ! Snape prychnął z oburzenia. Przyśpieszając kroku w swojej czarnej szacie. Niczym prawdziwy nietoperz "przyleciał" na 3 piętro, kierując się do dormitoriów ślizgonów i gryfonów. Już z daleka usłyszał krzyki, co tylko zdenerwowało go jeszcze bardziej. Wypowiedział hasło, a na ustach ułożył mu się ironiczny uśmieszek, na myśl o pokaraniu pewnych osób. Właśnie wtedy, kiedy wszedł do Pokoju Wspólnego zastał bardzo ciekawą scenę. Na wprost rzucał się widok Deana i Blaise'a, którzy trzymali się za koszule, oraz to, jak Ginewra Weasley siedzi na barana u Deana, krzycząc. Oraz fakt, że Hermiona znajduje się prawie w podobnej pozie, próbując dotrzeć do rozumu Zabiniego. Dodatkowo Draco Malfoy na wpół złowrogi, na wpół rozbawiony sytuacją, próbuje rozdzielić obu panów wpychając się pomiędzy nich. Tak, Severus'owi z pewnością przyda się szklaneczka Ognistej. Wziął głęboki oddech, po czym podszedł, szybko, złapał Thomas' a i Diabła za uszy.
- Co tu się wyprawia? - wysyczał, potrząsając nimi.
- Bo to wszystko jego wina! - warknęli oboje.
- Zamknijcie się ! - krzyknęła Weasley, zeskakując z gryfona.
- Szlaban! Cała trójka u mnie o 20! - mówi Snape - Granger, Malfoy, wyjaśnijcie mi, co się tutaj stało? - mruknął, łypiąc na pozostała dwójkę czarodziei złowrogim wzrokiem.
- Cóż... - nie składnie zaczęła, rumieniąc się Hermiona, schodząc z przyjaciela
- Ruda ma branie- dokończył Smok, szczerząc się. Granger spojrzała na niego wzrokiem, mówiącym " Jesteś idiotą ". Za co Draco podszedł i objął ją ramieniem.
- Dodatkowo się integrujemy - stwierdził, przytrzymując mocniej Granger, która zaczęła się wyrywać.
- W głowie Ci się poprzestawiało Malfoy- warczała, próbując bezskutecznie zabrać rękę Dracze. Smok odpowiedział jej słodkim uśmiechem.
- Ah tak - westchnął ciężko nauczyciel eliksirów. - Dobra, nie chce wiedzieć nic więcej - stwierdził po chwili. - A teraz wszyscy idziemy do dyrektora - warknął i nadal trzymając gryfona i ślizgona ruszył do wyjścia. Po nich wyszła całkowicie czerwona Ginny, a pozostała dwójka, kłócąc się, ruszyła za nimi.
***
Kolacja przebiegała w potwornym nastroju. Ginny siedziała koło Hermiony jak tykająca bomba, gotowa w każdej chwili wybuchnąć. Dean wściekły jak osa. Blaise przy stole ślizgonów, wcale nie prezentował się lepiej. Tylko Malfoy wyglądał, całkiem normalnie, od czasu do czasu kątem oka spoglądał na przyjaciela i uśmiechał się ironicznie. Wizyta u dyrektora, wcale nie była taka straszna, jak się spodziewali. Gorzej, że Ginny i Blaise mieli szlaban u Snape'a, więc Mia musiała iść dzisiaj na patrol z blondynem. Hermiona westchnęła ciężko, w duchu modląc się, aby Harry i Ron nie pytali o nic rudą, ale na szczęście widząc jej minę oboje byli bardzo zajęci jedzeniem. Gryfonka zagryzła wargę ze zdenerwowaniem. Miała złe przeczucia.
Kiedy przyszedł czas na deser, profesor Dumbledore wstał i poprosił o cisze
-Moi kochani mam dla was niespodziankę- po sali przeszła fala szeptów, a po niej cisza i (prawie) wszystkie oczy spojrzały z zaciekawieniem na dyrektora- dzisiaj o północy będzie można podziwiać spadające gwiazdy. Jednakże... ten przywilej spotka tylko uczniów siódmego roku, którzy mają zamiar zająć się projektem uczniowskim. Po sali przeszły pomruki niezadowolenia.- Wszyscy uczniowie klas siódmych o godzinie 23:45 mają zjawić się tutaj i razem z innymi profesorami udamy się do wieży astronomicznej. Dziękuję - dyrektor uśmiechnął się dobrodusznie. Mia podparła rękami głowę. Całkiem o tym zapomniała! Jak ona mogła?! Projekt. Od tego zależy 50% oceny semestralnej z astronomii. Musze się w końcu skupić! - myślała zirytowana, w pośpiechu biegnąc do biblioteki.
.
***
Mia już od ponad godziny szukała pewnego irytującego dupka. Błonia? Nie. Sowiarnia? Nie. Jego dormitorium? Nie. Nigdzie, ale to nigdzie go nie było. Od dłuższego czasu nie widziała Leny i była pewna, że ten zboczeniec maczał w tym palce.
- Cześć Mionka - zawołał Harry, widząc przyjaciółkę. - Pomyślałem, że powinniśmy pójść do Hagrida. Ostatnio zrobił się bardzo markotny - zielonooki zmarszczył w zamyśleniu brwi.
Potter także tęsknił za ich wypadamy jedynie we trójkę. To co przeżyli razem w Hogwarcie połączyło ich więzami przyjaźni, które były nie do rozerwania. Tym bardziej, że niepokoił go dosyć istotny fakt. Nie da się zaprzeczyć, że to co Malfoy zrobił na boisku nie było w jego stylu. Tak, jakby zamienił się na chwilę w inną osobę. Gryfonka odwróciła się zaskoczona.
- Oh Harry, masz racje- zawstydziła się. Widziała w oczach Harry'ego nadzieję na spędzenie wspólnego czasu. Ostatnio prawie wcale się nie widywali.
- Musimy iść, koniecznie dzisiaj- stwierdziła, uśmiechając się lekko Mia. Potter odwzajemnił uśmiech.- Słuchaj, chciałbym także porozmawiać z tobą o pewnej osobie - zaczął, zdejmując okulary i przecierając zmęczone oczy. Hermiona zmarszczyła brwi.
- O co chodzi? - spytała zaciekawiona, kiedy zmierzali w stronę wierzy Gryffindor'u
- O Malfoy'a. - odparł krótko Wybraniec. Dziewczyna przygryzła ze zdenerwowaniem wargę.
-Ta sprawa na boisku...nie uważasz, że to było dziwne? - mówił dalej Potter, przyglądając się przyjaciółce.
Boisko...dla Hermiony sytuacja zdawała się być wieki temu, nawet nie zdążyła spokojnie przeanalizować ten bohaterski czyn tlenionego w samotności.Czy było to dziwne? Tak, czy czuła niepokój? Tak. Czy czuła coś co wprawiało ją w szok? Tak. Była...wdzięczna...temu dupkowi.
-Jakby się zastanowić to od dłuższego czasu, nie słyszę, żeby nazywał Cię...wiesz jak- dodał cicho Harry, pogrążając się w swoich myślach.
Miona wypuściła gwałtownie powietrze. Od dłuższego czasu ją nękał, przeszkadzał jej, robił podteksty, ale nie, nie nazywał ją już szlamą, tak dlaczego? Lecz zanim, zdążyła odpowiedzieć, dotarli pod obraz Grubej Damy.
- Dokończymy rozmowę później- mówiła z naciskiem szatynka, spoglądając twardo w oczy Wybrańca, dając jasno do zrozumienia, że Ron ma o niczym nie wiedzieć. Zielonooki skrzywił się, ale kiwnął na zgodę głową. To była sprawa jego przyjaciółki, nie rudzielca.
***
Blaise od razu po kolacji udał się na błonia. Był tak wściekły, że uznał, że musi gdzieś pójść, bo inaczej oszaleje. Musiał wszystko przemyśleć i uspokoić się. Wolnym krokiem szedł ku jeziorze. Dręczyły go myśli i uczucia, które u siebie nie podejrzewał. Po godzinie spacerowania przybiegła do niego Pansy i tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła, że dziś wieczorem pójdzie na drugie piętro. Kiedy jej odpowiedział, że nie ma takiego zamiaru... to nie była ta sama Parkinson, jaką znał.Zgodził się tylko dlatego, żeby dała mu święty spokój i sobie poszła. A teraz, kiedy szedł po schodach na drugie piętro, jej nigdzie nie było. Na Salazara! Czy dziewczyny zawsze muszą utrudniać życie? Jest 19:44, a on o 20 musi być w gabinecie Snape'a, jeśli go nie będzie, równie dobrze będzie mógł uchodzić za zmarłego. Severus nigdy nie był miłosierny dla spóźnialskich. Przechodził właśnie koło jednej z klas, gdy nagle usłyszał żeński głos. Znał go. To był głos Dafne. Blaise cicho podszedł do drzwi klasy i usłyszał coś, czego nigdy by się nie spodziewał po tej idiotce.
piątek, 14 sierpnia 2015
Rozdział 18 Ja chcę Ognistą!
Bez zbędnego przynudzania, zapraszamy na kolejny rozdział!:D
Przypominamy :
Czytasz= Komentujesz
To właśnie Wasze komentarze motywują nas do dalszego działania ; )
Ah i rozdział dodany bez sprawdzenia bety, także przepraszamy za błędy ; c
Pozdrawiamy zimno, bo jest zdecydowanie za ciepło ;p Sofii i Lola <3
"Omnis amans amens"
( łacińskie : każdy zakochany szaleńcem. )
Siedziałem koło tego idioty Blaise'a, który ciągle
dopingował Granger. Miałem ochotę go trzepnąć i spytać po czyjej jest stronie.
Lecz te wrzaski utwierdziły mnie w przekonaniu, że na pewno nie po mojej. Nie wiem jakim cudem, ale Granger
radziła sobie całkiem dobrze. Nie potrafiłem zatuszować uśmiechu, który pojawił
się mimowolnie na mojej twarzy. Ta zawzięta gryfońska lwica nie chciała się
poddać. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Jednak… w pewnej chwili coś się
zmieniło. Zdążyłem zauważyć, jak gryfonka złapała znicz. Słyszałem wiwatujące
głosy Diabła i innych, jednak ciągle wpatrywałem się w Granger. Coś było nie
tak. Widziałem jak zaczęła tracić kontrole nad miotłą. Po chwili leciała wprost
pod trybuny, zdawałem sobie sprawę, że lada chwila spadnie. Zacisnąłem ręce na balustradzie. Nie wiedziałem nawet, kiedy do niej podszedłem. Nim zdążyłem się
zorientować co robię, wyciągnąłem różdżkę wypowiadając zaklęcie. Czas jakby
zwolnił. Patrzyłem jak Granger unosi się w powietrzu zdezorientowana. Widziałem
jej rozbiegany wzrok, który po chwili spoczął na mnie. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Starałam
się opanować, być chłodny i niedostępny,ale…
-Brawo stary! Wiedziałem, że jak zechcesz, to potrafisz. -
Zabini poklepał mnie po plecach, wyszczerzając się w moją stronę. Pyk. Chwila
minęła.
Opuściłem gryfonkę na ziemię. Od razu przybiegła do niej drużyna. Odwróciłem wzrok. Z trybun gryfonów, dosłyszałem kolejne gromkie wiwaty. Słyszałem śmiech Diabła. Nikt nie zastygł w bezruchu na widok ślizgona ratującego gryfonkę. Nikt tego nie zauważył. No prawie. Dostrzegłem jeszcze spojrzenie Ginny i jej lekki uśmiech w moją stronę. Trochę, nie, bardzo mnie to zdziwiło. Dodatkowo zauważyłem, że z trybun domu Lwa patrzą się na mnie dwie zszokowane twarze. Weasley'a i Potter'a. Bliznowaty szybciej się pozbierał i skinął głową w moją stronę. Zrozumiałem, że w ten sposób mi podziękował. Poczułem się dziwnie. Miałem mieszane uczucia co do tej całej sytuacji. Zszedłem szybko z trybun, ignorując wołanie Diabła i na nowo stając się niedostępnym ślizgonem.
Opuściłem gryfonkę na ziemię. Od razu przybiegła do niej drużyna. Odwróciłem wzrok. Z trybun gryfonów, dosłyszałem kolejne gromkie wiwaty. Słyszałem śmiech Diabła. Nikt nie zastygł w bezruchu na widok ślizgona ratującego gryfonkę. Nikt tego nie zauważył. No prawie. Dostrzegłem jeszcze spojrzenie Ginny i jej lekki uśmiech w moją stronę. Trochę, nie, bardzo mnie to zdziwiło. Dodatkowo zauważyłem, że z trybun domu Lwa patrzą się na mnie dwie zszokowane twarze. Weasley'a i Potter'a. Bliznowaty szybciej się pozbierał i skinął głową w moją stronę. Zrozumiałem, że w ten sposób mi podziękował. Poczułem się dziwnie. Miałem mieszane uczucia co do tej całej sytuacji. Zszedłem szybko z trybun, ignorując wołanie Diabła i na nowo stając się niedostępnym ślizgonem.
***
Kiedy weszła do Wielkiej Sali na kolacje, powitały ją okrzyki gryfonów.W końcu pierwszy raz w historii Hermiona Granger miała grać na stanowisku szukającej. Ogólnie, pierwszy raz grała w drużynie szkolnej Quidditch'a. Nawet McGonagall zdobyła się na uśmiech po tak szokującej nowinie. No bo kto by się spodziewał? Sama zainteresowana była w całkowitym szoku. Dałam radę, naprawdę dałam radę. - myślała, uśmiechając się sama do siebie.
- No, Hermi. - zaczął Ron, kiedy usiadła koło niego i Harry'ego - Witamy na nowej drodze życia! - poklepał ją lekko po plecach szczerząc się w jej kierunku. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Nadal w to nie wierzę. - pokręciła głową.
- To lepiej uwierz. - zielonooki mrugnął do niej. - Tyle pracowałaś. Zasłużyłaś na to. -zapewnił ją.
- Dziękuję. - gryfonka uroczo się zarumieniła.
- A Wy, kiedy zaczynacie?
Rudzielec od razu się nachmurzył.
- Zaraz po obiedzie. - jęknął.
- Weź się w garść, na pewno dostaniesz się do drużyny. - zapewniła go Granger.
- Nie pierwszy raz grasz Ron. - mówił Wybraniec.
- I nie pierwszy raz możesz zawalić. - uśmiechnęła się wrednie nadchodząca Gin.
- Ginny. - syknęła Hermiona, spoglądając z niepokojem na rudego.
- Ona ma rację. - wymamrotał najmłodszy syn z rodziny Weasley'ów.
- No i widzisz co zrobiłaś? - westchnął poirytowany Potter.
- Eh, nie przesadzajcie. Ron, skoro nawet Hermiona dała sobie radę, a sądząc z początków, to był po prostu cud!
- Ej! - obruszyła się Mia*
- No taka prawda Hermi. - stwierdziła ruda z miną aniołka.
- A właśnie. - zaczął Wybraniec, nim Hermiona odpowiedziała. - Co się stało na boisku Miona między Tobą i M...
- Masz racje Harry, powinieneś zjeść tą mandarynkę. - warknęła Gin, przerywając wypowiedź Wybrańca i wychylając się, aby wepchać przyjacielowi, wybrany owoc do ust. Sprawiając tym samym, że Potter zaczął się krztusić. Starsza gryfonka spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem, starając się ratować przyjaciela. Ruda nie przejęła się zbytnio stanem zielonookiego. Za to z niepokojem patrzyła w stronę brata. Lecz, jak zauważyła po chwili, Ron był zbyt zaabsorbowany przyjęciem do drużyny, by słuchać Harry'ego. Gin pozwoliła sobie na ciche westchnienie nieopisanej ulgi.
Draco siedział spokojnie przy stole ślizgonów, mimowolnie wpatrując się w Granger. Uśmiechnął się na myśl, o ostatniej rozmowie z gryfonką w jej dormitorium. (od aut. Poprzedni rozdział. ; d) Nie ma to jak rzucanie w drzwi poduszką.
- Chcesz kogoś zaczarować Smoku?- zdziwił się Theo, zauważając błądzący wzrok Draco.
- Oczywiście, że chce. - odparł za Dracze Diabeł. - Jej imię zaczyna się na H, to nie jest żadna gra, ma burze loków na głowie i Malfoy wyląduje przez miłość do niej w grobie. Jejejej. - zanucił Diabeł, po czym uchylił się, w pokornym geście przed morderczym wzrokiem Draco.
- Zajmij się swoimi głupimi laskami. - odparł zirytowany Smok.
- I kto to mówi? To nie ja patrzę na Hermionę, jak pies na kiełbasę. - mruknął Blaise po czym ułożył się w pociągającej pozie, spojrzał w kierunku przyjaciółki i zaczął naśladować głos pana M. - Chodź do mnie Granger, no chodź, bo nie wytrzymaaa... Aaa!!!- Diabeł wziął nogi za pas, widząc wypisany zamiar jego zabójstwa na twarzy Malfoy'a. Tuż za nim leciał platynowany rottweiler, wściekły jak Dumbledore bez swoich dropsów.
- Malfoy! Zabini! Co wy wyprawiacie?! - wrzeszczał za nimi Snape. Nagle dało się słyszeć odgłos spadającego ciała. To Nott właśnie śmiał się na całego.
- Odbiło im. - skomentowała zachowanie ślizgonów, Miona. Trójka jej przyjaciół pokiwała ze zgodnością głowami.
***
Hermiona ze zmęczeniem opadła na kanapę, przy kominku, w pokoju wspólnym. Z ulgą położyła nogi na drugim oparciu. To był naprawdę ciężki dzień. Zaraz po obiedzie Mia poszła zobaczyć przyjęcia do męskiej drużyny gryfonów. Gryfonka przymknęła z rozkoszą oczy. Jej ciało zdecydowanie domagało się odpoczynku po porannych akrobacjach. Brakowało tylko jednego. Gryfonka z ociąganiem wstała i udała się do barku. Po chwili przypomniała sobie, że przecież tam są same soki. Ognistą dwaj ślizgoni, już dawno wypili. Lekki uśmiech rozjaśnił jej zmęczoną twarz. Dumbledor zrobił niezły kawał ślizgonom. Malfoy tydzień złorzeczył na dyrektora po tym przykrym dla niego odkryciu. I znowu Malfoy, jak go nie widzi to o nim myśli. Jej piękne czekoladowe oczy zwróciły się ku górze, jakby prosząc Merlina o cierpliwość. Westchnęła ciężko. Szklanka Ognistej przechodziła jej właśnie koło nosa. Zastanowiła się. Ginny była na randce z Dean'em. Narcystyczny dupek gdzieś przepadł, a nawet jakby był, ona nigdy, nie poprosiłaby go o alkohol. To w takim razie... Diabeł! - pomyślała Granger i pstryknęła palcami. Ruszyła raźnym krokiem w kierunku dormitorium Zabiniego. Zapukała delikatnie, Blaise otworzył, niemal natychmiast. Jego mina wyrażała skrajną nudne, po chwili zmieniła się ona na promienny uśmiech, kiedy zauważył przyjaciółkę.
- Miona! - przytulił ją szybko, dając dodatkowo całusa w policzek. Gryfonka zarumieniła się lekko, po czym spojrzała z zaciekawieniem na ślizgona. Jak zwykle nienaganny Blaise zaprosił ją gestem ręki do środka. Gryfonka weszła do dormitorium ciemnoskórego ślizgona. Z zainteresowaniem rozejrzała się po pokoju. W nim dominowały kolory zieleni i srebra. Diabeł posiadał dosyć dużą, zieloną kanapę i jak zauważyła z zazdrością gryfonka, mały kominek.
-Przyszłam bo chciałabym się czegoś napić i przy okazji pogadać- powiedziała i rozsiadła się na kanapie.
-Napić, tak? To co powiesz na sok dyniowy?
-Nie, chciałabym coś mocniejszego.
-Wodę z dodatkiem cytryny?
-Nie, Blaise. Ognistej. Chciałabym napić się ognistej.
-Nie, to nie możliwe- wyszeptał Zabini i złapał się za głowę udając przerażenie.- Nie wieżę, nie sądziłem, że dożyję tej chwili, gdy Hermiona Granger poprosi mnie o alkohol. Trzeba uczcić ten moment.- Podszedł do szafki wyciągnął dwie szklanki i butelkę Ognistej, nalał do nich i jedną podał Hermionie.- Proszę- uśmiechnął się zawadiacko, podając jej szklankę z alkoholem. Gryfonka spojrzała ze zirytowaniem na ślizgona, który usadowił się w fotelu. Jak on śmiał ze mnie kpić?!- denerwowała się. Mimo to zmęczenie wzięło górę, więc tak jak poprzednio w Pokoju Wspólnym, tak teraz w dormitorium przyjaciela, położyła się wygodnie na kanapie, przymykając leniwie oczy.
- Przypominasz mi Malfoy'a - zaczął ślizgon zaczepnie.
- Nie dam się dzisiaj Blaise - odparła spokojnie Granger.
- Ty też nie?! - Zabini był oburzony- Najpierw Dracze mnie spławił. Teraz Ty mi odpływasz. I komu ja mam zatruwać życie?! - spytał urażonym tonem. Gryfonka jęknęła. Co chwile tylko ten gad. Godryku za co?!
- Nie mamy innych tematów do rozmowy? - spytała uchylając jedno oko.
Blaise posłał jej iście ślizgoński uśmiech.
- Myślałem, że się ucieszysz, że twój rycerz na białym, czekaj czarnym, tak czarnym koniu dzisiaj cię uratował- mruknął Diabeł.
- Zaraz uratował - burknęła Granger- po prostu mi pomógł - stwierdziła przekręcając się tyłem do Blaise'a.
Usłyszała za sobą ciche prychnięcie. Skuliła się odrobinę bardziej. Nie wiedząc nawet kiedy, zasnęła.
***
Lena przechadzała się korytarzami zamku poszukując odpowiedniego miejsca. Wiedziała, że jej właściciele nie chcą żeby wychodziła z ich pokoju, ale... właśnie nadszedł jej czas. Potrzebowała być sama. Zobaczyła uchylone drzwi do klasy i pobiegła w ich stronę.
Blondyn szedł w kierunku Wielkiej Sali, gdy nagle zauważył psa. Nie byle jakiego psa, tylko Lene. Co ona tu robi? Czy to nie przypadkiem Granger miała się nią teraz opiekować?- zmarszczył ze zdziwieniem brwi. Jeśli ktoś ją znajdzie będą kłopoty. I to bardzo duże. Szybko podszedł do klasy, do której, jak mu się zdawało weszła Lena. W środku było tak jak przedtem, żadnego śladu obecności psa. Draco odetchnął z ulgą. Przynajmniej nie będzie musiał po niej sprzątać. Zamknął drzwi i zaczął się rozglądać za psem.
-Lena, chodź do mnie. Musimy z tąd jak najszybciej wyjść- powiedział Draco, lecz pies nie przybiegł.-Mam dla ciebie ciasteczka. Chodź szybko- w odpowiedzi usłyszał tylko ciche popiskiwanie. Powoli ruszył w stronę dźwięku. W rogu klasy, koło dużej szafy zobaczył wciśniętą Lenę i...na Salazara...szczenię. Z wrażenia musiał oprzeć się o najbliższą ławkę. Nie mógł w to uwierzyć. Lena była w ciąży. Jak mógł tego nie zauważyć? Co prawda pies trochę utył, ale myślał, że to wina Diabła który za bardzo ją dokarmiał. Jak się teraz okazało winny wcale nie był Zabini, tylko... No właśnie, kto? W zamku oprócz Leny nie ma innego psa. Czyżby Lena podczas naszej nieobecności robiła sobie małe spacerki? Jeśli tak, to teraz zawsze wieczorem będzie sprawdzał drzwi od pokoju wspólnego. A co jeśli ojcem jest jakiś kundel?
-Z kim ty się zadajesz Lena?- zapytał Draco i zrezygnowany spojrzał na szczenię. Jest tylko jedno. Czy przypadkiem psy nie rodzą więcej młodych? Oby nie tym razem. Więcej szczeniąt równa się więcej kłopotów. Popatrzył na Lenę i miał przeczucie, że to jeszcze nie koniec.Ślizgon obrócił się.
-Colloportus- wyszeptał, unosząc różdżkę w kierunku drzwi.
Odwrócił głowę w stronę psów. Uwielbiał psy, ale teraz odstraszał go widok krwi na małych pieskach. Nie chciał dotykać jej szczeniąt, jeszcze Lena w przypływie matczynego instynktu mogłaby go pogryźć. Jednak z drugiej strony nie mógł ich tu tak zostawić. To w końcu Lena, jego ukochany pies, chociaż nigdy nie przyznałby się do tego pewnej nieznośnej gryfonce. Draco zamknął na chwilę oczy, jakby w głowie rozważając wszystkie argumenty za i przeciw.
-Zachowuję się zupełnie jak Granger- powiedział sam do siebie.
Niepewnym krokiem podszedł i uklękł przy niej, widząc, że suczka nie ma nic przeciwko. Położyła się na boku i zaczęła parcie. Draco nie miał pojęcia co mógłby teraz zrobić. Pierwszy raz w życiu znajduje się w takiej sytuacji. W przypływie impulsu zaczął głaskać Lenę, co spotkało się z zadowoleniem. Po kilku minutach zobaczył czarną kulkę pod ogonem.
-Na Merlina, w co ja się wplątałem!?- pomyślał Draco. Znów zamknął oczy, marząc, że jak tylko je otworzy zobaczy samą Lenę. Niestety nie. Zobaczył suczkę liżącą małą czarną kulkę. Teraz została mu tylko nadzieja, że to jest jej ostatnie szczenię, jednak chwilę później zobaczył następną kuleczkę. Po czwartym był śmiertelnie pewny, że to już koniec, więc o mało nie dostał zawału serca widząc kolejną kulkę. Gdy Lena zajmowała się swoimi potomkami, Draco ciężko oddychając siedział na podłodze, plecami oparty o szafę. Już nigdy więcej nie będę przy żadnym porodzie- obiecywał sobie w duchu. Kiedy oddech mu się wyrównał przyjrzał się dokładnie szczeniętom. Pierwsze było takie samo jak matka, natomiast drugie było jej przeciwieństwem. Było całe czarne. Trzecie też było białe z czarnymi łapkami i ogonkiem, oraz lewym uchem, a czwarte było czarne ze średniej wielkości białym kształtem, przypominającym serce, znajdującym się pod okiem. Piąte, podobnie jak pierwsze wdało się w matkę. Oprócz odpoczynku Draco chciał już tylko jedną rzecz.
- Chcę Ognistą - wymamrotał jedyny potomek Lucjusza Malfoy'a.
***
Hermiona z rozkoszą się przeciągnęła. Krótka drzemka zdecydowanie dobrze jej zrobiła. Leniwie otworzyła oczy, przed, którymi ujrzała uśmiechniętą twarz Blaise'a.
- A kuku- zaśmiał się jej przyjaciel.
Z ust Mii wyrwał się zduszony jęk i bezceremonialnie zleciała na podłogę.
-Auć- skrzywił się Diabeł- to musiało zaboleć- dodał po chwili, po czym pomógł przyjaciółce wstać.
-C...co ja tu robię? -spytała zszokowana Hermiona, orientując się, że nadal znajduje się w dormitorium Zabiniego.
-Nawet cię nie dotknąłem- powiedział ślizgon odchodząc i unosząc ręce w obronnym geście.
- Nie! Nie o to mi chodziło - spurpurowiała gryfonka.
- Wyglądasz jak piękny, dorodny pomidorek- zachwycił się Blaise. Hermiona zakrykła twarz rękoma.
- Diable, zlituj się- wymamrotała, zawstydzona Granger.
- Dobra, niech ci będzie-mówił Diabełek puszczając przyjaciółce perskie oczko.
- A właśnie, czy...- zaczęła Mia, po chwili przerywając na dźwięk otwieranych drzwi w Pokoju Wspólnym.
- No wreszcie, myślałem, że Dracze dzisiaj nie zaszczyci już nas swoją obecnością- zaśmiał się Zabini, szybko wychodząc z dormitorium. W jednej chwili osłupiał. Po prostu zatkało go. Dostrzegł rudą w objęciach Deana Thomasa.
***
Zdziwiona Hermiona, widząc dziwną reakcje przyjaciela, podeszła bliżej zastanawiając się co tym razem wymyślił ten tleniony idiota. Pierwszy raz żałowała, że zamiast Draco, pojawiła się Ginny. Jeden rzut oka wystarczył jej, aby stwierdzić, że tego wieczoru poleje się krew.
Atmosfere robiła się coraz bardziej nieprzyjemna. Starsza gryfonka przygryzła wargę ze zdenerwowania. Musiała szybko coś wymyślić. Niestety, akurat w tej sytuacji rozum ją zawiódł.
- Co to ma być?- warknął wkurzony Diabeł. W tej sytuacji można było śmiało powiedzieć, że przybył prosto z piekła.- Ginny- syknął- może odprowadzisz przyjaciela do drzwi, abyśmy spokojnie mogli porozmawiać? - spytał Zabini, siląc się na spokojny ton. Ruda zadrżała na dźwięk swojego imienia. Pierwszy raz zdarzyło się, aby ślizgon wypowiedział je, w jej obecności.
-Nie widzę takiej potrzeby- mimo strachu, Weasley postanowiła dać nauczkę Blaise'owi.
-Naprawdę Ginny? - powoli wycedził ślizgon.
- Jeśli jest jakiś problem...- zaczął gryfon.
- Zamknij się, zanim obije ci tą buźkę Thomas. A szkoda byłoby stracić parę zębów, nie sądzisz?- mówił Diabeł posyłając rywalowi zabójcze spojrzenie.
- Blaise! - próbowała uspokoić przyjaciela Hermiona.
- Więc tak to się robi? Najpierw się ze mną całujesz, a potem lecisz do tej ofermy ? - warknął Diabeł, ignorując przyjaciółkę.
- Co takiego?!- Dean wybałuszył oczy.
- Nie, to nie tak!
-A jak?! - odezwali się równocześnie Blaise i Thomas. Nagle drzwi do Pokoju Wspólnego otworzyły się z hukiem.
- Granger! Mam dla ciebie niespodziankę!- krzyknął Dracze, wchodząc z ironicznym uśmieszkiem. Zastał zwrócone w swoją stronę cztery postacie.
-Ja chcę Ognistą- wymamrotała pod nosem Gin.
* angielski odpowiednik Hermiony
sobota, 1 sierpnia 2015
Rozdział 17 Złoty Znicz
Witaaamy:D
Taka przerwa O.o Nie zapomnieliście o nas? :D Mamy dla Was kolejny, długi rozdział! :D
Prosimy o szczere komentarze :3
Małe ogłoszenie: Dzięki naszej ukochanej becie wszystkie rozdziały są w trakcie poprawiania, dzięki czemu błędy nie będą już kłuły Wasze piękne oczka *.* Ukłon od nas dla kochanej Kamili! :*
Pozdrawiamy :*
Sofii i Lola <3
"I trudno mi się przyznać,
że to wszystko nagle traci sens
gdy Ciebie nie ma.
Na głos nie wypowiem,
że tęskniłam gdy nie było Cię
trochę za długo."
A.Dąbrowska „Trudno mi się przyznać”
Dni leciały z szybkością Pottera ścigającego znicz. Wszyscy
byli zestresowani ślubem oraz zbliżającym się terminem naborów do drużyny
męskiej, jak i żeńskiej. W ostateczności Ministerstwo uległo namowom i zgodziło
się, aby w finale drużyna dziewczyn mogła walczyć przeciwko chłopakom. Nauczyciele
bardzo zaniepokoili się tą wiadomością.
W związku z napływającym przyjęciem oraz remontem, dyrektor
miał coraz mniej czasu. Dało się to odczuć nie tylko uczniom, ale również
nauczycielom. Mimo, że nikt nikogo nie zmuszał, prefekci chętnie pomagali swoim
autorytetom w zaplanowaniu wszystkiego do samego końca. Dni, jak i tygodnie
szybko mijały i w końcu nastał dla wszystkich ten jakże ważny dzień .
Hermiona otworzyła leniwie oczy, przypominając sobie co
dzisiaj ma nastąpić. Z jękiem przycisnęła poduszkę do twarzy. Nie miała
najmniejszej ochoty na wyjście z pokoju. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
- Merlinie błagam, niech dadzą mi jeszcze pospać. - mruknęła
przymykając oczy.
Niestety, zamiast spokoju dało się słyszeć walenie w drzwi.
W końcu gryfonka zwlokła się z łóżka przeklinając osobę, która zakłóciła jej
spokój. Zamurowało ją, kiedy zobaczyła kto stoi w wejściu.
- Nie... tylko nie Ty... - jęknęła.
A jednak. W drzwiach stał nie kto inny, jak Draco Malfoy,
który uśmiechał się w jej stronę złośliwie.
- Gotowa na dzisiaj? - spytał lustrując ją wzrokiem. Niestety
tym razem się zawiódł, bowiem Hermiona wybrała słodką, zamiast sexownej
piżamki, lecz w sumie to nie było takie złe. Od pamiętnego dnia, kiedy
przyjaciel uświadomił blondynowi, co robi źle, Draco starał się zdobyć sympatię
gryfonki. Przestał ją wyzywać oraz jej grozić i częściej z nią bywał. Oczywiście
jak zwykle dochodziło między nimi do kłótni, ale gdyby tego zabrakło to Malfoy
chybaby nie przeżył.
- Co ja ci takiego zrobiłam, że ciągle za mną łazisz
poczwaro? - zmierzyła go wzrokiem.
- Też cię uwielbiam Granger. - stwierdził Smok, po czym po
prostu wepchał się do jej pokoju, siadając na jednym z foteli. Hermiona ze
zdziwieniem obróciła się w jego stronę.
- Nie wiesz, że zazwyczaj się kogoś zaprasza, aby wszedł do
środka? - uniosła brwi, oczekując wyjaśnienia.
-Ależ wiem. Otworzyłaś mi drzwi i powitałaś bez wyzwisk,
myślę więc, że mogę to uznać za zaproszenie. - mówił opierając rękę pod brodę,
udając, że się zastanawia.
Hermiona ciężko westchnęła. Naprawdę nie rozumiała co się
działo ślizgonowi, już raz działa się taka sytuacja. Wtedy wszystko wróciło do
normy. Zaniepokojona spojrzała w stronę Dracona.
- Dobra Malfoy przyznaj się, chcesz mi zrobić kawał? -
spytała zamykając drzwi.
- A nie możesz uznać mojego zachowania, za miły gest
odmienności? - spytał mrugając okiem w jej stronę.
- Nie mogę, bo Ty nie miewasz miłych odmienności Malfoy! Ani
miłych gestów! Gadaj o co chodzi? - Granger skrzyżowała ręce na piersiach i
wnikliwie wpatrywała się w blondyna. Jej długie włosy falami opadały na
ramiona, przez co wyglądała całkiem uroczo. Mimo to blondyn nie miał teraz
czasu na myślenie jak wygląda ta wredna gryfonka. Co niby miał jej
odpowiedzieć? W końcu wzruszył ramionami.
- Ciekawe wnioski Granger, ale nie mamy teraz na to czasu.
Szykuj się, muszę zobaczyć jak ponosisz porażkę. - stwierdził wychodząc.
Usłyszał jeszcze odgłos poduszki odbijającej się przez zamknięte drzwi. Kąciki
ust mimowolnie uniosły mu się do góry.
Hermiona zaczęła gorączkowo myśleć nad całym tym zdarzeniem,
podsumowując zachowanie tej tlenionej fretki. Mimo to, nic jej nie przychodziło
na myśl. Z westchnieniem skierowała się do szafy, aby wybrać ubrania i zejść na
śniadanie.
***
Blaise otworzył oczy i przez chwilę tępo wpatrywał się w
sufit. Przypomniał sobie wieczór, kiedy on i czwórka gryfonów byli u Hermiony.
Na początku były pewne zgrzyty, ale później nic, żadnej kłótni. Siedzieli na
kanapie, pili sok i oglądali przygody rudego kota. Jak mu tam było? Gerfild?
Dziwne imię, ale przygody miał fajne. I jest rudy, tak jak... Ginny. I miał
nawet ten sam wredny uśmieszek jak ona. No i te cudne dołeczki w policzkach,
zgrabne nogi, wcięcie w tali i malinowe usta. A gdyby tak powtórzyć pewne
wydarzenia? W sumie, czemu nie? - wyszczerzył się Diabełek. Blaise popatrzył na
zegarek, była już 6:08. Musi się zacząć zbierać, jeśli chce iść pobiegać.
Przeciągnął się, wstał z łóżka i wyszedł z dormitorium. Poszedł do łazienki i
wszedł do kabiny prysznicowej. Szybko się umył i wyszedł, a kiedy zawiązał
ręcznik na biodrach ktoś wszedł do łazienki.
- Ratunku! Zboczeniec!
Ginny z przerażeniem popatrzyła przed siebie, gdy tylko
spostrzegła Blaise w samym ręczniku od razu oprzytomniała.
- Co... co ty tu robisz?
- Co ja tu robię? Raczej, co Ty tu robisz? Nie widzisz, że
łazienka jest zajęta? - powiedział Blaise i od razu wrednie się uśmiechnął - No
chyba, że chcesz z niej skorzystać ze mną, to ja nie mam nic przeciwko.
- Nie dzięki, nie zadaje się ze zboczeńcami - gryfonka
zarumieniła się po czubki uszu, na myśl o słowach Diabła.
- Zboczeńcami? A kto właśnie wszedł mi do łazienki? A co by
było jakbym nie zdążył zawiązać ręcznika? To nie byłby widok dla małych
dziewczynek.
- Jakbyś nie zauważył, już dawno nie jestem małą dziewczynką
w odróżnieniu od niektórych - powiedziała Ginny i z wysoko podniesioną głową
wyszła z łazienki. Zabini przez chwilę popatrzył na drzwi, po czym zabrał się
do ubierania.
***
Rudowłosa skierowała się w
stronę drugiej łazienki. Jak zauważyła, łazienki, którą wybrały z
Hermioną. Ze złością przygryzła dolną wargę. Nie patrzyła gdzie idzie i proszę.
Skryła twarz w dłoniach. Przecież to wygląda strasznie - stwierdziła z
przerażeniem. Wydarzenia rozegrane przed chwilą tylko jeszcze bardziej
utwierdziły ją w przekonaniu, że od Zabiniego trzeba się trzymać z daleka i nie
wolno chodzić do łazienki, dopóki się dobrze nie obudzi. Miona może i lubi tą
wstrętną, podłą gadzinę, ale ona miała odmienne zdanie na temat tego
bazyliszka. Trzeba go unikać szerokim i długim łukiem. Po chwili myśli Ginny
objęły znacznie przyjemniejszy tor. Dziś był nabór do drużyny! Ruda, była za
bardzo podekscytowana. Miała nadzieję, że Hermiona się zakwalifikuje, bo w
przeciwnym razie... nawet nie chciała sobie wyobrażać pewnego tlenionego
blondyna, gdy się dowie, że nie jest w drużynie. Dwa tygodnie męki, jako sługa
Malfoy'a. Weasley zadrżała. Jej najlepsza przyjaciółka bardzo dużo trenowała i
nie ma innej opcji żeby się nie dostała. W końcu trenowała ją ona sama, no i
jeszcze... Blaise. Znowu ten parszywy ślizgon. Czy on musi być taki boski? Nie,
zaraz, zaraz okropny. Ten jego wredny uśmieszek, może i idealnie do niego
pasuje, ale ona tego nigdy w życiu nie powie na głos. Ale dość! Trzeba się
przygotować do naboru, co prawda będzie on dopiero po lekcjach, ale dziś liczy
się tylko on. Ciekawe czy Mionka już wstała. Ale będzie zdziwiona kiedy to ja
ją obudzę. Ginny wyszła spod prysznica, ubrała się i wyszła z łazienki,
dokładnie sprawdzając czy nikogo nie ma w pokoju wspólnym, a zwłaszcza pewnego
zboczeńca.
- Szukasz mnie? Już się za mną stęskniłaś? - ślizgon
uśmiechnął się zabójczo. Granatowa koszulka opinała jego klatę, do tego białe
dżinsy i Blaise wyglądał jak model wyjęty z okładki. Co gorsza doskonale o tym
wiedział.
- Odwal się Zabini! - ruda po prostu nie mogła w to uwierzyć.
Czy ona naprawdę ma aż takiego wielkiego pecha w życiu?
- Oj wiewiórko, nie przejmuj się, może kiedyś twoje
najskrytsze fantazje ze mną się kiedyś urzeczywistnią…
- Nie rozumiesz za pierwszym razem Gadzie? Odwal się! - i
nie czekając na odpowiedź jak torpeda pobiegła do swojego dormitorium. Dopiero
w nim zauważyła, że jest już 7:16, trochę się zasiedziała w łazience. Podeszła
do lustra, poprawiła ubranie, włosy i wyszła do dormitorium obok. Sądząc po
godzinie, Hermiona już dawno nie śpi, więc Ginny bez ceregieli weszła do
środka.
- Malfoy, wynoś się stąd! - nim ruda zdążyła choćby otworzyć
usta, przed oczami już widziała różdżkę i groźną minę przyjaciółki.
- Oh, Ginny. Przepraszam cię, ale myślałam, że to Malfoy.
- Znowu się naprzykrzał?
- Znowu i zaczyna mnie to coraz bardziej niepokoić. O co mu
może chodzić? Przecież nagle nie zmienił się i nie uznał, że będzie mnie lubić.
- To musi być jakiś podstęp. Uknuł coś z Zabinim, żebyś nie
dostała się do drużyny.
- Blaise? Wątpię. On przecież pomagał mi w treningach, a
poza tym jest moim przyjacielem i chce, żebym się dostała.
- Ale nie zapominaj, że przyjaźni się też z Malfoyem -
powiedziała Ginny. Cała ta sprawa z Draco coraz bardziej zastanawiała Ginny i
Hermionę, pierwsza uważała, że podstępem aż cuchnie, a druga nie miała pojęcia
co o tym myśleć. W dodatku, kiedy spytała Blaise o dziwne zachowanie blondyna,
ten tylko wzruszył ramionami i tajemniczo się uśmiechnął. Zawsze kiedy Miona
powracała do tego tematu nie odpowiadał i od razu zmieniał temat.
- Myślisz, że po naborze do drużyny mu przejdzie?
- Nie sądzę, wydaje mi się, że będzie robił wszystko, aby
odciągnąć cię od treningów Quidditcha. -odparła zdecydowanie ruda.
- A skąd pewność, że mnie przyjmą? A może spadnę z miotły?
- Nawet tak nie myśl! Wszystko się uda zobaczysz, a kiedy
już zdobędziemy puchar... będziesz mogła delektować się przegraną Malfoy'a.
Hermiona zatrzymała się.
- Ginny wiem, jak bardzo chcesz zdobyć puchar, ale oni mają
wiele lat doświadczenia. Ty także, ale ja nie. Jeśli rzeczywiście jakimś cudem
zostanę przyjęta do drużyny, nie licz, że ze mną pokonasz inne drużyny. -
skrzywiła się Hermiona
- Czasami za dużo myślisz Miona. - ruda dała swojej
przyjaciółce kuksańca - A teraz chodź! Czas na śniadanie. - roześmiała się. W Wielkiej Sali dało się odczuć rosnące z każdą chwilą podniecenie oraz ekscytację. Dziewczyny podeszły do stołu Gryffindoru i od razu zabrały się
za jedzenie. Wszyscy zajęli się śniadaniem. W pewnej chwili Granger zamarła.
Obok Dumbledor'a stała ta sama dwójka, która wznosiła skrzynie, parę tygodni
temu. Na Godryka! Przecież dyrektor miał wyjaśnić na kolacji o co chodzi z
konkursem, ale wtedy jej przyjaciele zrezygnowali z pójścia tam, bo miała
urodziny! Chociaż, gdyby już było coś wiadomo, to przecież ktoś, by coś
wiedział. Gryfonka zamyśliła się. Wszystkie plotki rozprzestrzeniały się w
Hogwarcie z prędkością światła. Nie, niemożliwe. Pewnie wszystko zostało
przełożone. W sumie to dobrze. - myślała dziewczyna - Na razie stanowczo mamy za
dużo obowiązków.
- Proszę o uwagę. - zaczął dyrektor. W sali natychmiast
zrobiło się cicho. - Wraz z kapitanami poszczególnych drużyn ustaliliśmy dni, w
których odbędzie się nabór do drużyny. Dzisiaj jest kolej Gryffindoru. Pani
Weasley, Panie Potter, czy ustaliliście już godziny na zajęcie boiska?
Ruda uśmiechnęła się do Potter'a, a on kiwnął jej głową. Po czym wyjaśnił wszystkim, że to Ginny, jako pierwsza zrobi nabór w drużynie. W końcu Harry'emu nie brakowało, aż tyle zawodników jak jej. Po chwili każdy wrócił do jedzenia.
Ruda uśmiechnęła się do Potter'a, a on kiwnął jej głową. Po czym wyjaśnił wszystkim, że to Ginny, jako pierwsza zrobi nabór w drużynie. W końcu Harry'emu nie brakowało, aż tyle zawodników jak jej. Po chwili każdy wrócił do jedzenia.
- Wreszcie będzie się coś działo. - westchnął z zadowoleniem
Ron.
- Jakbyś nie zauważył to od początku roku coś się dzieje -
stwierdziła Ruda z zirytowaniem, smarując sobie tosta.
- Chodziło mi o Quiddticha. - Ron zatarł ręce - Musimy wszystkich
ograć - mówił dając piątkę Potterowi.
Harry zaśmiał się i kiwnął głową.
- No dziewczyny uważajcie w tym roku. - poruszył zabawnie
brwiami. Gin prychnęła.
- Ogramy Was zanim zdążycie powiedzieć "Złoty
Znicz". Prawda Miona?
Lecz Hermiona ich nie słuchała. Czując na sobie czyjś wzrok,
rozejrzała się po sali. Zauważyła Lunę, która jej pomachała, na co gryfonka
zrobiła to samo. Zauważyła także Blaise'a przy stole ślizgonów, który co
prawda w kogoś się wpatrywał, lecz nie była to ona. Obróciła głowę i z
uśmiechem zauważyła, że jego maślany wzrok chodzi po jej przyjaciółce. Ginny
jednak wcale tego nie zauważała. Hermiona uśmiechnęła się lekko. Po
chwili zauważyła w końcu, kto tak się w nią wpatruje. - Fretka nie chce
się odczepić. - pomyślała, ze złością. Po chwili zauważyła na twarzy blondyna
ironiczny uśmiech, który kierował w jej stronę. Ze złością wymalowaną na twarzy odwróciła szybko głowę.
- Hermiona, żyjesz? - Potter machał jej ręką tuż przed nosem.
- Żyje, żyje Harry. - trzepnęła go.
- O kim tak myślałaś? - spytała ruda, z błyskiem w oczach.
Hermiona zarumieniła się na myśl, że w jej myślach chwilowo
gościł Malfoy.
- O Quidditchu oczywiście - odparła machając lekceważąco
ręką. Ginny spojrzała na nią z miną pod tytułem "Ty mi oczu nie zamydlisz", lecz
mimo to wróciła do rozmowy z chłopakami, do której także przyłączyła się
Hermiona.
- Nie pozwolimy ślizgonom zgarnąć puchar. - Ron walnął pięścią
w stół.
- Oczywiście, że nie! - przyłączył się Dean.
- Wygramy z nimi. - zakrzyknął Seamus, który nagle pojawił się
obok nich. Po chwili większość gryfonów stłoczyła się koło czwórki przyjaciół
dając sobie wzajemnie rady i okrzyki otuchy, na co ślizgoni patrzyli z wyraźną
kpiną. Za to krukoni i puchoni z niepokojem. W końcu Hermiona
stwierdziła, że wystarczy i oznajmiła wszem i wobec, że udaje się do
biblioteki. Po czym ruszyła w tamtym kierunku, zostawiając przyjaciół, którzy
nadal dyskutowali o swojej ulubionej grze. Granger miała ważniejsze
zadania do roboty. Prócz tony pracy domowej, którą mieli na dzisiaj i którą
chwała Godryku miała już za sobą. Musiała przypomnieć sobie najbardziej niebezpieczne
trucizny, bowiem Snape oznajmił, że koniec z latami swobody.
- Jakbyśmy jakieś mieli. - mruknęła pod nosem gryfonka,
odgarniając swoje włosy, które o dziwo, dzisiaj były nawet do zniesienia.
Przyśpieszając kroku, w myślach wymieniała książki, które koniecznie musiała
zobaczyć przed lekcjami.
***
Wiatr wiał z ogromną siłą, podnosząc do góry kolorowe
liście. Czuło się coraz bardziej nadchodzącą jesień. Promienie słońca wpadały
przez okna na korytarze Hogwartu oświetlając ogromny zamek. Uczniowie z ociąganiem
kierowali się do klas, zaczynając kolejny dzień nauki. Pokój ślizgonów był już
prawie zupełnie pusty. Co bardzo odpowiadało, pewnym dziewczętom, które po
chwili skierowały się do dormitorium Greengrass. Panował tam straszny bałagan.
Łóżka były nie pościelone. Ubrania wszędzie porozrzucane, a w powietrzu unosiły
się dziwne zapachy. Ślizgonki z obrzydzeniem, patrzyły na pokój koleżanek,
natychmiast wołając skrzaty do pomocy. Kiedy wszystko było już czyste usiadły i
z zapałem oddały się rozmowie.
- Zrobimy to dzisiaj! - stwierdziła Ashley.
Dafne Greengrass od razu jej zawtórowała. Pansy z niepokojem
rozglądała się po czystym pokoju. Wcale nie chciała tu być. Dormitorium
zapełnione było zdjęciami Dracona Malfoy'a . Dziewczyna pokręciła głową.
Poprawiła spódnicę i ze złością patrzyła na koleżanki przypominając sobie
powód tego spotkania. Ona nie chciała tego robić! A jeśli Blaise'owi coś się
stanie?! To jej przyjaciel!
- Nie zgadzam się. - mówiła, a jej czarne oczy zalśniły. - Na
pewno stanie się coś złego.
- I o to chodzi! - warknęła blondynka, odgarniając swoje
krótko obcięte włosy. - Nie rozumiesz? \ Jak on mnie potraktował?! Nie
jestem żadną zabawką! - warknęła. Nikt nie będzie kpił sobie z niej. Pochodziła
z czysto krwistej rodziny i należał jej się szacunek!
Parkinson cofnęła się pod nagłym wybuchem koleżanki. Mimo to
nie zamierzała odpuścić. Wiedziała, że plan, który zorganizowały jej
przyjaciółki, sprawi im kłopoty.
- Wszystko jest już gotowe! - krzyknęła nadchodząca Astoria.
***
I oto jest. Długo wyczekiwana chwila przez prawie całą
szkołę. Lecz dla niej było to prawdziwe wyzwanie. Hermiona stała na boisku do
Quidditch’a i zastanawiała się jakby tu najszybciej zwiać. Za chwilę miał się
rozpocząć nabór do żeńskiej drużyny, a ona z ledwością stoi na dwóch nogach.
- Dobra dziewczyny. -zaczęła Ginny, a dziewczęta z Gryffindor’u
otoczyły ją. - Za chwilę zaczynamy. Po prawej stronie ustawiają się te co chcą
grać na pozycji obrońcy, w środku pałkarze, obok ścigające i szukające. Na
początek obrońcy!
Hermiona w duchu podziękowała przyjaciółce, że na początek
nie szukające. Będzie miała jeszcze trochę czasu na uspokojenie się. Mimo
wielkiej nadziei, że czas zatrzyma się w miejscu, on jakby biegł. Nim się
obejrzała Ginny zdążyła wybrać obrońcę, którym została Lavender Brown,
która ku zaskoczeniu wszystkich okazała się świetna. Pałkarzem
została Parvati Patil i Demelza Robins a na miejsce ścigających prócz rudej, zajęły Alicje Spinnet i Katie Bell, co nie wywołało zdziwienia i szoku, a na koniec
naboru nadszedł...
-Czas na szukające!- zawołała ruda. Teraz nie było już
odwrotu. Ale co będzie jak sobie nie poradzi, jak nie przyjmą ja do drużyny?
Nie, dość tego, skup się, dasz radę. - myślała gorączkowo Miona i powoli, aby nie
upaść, podeszła do przyjaciółki.
-Dobra, za chwilę wypuszczę złotego znicza, ta która go
złapie zostanie przyjęta do drużyny, wszystko jasne? - popatrzyła po kolei na
kandydatki, wszystkie twierdząco pokiwały głowami. Hermiona dopiero teraz zdała
sobie sprawę, że wcześniej ich nie zauważyła. Oprócz niej na pozycję szukającej
chciały się też dostać Fay Dunbar i Eloise Migden. W czasie gdy
Ginny mocowała się z pudłem od piłek, gryfonka skorzystała z okazji i
spojrzała w stronę trybun. Na wieży Gryffindor’u siedzieli Harry i
Ron oraz reszta gryfonów. Na wieży Slytherin’u siedział Blaise, który
machał do niej wszystkim czym się dało. No i Malfoy.
- Dziewczyny na miotły! - zawołała Ginny. Hermiona przełknęła
ślinę starając wreszcie skupić. - Za 3... 2... Teraz! - krzyknęła i uwolniła
złoty znicz. Dziewczyny wspięły się od razu w powietrze. Gdy tylko tam się
znalazły brązowooka od razu straciła z oczu Fay i Eloise. Co teraz? Gdzie jest
złoty znicz? - myślała gorączkowo. Wiedziała, że musi się skupić i jak
najszybciej coś wymyślić. Zastanowiła się przez chwilę i już wiedziała co teraz
ma zrobić. Postanowiła polecieć jeszcze wyżej, choć nadal miała lęk
wysokości. Dzięki Ginny nie był już taki duży, ruda poradziła jej, aby skupiała
swoje myśli na czymś przyjemnym, a teraz była to radość z przyjęcia do drużyny
i mina tlenionego ślizgona. Przez dłuższą chwilę krążyła nad boiskiem,
mocno trzymając miotłę i w końcu dostrzegła swój cel. Bez chwili
zastanowienia poleciała po klucz do drużyny. Gdy była już niedaleko znicza,
kątem oka spostrzegła Fay i Eloise lecące tuż koło niej.
-Dajesz Mionka!!! Pokaż tym dziewuchom kto tu rządzi!!! -
darł się Blaise z trybun. Gryfonki leciały tuż przy sobie, każda z
wyciągniętą ręką, bo złoty znicz był już tak blisko, lecz w następnej sekundzie
jakby rozpłynął się w powietrzu, a Hermiona o mało co nie uderzyła w wieże
Ravenclawu.
-Gdzie on się podział?! - zawołała zszokowana Fay.
Hermiona bardzo dobrze rozumiała jej wzburzenie, były już tak blisko celu,
a tu nagle. No cóż nikt nie mówił, że będzie miło i przyjemnie, w końcu jest to
nabór do żeńskiej drużyny Quidditch’a, a nie głaskanie kotka. Brązowooka
postanowiła dla odmiany teraz polatać na dole. Okrążyła już całe boisko, a po
zniczu ślad zaginął. Zrezygnowana popatrzyła się w kierunku przyjaciółki, która
z kolei patrzyła na wieże Slytherin’u. Zaintrygowana popatrzyła w tamtą
stronę i zobaczyła wściekłego Malfoy'a dość głośno wyrażającego swą opinię i
Blaise, który patrząc na nią wymachiwał rękoma i coś mówił. Wyglądał jakby
tańczył taniec godowy, Hermiona chciała podlecieć do Zabiniego, ale wiedziała,
że nie może, jej konkurentki mogłyby uznać, że ktoś jej pomaga i nawet
gdyby złapała złotego znicza, to nie dostałaby się do drużyny. Pozostało
jej nic innego jak czytanie z ruchu warg przyjaciela. Podleciała trochę bliżej
do wieży Slytherinu, aby dla innych wyglądało to jakby oglądała się za zniczem.
Tam jest złota szynka. Miona ze zdziwieniem zmarszczyła brwi. Jaka szynka,
o co Blaise’owi może chodzić? Zrobił się głodny? Jednak w następnej sekundzie
Hermiona zrozumiała, chodzi mu o znicz!! Spojrzała w skazywanym kierunku i po
chwili dostrzegła złotą piłeczkę. Szybko uśmiechnęła się do Blaise i poleciała.
Złoty znicz znajdował się teraz prawie na środku boiska, w połowie drogi
Hermiona z przerażeniem zobaczyła, że Fay leci prosto na nią, a właściwie
prosto na znicz. W pierwszej chwili miała ochotę się wycofać. Nie będzie
ryzykować życiem dla małej piłeczki.
- Dalej Miona, złapiesz go! - krzyknął Zabini, jakby właśnie
czytał jej w myślach. Nie, nie mogę się poddać, za dużo trenowałam. Nie mogę
zawieść Ginny i Blaise, muszę go zdobyć. - myślała Miona i błagała aby to jednak
Dunbar zrezygnowała. Jednak im bliżej znicza były, tym bardziej brązowooka
się denerwowała, Fay nie odpuszczała, a ona nie była pewna swojej decyzji,
a co jeśli wlecą na siebie? Dziewczyny były już bardzo blisko, Fay wyciągnęła
rękę i Hermiona zrobiła to samo, modląc się w duchu, aby obie przeżyły. I wtedy
znicz, jakby chcąc zrobić im na złość poleciał do góry, Miona widząc, że
zmienia kierunek schowała rękę i pociągnęła miotłę w górę, aby lecieć za nim.
Gryfonce wydawało się, że znicz, o ile to możliwe przyspieszył, więc zrobiła to
samo. Minęła właśnie wieżę Gryffindor’u słysząc okrzyki Rona i Harry'ego.
Wydawać by się mogło, że znicz ma dziś gorszy dzień i niczego nie ułatwia,
wręcz na odwrót, raz leciał na dół, chyba tylko po to, aby od razu polecieć na
górę, skręcał co chwilę raz w prawo, raz w lewo. Hermiona była już
zmęczona, chciałaby go jak najszybciej złapać i położyć się w dormitorium na swoim mięciutkim
łóżku. Jednak na to musiała jeszcze chwilę poczekać. Przyspieszyła i
robiąc przedziwne akrobacje w powietrzu leciała za zniczem. Teraz
już na pewno go złapie. Musi go złapać. Znicz leciał w kierunku wieży
Slytherin’u, kątem oka zobaczyła, ze pozostałe dziewczyny też go zobaczyły.
Miona była już niedaleko, obawiała się jednak tego, co zrobi znicz. Miała
nadzieję, że nie przeleci przez wieżę. Wyciągnęła rękę i z bijącym jak
oszalałe sercem przyspieszyła, znicz skierował się w kierunku wieży i w
ostatniej sekundzie poleciał w górę, Hermiona zrobiła to samo, przesunęła się
na miotle, wydłużyła jak tylko się dało i już tylko kilka centymetrów
oddzielało ją od znicza. Słyszała jak Fay i Eloise lecą tuż za nią, słyszała
okrzyki gryfonów i Blaise'a i już... Tak blisko...
CDN
Subskrybuj:
Posty (Atom)