sobota, 17 maja 2014

Rozdział 4 Ślub?!

Nie jestem zabawką i nigdy nią nie będę..
Mam swój honor i dumę, z tym dotrę wszędzie.

- W naszej szkole pod koniec listopada odbędzie się ślub. - mówił Albus. Uczniowie patrzyli na niego z niedowierzaniem. Ślub? Tutaj? To musi być jakiś żart… - To nie jest żaden żart. - przemawiał dalej, jakby czytając uczniom w myślach - Nasi dawni uczniowie pobierają się i poprosili bym udostępnił im zamek na ten okres. Niestety jest z tym duży problem także razem z innymi nauczycielami, liczymy na Waszą pomoc. Młoda para przybędzie w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że będziecie zachowywać się przyzwoicie. Po obiedzie proszę wszystkich prefektów do mnie w celu omówienia szczegółów ceremonii. - skończył siadając.
Na Wielkiej Sali zapanował duży harmider, każdy chciał podzielić się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi tego niezwykłego ogłoszenia.
- O matko, co za historia. - odezwała się Lavander, siedząca koło Hermiony. Mimo, iż wcześniej dziewczyny z powodu Rona pałały do siebie niechęcią, szybko się pogodziły znajdując wspólny język.
- Jak myślicie kto to będzie? - spytała podekscytowana Parvati Patil.
Hermiona usilnie myślała nad tym wszystkim. Początek roku, a tu tyle wydarzeń. Najpierw wczorajsza sytuacja… Boże, a jak Blaise ich wtedy widział?! – kątem oka spojrzała na stół ślizgonów. Malfoy i Zabini wyglądali na znudzonych tą wiadomością… Dziewczyna uważnie przyjrzała się Blaise’owi. Nie wyglądał na zakłopotanego. Z resztą, przy dzisiejszym bieganiu, też nie zauważyła niczego niepokojącego. Po chwili przeniosła swój wzrok na Malfoy’a. Jego stalowe spojrzenie skupiało się akurat na Pansy, która ciągle coś do niego szczebiotała. Miona mimowolnie skrzywiła się na ten widok. Nigdy nie lubiła Pansy. Zadufana w sobie ślizgonka idealnie pasująca do tej tlenionej fretki. - pomyślała. Fretka na każdym kroku przypominająca Hermionie kto jest „lepszy”. Merlinie, jak Ona go nienawidziła. Po chwili skupiła się na Ginny która zawzięcie kłóciła się o coś ze swoim bratem. Spojrzała pytająco na Harry'ego, ale ten tylko wzruszył ramionami, wywracając oczy do góry, dając tym samym znać, że sam nie wie o co im chodzi. Po chwili rodzeństwo obrażone przestało się do siebie odzywać. Miona chcąc przerwać ciszę, stwierdziła, że byłoby dobrze powiadomić ich, czemu wczoraj tak nagle zniknęły.
- Harry, Ron... Nie wiem czy wiecie, ale od wczoraj mamy osobne dormitoria. - odparła.
- To wreszcie wiadomo, dlaczego Was wczoraj wieczorem w ogóle nie widzieliśmy. - powiedział Harry.
- Ale jest jeszcze coś. - mruknęła Ginny - Mieszkamy jakby w cztery osoby… Tylko sypialnie mamy osobno. - westchnęła
- A z kim jeszcze? - spytał najwyraźniej zaciekawiony Ron, zapominając o wcześniejszej kłótni z siostrą.
- Z Malfoyem i Zabinim - odparła Hermiona z kamienną twarzą.
- Żartujesz? - spytał rudzielec. Miona pokręciła przecząco głową. Harry poklepał Mionę po ramieniu, jakby chcąc dodając jej otuchy.
- Dacie sobie radę. - mrugnął do nich.
Dziewczyny cicho westchnęły i zaczęły się zbierać. Dzisiaj była sobota, do poniedziałku, gdzie miały odbyć się pierwsze lekcje miały dużo czasu. Obie jednak nie miały zamiaru wracać do sypialni, jeszcze natknęłyby się na tych dwóch ślizgonów.
- To co robimy? - spytała Ginny.
- Nie wiem jak Ty, ale ja idę do biblioteki. - odparła Hermiona.
- Po co?! Nie było jeszcze nawet lekcji!
- To mamy więcej czasu, żeby się przygotować. - mruknęła odchodząc. Ginny szybko ją dogoniła.
- Nie ma mowy! Miałaś mi opowiedzieć o bieganiu z tym wrednym szczurem! - odparła trochę już zła, ruda. Miona przystanęła, przecież sama miała dowiedzieć się  co się działo w pociągu!
- To gdzie idziemy? - spytała uśmiechając się. Ginny zdziwiła się szybką zmianą zdania przyjaciółki. Spojrzała podejrzliwie na brązowooką.
- No co? - spytała patrząc na nią niewinnie.
- Nic, nic… Może chodźmy na błonia? - spytała ruda.
- Przy takiej pogodzie będzie tam dużo osób... Może na wieżę astronomiczną?
Ginny w odpowiedzi pokiwała głową, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się o porannej konfrontacji. Dziewczyny milcząc, poszły w ustalone miejsce. Po chwili podziwiały widoki z wieży.
- To opowiadaj. - powiedziała młodsza gryfonka.
- No to tak. Kiedy nie udało mi się Ciebie dobudzić, - tu przenikliwe spojrzenie na Ginny - to udałam się SAMA do wyjścia. Nagle zobaczyłam Blaise’a, a on zaproponował mi wspólne bieganie. Nie wiedziałam jak odmówić, więc się zgodziłam. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy dawne czasy. Nawet śmiał się z Malfoy’a, że nie chciało mu się wstać. Z resztą jak i Tobie.
- Nie porównuj mnie do niego! Chociaż ma trochę normalności, bo kto wstaje o 6 rano w sobotę? - spytała oburzona, na co Hermiona tylko prychnęła.
- Myślisz, że wie, że go wczoraj no wiesz…? - spytała ruda, czerwieniąc się.
- Raczej nie… - odparła zamyślona. - Zresztą nie ma się na razie czym martwić, w końcu już tam nie wejdziemy.
- Przynajmniej to... - westchnęła.
- No, ale teraz Ginny, opowiadaj co wydarzyło się w pociągu!
Ruda westchnęła i zaczęła wracać do tej sytuacji z dnia poprzedniego.

Zamarła, widząc kto za nią stoi… Osoba ta patrzyła się na nią przenikliwie, z kpiącym uśmiechem na twarzy. Był to nikt inny jak Pansy Parkinson. Rudowłosa zaczęła bać się o swoją różdżkę. Nie wiadomo co tej pudernicy strzeli do głowy. Niby zasady,  ale czy te wszystkie zasady nadal obowiązywały ślizgonów, którzy i tak robili wszystko co im się podoba?
- Oddawaj. - warknęła Ginny. Nie pozwoli tej mopsicy na poniżanie jej.
- Niby czemu Waesley?
No właśnie niby czemu?
- Ostrzegam Cię Parkinson!
- A jak tam u twojej szlamowatej przyjaciółki? Świetnie do siebie pasujecie. Zdrajca krwi i szlama. - mówiła nie zwracając uwagi na wcześniejsze słowa Ginny. Teraz to już przegięła - pomyślała w duchu ruda. Rzuciła się na niczego niespodziewającą się czarnowłosą i jednym ruchem wyrwała jej różdżkę z ręki. Po chwili uderzyła ją z całej siły w brzuch.
-Wara Ci od moich przyjaciół. - wraknęła, wybiegając z pociągu.

- Resztę już znasz. - westchnęła Ginny.
Hermiona nic nie mówiąc patrzyła się na ścianą stojącą na wprost niej. Czy zawsze musi tak być? Czy wszystko naprawdę jest przez jej pochodzenie? Mało obchodziło jej zdanie tej Parkinson, ale było wiele osób, które twierdziły to samo. Nie przeszkadzało jej to, że nie jest czystokrwistą czarownicą, znała bardzo dobrze inny świat, o którym ktoś taki jak Pansy nie wiedział nic. Uśmiechnęła się na wspomnienia z dzieciństwa. Po chwili uspokojona odezwała się do Ginny.
- Nie ma się czym przejmować. Tacy jak Pansy nigdy nie zaznają tego, co my. - odparła.
- Czyli czego? - spytała zaciekawiona ruda.
- Prawdziwej przyjaźni. - odparła Miona przytulając swoją szczęśliwą przyjaciółkę.



***



Po obiedzie udały się do dyrektora, aby wysłuchać o ślubie. Trwało to jednak krótko, bowiem dyrektor bardzo się śpieszył i przełożył spotkanie na poniedziałek. Dziewczyny zdziwione zachowaniem dyrektora szybko odeszły. Resztę dnia spędziły w Pokoju Wspólnym Gryfonów, śmiejąc się z żartów Deana. Wspólnie z Harrym i Ronem postanowili, że następnego dnia pójdą razem do Hogsmeade. Hermiona co chwilę spoglądała to na Rona, to na Lavander, którzy jakoś unikali wzajemnego spojrzenia. Czyżby stara miłość wróciła? Starsza gryfonka szturchnęła Harry'ego i Ginny pokazując im gestem głowy na tą sytuację.
-Myślicie,że coś z tego będzie?-spytała szeptem ruda
-Możliwe,ale chyba przydałaby się im pomoc-westchnęła brązowooka . Wiedziała,że jak się nie popchnie Rona to nic z tego nie wyjdzie.
-Najwyższy czas,żeby coś zrobić-stwierdził rzeczowo Harry
-Jasne,tylko co?-spytała podenerwowana Ginny-Robimy jakiś plan, czy co?
-Może odczekajmy jeszcze parę dni? W końcu Ron ma już siedemnaście lat. Powinien sam zacząć sobie z tym radzić.-stwierdziła Hermiona
-Jak tak to możemy czekać wieczność-zaśmiała się Ginny. Nawet Harry nie potrafił ukryć uśmiechu. W końcu jego przyjaciel i tego typu sprawy…no cóż…
Hermiona spojrzała na zegarek i z kwaśną miną stwierdziła,że już najwyższy czas wracać do dormitorium w końcu w tym tygodniu to ona i Ginny musiały mieć patrol na korytarzach.
-Ginny pora wracać-mówiła i z niechęcią podniosła się z miejsca przy kominku
-A nie możemy jeszcze trochę zostać? -spytała robiąc słodką minkę’
-A o której ty chcesz iść spać co? Nie mamy już czasu…wracamy-mówiła
Razem z niezadowoloną , młodszą gryfonką,pożegnały się z przyjaciółmi i wyszły na korytarz.Było już dosyć ciemno. Miały nadzieję,że po drodze nie spotkają Filcha . Mimo,że były prefektami,tłumaczenie się woźnemu,czemu chodzą teraz po korytarzach byłoby długie i męczące.Kiedy doszły wreszcie na miejsce odetchnęły z ulgą. Wypowiedziały na głos hasło,lecz posąg ani drgnął.
-To jakiś żart?! Spytała podenerwowana Ginewra
-Chiałabym w to wierzyć jednak,myślę,że po prostu zmienili hasło-westchnęła starsza gryfonka
-I oczywiście nie mieli zamiaru nas o tym poinformować!-Ginny była wściekła
-Może wyślę patronusa Blaise’owi ?-myślała na głos Hermiona
-Jeszcze,żeby On się łaskawie ruszył -mruknęła Ginny
-Nie mamy wyboru-westchnęła Miona
—————————————————————————————–
W tym samym czasie…
Blaise wygodnie rozsiadł się w fotelu,w Pokoju Wspólnym. To był dla niego męczący dzień. McGonagall poprosiła jego i Dracona o pomoc, w uporządkowaniu papierów. Był szczerze zdziwiony, co skłoniło sztywną nauczycielkę transmutacji do proszenia ślizgonów o pomoc. Widocznie dwie gryfonki gdzieś się zapodziały. W sumie nie widział ich dzisiaj prawie cały dzień.
Draco podobnie jak jego przyjaciel siedział wygodnie w drugim fotelu. Był bardzo niezadowolony , tym,że cały dzień spędzili na uporządkowaniu papierów. Kiedy inni się obijali , lub upijali na cześć nowego roku szkolnego. Po chwili sam podniósł się po Ognistą. Bez niej nie wytrzymałby tego wieczoru. Jeszcze Dyro kazał im zmienić hasło. Więc to zrobili. Cóż jak One się dzisiaj nie dotrą do dormitorium to już nie jego wina-uśmiechnął się z satysfakcją. Nagle coś mu mignęło przed oczami.
-To patronus Granger. Pewnie stoją przed drzwi-stwierdził Diabeł podnosząc się.Draco tylko westchnął i przewrócił teatralnie oczami. Tylko tego brakowało. Nie minęło parę sekund w pokoju znajdowały się dwie znienawidzone przez niego gryfonki. Wypił jeszcze trochę Ognistej na uspokojenie,gdy do jego uszu dotarły wrzask rudej.
-CO WY SOBIE MYŚLICIE?! JAK MOŻECIE BEZ NAS ZMIENIAĆ HASŁO?!-wydzierała się
-Ej rudzielcu uspokój się-mruknął Zabini
Hermiona założyła ręce na piersi mierząc wzrokiem dwóch przystojniaków. W zupełności popierała koleżankę.
-Nie mieliście prawa tego zrobić bez nas- odezwała się
-A niby jak inaczej mieliśmy zrobić?!-zdenerwował się Draco- Nie będę tracił czas na szukanie szlamy i zdrajcy krwi.
-No tak bo po co nas szukać?! Malfoy jesteś egoistycznym dupkiem!-warknęła brązowooka
-Nie mów do mnie Granger,mam coś takiego jak dumę-odparł chłodno arystokrata
-I tylko Ona zostanie Ci na koniec-mówiła Hermiona
Przez chwilę mierzyli się wzajemnie złośliwymi spojrzeniami.Po chwili dziewczyny bez słowa odeszły do swoich dormitorach. Na ten wieczór było wystarczająco za dużo.

Podobało się?:D Wiemy,że na razie jest bardzo mało dramione, ale cierpliwości ;) Następny rozdział najpóźniej do piątku ;) Nie mówimy godziny i dokładnego dnia, gdyż mamy wiele sprawdzianów i trudno by nam było nadążyć. Trzymajcie za nas kciuki ;d Mamy nadzieję, że Wam się podoba :D
I przepraszamy za spóźnienie z godziną!
Pozdrawiamy Sofii i Lola ;*

2 komentarze:

  1. Końcowy dialog bardzo mi się podobał :)
    Kolejna rada : w opowiadaniu zwroty grzecznościowe piszemy małą literą :)
    No to czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń